Sugerując się opisem liczyłam na lekką komedię romantyczną o dość znanym schemacie. On to playboy, któremu ulegają wszystkie kobiety, a ona to twardo stąpająca po ziemi kobieta skupiająca się na pracy i nie pragnąca związku. Brzmi znajomo, prawda? Tym bardziej, gdy okazuje się, że Antoni zakochał się od pierwszego wejrzenia, a jego wybranka nawet nie zauważa jego istnienia. Zaintrygowani? Ja byłam do momentu, gdy zaczęłam czytać.
Bo szczerze mówiąc nie mam pojęcia czym kierowała się Autorka tworząc postać Antka. Gdyż jest to mężczyzna, który bez problemu zaspokaja seksualne potrzeby swojej partnerki, ale poza tym zachowuje się jak rozkapryszone dziecko mające problem z samodzielnym myśleniem. Taki poziom melodramatyzmu jaki on prezentuje swoim zachowaniem daleko wykracza poza moją cierpliwość. Do tego dochodzi fakt, że jest to 34-letni mężczyzna, który całe życie żeruje na bogatych rodzicach i właściwie pracuję tylko wtedy, gdy zostaje do tego zmuszony, a gdy ojciec postanawia ukrócić jego wysoki stwierdza, że jest on "mściwym dupkiem". W żadnej sytuacji nie potrafi się odnaleźć i odpowiednio zachować, a jego ciągłe jęki i uporczywe powtarzanie "Zosieńko" doprowadzało mnie do szewskiej pasji.
Co do Zosi to trudno się wypowiedzieć, bo jak dla mnie jest ona strasznie nijaka. Ani jej nie polubiłam, ani się do niej nie zniechęciłam, jako główna bohaterka jest mi zupełnie obojętna.
Nie powiem, by zachwycił mnie styl jakim posługuje się Zofia Zdun, ale gdy już się do niego nieco przyzwyczaiłam i przemknęłam oko na jego mankamenty to powieść odrobinę mnie zainteresowała, wprowadzone zostało kilka interesujących wątków. Niestety z jakiegoś powodu tak samo szybko jak Autorka je wprowadziła również je porzuciła na rzecz kolejnych coraz bardziej irracjonalnych scen, nie wnoszących nic do fabuły.
Co do poglądów reprezentowanych przez pisarkę to nie wiem czy powieść miała być satyrą czy była napisana zupełnie serio, ale ja w wielu miejscach czułam zażenowanie. W teorii miały to być sceny zabawne, na co wskazywała reakcja bohaterów, ale u mnie wywoływały głównie niesmak. A już zupełnie nie rozumiem jak można pisać sceny zawierające przemoc, gdzie wszyscy, ale to wszyscy uważają takie zachowanie nie tylko za naturalne, ale jeszcze się przy tym dobrze bawią. Dla mnie niepojęte jest, że można cieszyć się z pobicia osoby starszej.
Jak widać książka Zofii Zdun nie była napisana pod mój gust czytelniczy, co nie znaczy, że innym nie będzie się podobać. Mnie ta historia zmęczyła na tyle, że po kolejne tomy Chmurnej miłości sięgnąć nie zamierzam.
Za egzemplarz książki dziękuję Wydawnictwu Replika.