Spokojne życie w małej mieścinie, zostaje zakłócone gdy dwie siostry podczas zabawy spotykają psa. Może nie wywołałoby to większej sensacji gdyby nie to, jakie sztuczki potrafi on wykonać. Jednak to nie koniec zaskoczeń, ponieważ wraz z psiakiem jest młody chłopak, który szuka schronienia. Znajduje je u jednej z rodzin, które pomagają mu się ogarnąć i znaleźć płatne zajęcie. Ben uciekł z cyrku wraz ze swoim wiernym kompanem, by uciec od przemocy, która go tam spotykała oraz odnaleźć ojca, który wyjechał i jeszcze nie dał znaku życia. Jak odnaleźć spokój po tylu nieprzyjemnych wydarzeniach? Czy odnajdzie rodzica?
Książki Louisa May Alcott to dla mnie takie odkrycie w klasyce. Wczoraj z tym gatunkiem miałam styczność tylko w przypadku lektur szkolnych. Jej "Małe kobietki" były takim odświeżeniem i otuleniem kocykiem dla duszy. Ostatnio czytałam "Dobre żony" i jakoś nie do końca mi podeszły, dlatego bałam się tej lektury. Na szczęście niepotrzebnie, bo bawiłam się przy niej rewelacyjnie i nie mogłam się od niej oderwać.
Historia jest naprawdę interesująca i poruszająca. To opowieść o dorastaniu i poszukiwaniu własnej życiowej drogi. To także przedstawienie ludzkiej dobroci i nie okazywanie słabości w chwilach kryzysu. Jednak znaleźć tu można także przyjaźń, empatię i zrozumienie. Jest otulaczem dla zbłąkanych dusz, nie wszystko jest w niej kolorowe, ale też nie zawsze tak musi być!
Jeśli chodzi o postacie to mamy ich całkiem sporo. Część jest nieodłącznym elementem, niektórzy pojawiają się tylko sporadycznie. Co ciekawe nikt tutaj nie jest idealny. Jak w przypadku "Małych kobietek" miałam wrażenie, że tylko z Jo robi się czarną owcę i tylko ona się myli i błądzi. Tak tutaj każdy coś przeskrobie i musi ponieść konsekwencje swoich czynów. Autorka skupia się na pokazaniu, że wszyscy uczymy się całe życie i warto się doszkalać lub uczyć z błędów. Jakoś ulubionej postaci nie znalazłam, bo zauważyłam, że każda ma kilka cech, które charakteryzują także i mnie. To jest naprawdę niezwykłe, jak zostały wykreowane i pomimo różnic potrafili się dogadać i połączyć siły. Choć niektóre wnioski z niej płynące trudno odzwierciedlić w naszych czasach, to po małych aktualizacjach można wiele z niej wynieść!
Jeśli chodzi o styl to jest przepiękny! Uplasowałabym go pomiędzy "Małymi kobietkami" a "Ośmioro kuzynów" połączenie bardziej stonowanego stylu z bardziej dojrzałymi zmaganiami i dziecięcej radości, uporu i rozterek. Nie sądziłam, że uda mi się ją tak błyskawicznie przeczytać, bo jakoś z klasyką zawsze dłużej mi się schodzi. A tutaj uciekały mi strony błyskawicznie i nawet nie wiem, kiedy ją skończyłam. Zajęłam mi ona niecałe dwa dni, gdzie w moim przypadku to wielki rekord!
Także jak można zauważyć jestem zachwycona tą historią. Trafiła w idealnym momencie! Otuliła, wzruszyła, rozśmieszyła i przekazała ważną lekcję. Jeśli mówimy o tematyce to jest dość spokojna w porównaniu z innymi powieściami autorki. Razem z bohaterami schłodźcie się w cieniu krzewu bzu, niech zachwyci i ukoi Was ich zapach i przyszykujcie jedzenie na przyszły piknik. Nie dość, że pięknie wydana, to też piękna treść.