Swoją przygodę z książkami Whitney G. zaczęłam, gdy pewnego dnia zdecydowałam się sięgnąć po "Twój Carter". Ta publikacja zdecydowanie przypadła mi do gustu, zresztą podobnie jak styl autorki, więc sukcesywnie staram się nadrabiać jej poprzednie publikacje pomiędzy nowościami, których ostatnio czytam zdecydowanie więcej niż innych książek. Dlatego, gdy dowiedziałam się, że w kwietniu zostanie wydane nowe tłumaczenie jednej z jej książek, od razu wrzuciłam je na swoją listę pozycji do przeczytania, a gdy paczka z książką do mnie dotarła, niemal od razu wzięłam się za jej przeczytanie. Czy było warto?
Muszę przyznać, że mam lekki problem z kolejnymi książkami Whitney G., po które sięgam. W mojej opinii są bowiem zdecydowanie za krótkie i mam nieodparte wrażenie, że autorka ma duży problem z prowadzeniem własnych historii. To trochę tak, jakby w połowie książki zaczynała tracić do niej zapał i dosłownie pędziła ku zakończeniu, byle tylko zakończyć swoją męczarnię. A szkoda, bo "To tylko nie on!" miał naprawdę duży potencjał, aby wspiąć się na wyżyny, a w ostatecznym rozrachunku plasuje się wśród średniaków, których wśród romansów nie brakuje.
O czym jest ta historia?
Tyler Carrington to członek brytyjskiej rodziny królewskiej, który jest już zmęczony życiem na świeczniku. Jedyne, czego pragnie to odrobina spokoju, której nie zaznał przez lata. Naciski ze strony rodziny i opinii publicznej sprawiają, że mężczyzna postanawia porzucić swoje dziedzictwo i przeprowadzić się do USA, aby rozpocząć tam swoje nowe życie. Jednak zanim postanowił przenieść się tam na stałe, udał się na krótki wypad do Seattle, aby poznać miasto, które już niedługo stanie się jego nowym domem. To właśnie tam spotyka kobietę, która okaże się inna niż wszystkie, które do tej pory stawały na jego drodze.
Chloe March to niespełna trzydziestoletnia kobieta, która pracuje jako asystentka. Chociaż wszyscy wiedzą, że w rzeczywistości to ona zarządza wydawnictwem, w którym spędziła ostatnie lata swojego życia, z niewyjaśnionych przyczyn zgadza się na złe traktowanie ze strony swojej szefowej oraz zdecydowanie zbyt niską pensję. W przeddzień swoich urodzin dziewczyna otrzymuje od przyjaciółek tajemniczą kopertę, która zawiera pierwszą wskazówkę do corocznego Wielkiego Urodzinowego Poszukiwania Skarbów, które zapoczątkował jej zmarły ojciec.
Przez drobny zbieg okoliczności Chloe trafia do apartamentu Tylera, myśląc, że to pokój wynajęty przez jej przyjaciółki. Kiedy dziewczyna orientuje się, że nastąpiła pomyłka, przeprasza za małe zamieszanie, które spowodowała i czym prędzej kieruje się w stronę wyjścia. Jednak wtedy Tyler proponuję jej spędzenie tego wieczoru we dwójkę. Chociaż z początku Chloe była bardzo sceptycznie nastawiona do tego pomysłu, w końcu zgadza się na propozycję nieznajomego i spędza z nim bardzo uroczy wieczór, który kończy się w jej mieszkaniu.
Jednonocna przygoda z przypadkowo poznanym Anglikiem, okazuje się jedną z najlepszych w jej życiu. Jednak jak to przeważnie w takich historiach bywa, czar nocy pryska z samego rana wraz z pierwszymi promieniami słońca, a Chloe wyrzuca Tylera ze swojego mieszkania i już nigdy nie zamierza się z nim spotkać. Do czasu… Ponieważ cztery tygodnie później okazuje się, że jednonocna przygoda za kilka miesięcy wywróci całe jej życie do góry nogami. I kiedy dziewczyna jest przekonana, że nigdy nie uda jej się odnaleźć mężczyzny, z którym spędziła tamtą pamiętną noc, dowiaduje się, że właśnie został jej nowym szefem...
Muszę przyznać, że od samego początku miałam wrażenie, że Tyler jest wzorowany na brytyjskim księciu Harrym. Oczywiście jego życie nie jest takie samo jak prawdziwego brytyjskiego monarchy, ale występuje w nim bardzo wiele podobieństw. Czy to źle? Dla mnie nie, ponieważ zupełnie mi to nie przeszkadzało i myślę, że dzięki temu książka była nawet bardziej wciągająca. Niestety po obiecującym i zabawnym początku w miarę przewracania kolejnych stron, było coraz gorzej. Tak jak już wspominałam na początku, mniej więcej w połowie książki odniosłam wrażenie, jakby autorka straciła zapał do własnej historii i chciała ją czym prędzej zakończyć, stosując ogromną ilość przeskoków czasowych. Jestem naprawdę zawiedziona jej postawą, ponieważ "Tylko nie on!" mogło być naprawdę dobrą książką, do której z przyjemnością można byłoby wracać co jakiś czas. A ostatecznie okazało się bardzo przeciętnym dziełem.