„Już po trzydziestu sekundach przechodzi cię dreszcz.
Po minucie masz serce w gardle.
A kiedy kończysz czytać,
dziękujesz Bogu, że to tylko powieść.”
Manham to małe prowincjonalne miasteczko, gdzie wszystko toczy się własnym torem. Specyfiką miejscowości są bujne lasy i mokradła. Pewnego dnia, do Manham przybywa David Hunter – antropolog sądowy, który szuka ucieczki od dręczących go duchów przeszłości. Mężczyzna szybko znajduje posadę jako miejscowy lekarz i stopniowo zdobywa uznanie wśród rdzennych mieszkańców miasteczka. Z dnia na dzień przez spokojne Manham przelewa się fala okrutnych morderstw. Ofiarami są miejscowe kobiety. Wkrótce do drzwi doktora Huntera puka policja. Niebawem David staje się kluczową postacią w śledztwie...
„Chemia śmierci” to pierwsza z powieści, opowiadająca o losach Davida Huntera i jego niecodziennej profesji. Książka Simona Becketta została zauważona nie tylko na świecie, ale również w Polsce. Przez wiele tygodni znajdowała się na liście bestsellerów „Rzeczpospolitej” w 2006 roku i była nominowana do prestiżowej nagrody Duncan Lawrie Dagger Award. Nic zatem dziwnego, że po sukcesie „Chemii śmierci” autor postanowił kontynuować przygody Davida Huntera.
Dzieło Becketta to prawdziwie wybuchowa mieszanka thrilleru, kryminału i powieści grozy. Autorowi świetnie udało się oddać klimat sennego miasteczka Manham, gdzie plotka jest niezwyciężonym orężem, a obcy traktowani są z rezerwą. Czytając „Chemię śmierci” nasuwają się porównania z prozą Thomasa Harrisa. Beckett zatem stawia czytelnikowi poprzeczkę bardzo wysoko. Książka zawiera mnóstwo szczegółowych opisów rozkładających się zwłok, autopsji i innych zabiegów, którym poddawane są ludzkie ciała po śmierci. Osoby wrażliwe niech lepiej nie spożywają posiłków przy tej lekturze, bo może skończyć się to katastrofą...
Autor „Chemii śmierci” rysuje obraz zwyrodniałego oprawcy, który nie zna słowa „litość”, a zadawanie innym bólu jest dla niego zwykłą rutyną. Co ciekawe, Beckett aż do samego końca wodzi czytelnika za nos. I gdy już chciałoby się powiedzieć słowo „banał”, finał daje prawdziwego kopa. Przyznam szczerze, że już dawno nie miałem do czynienia z tak błyskotliwym i zaskakującym zakończeniem. To właśnie finał rekompensuje wszystkie niedociągnięcia powieści. Co więcej, atmosfera niepewności i klimat zbrodni wiszącej w powietrzu nie znika z kart powieści ani na chwilę.
Davida Huntera, głównego bohatera książki, da się bardzo szybko polubić. To taki altruista nieco zamknięty w sobie, który nie do końca pasuje do niewielkiego Manham. Stopniowo również odkrywamy jego tajemnice i zagadkową przeszłość. Gdy Hunter zostaje włączony do śledztwa, staje się innym człowiekiem. Nie bez znaczenia pozostaje jego nazwisko. Słowo „hunter” ma tutaj podwójny wymiar. Z jednej strony David jest łowcą dowodów, profesjonalistą, który wie niemal wszystko o procesie śmierci. Z drugiej jednak strony, sam staje się prawdziwym drapieżcą, gdy zostaje uprowadzona bliska mu osoba. Simonowi Beckettowi świetnie udało się wydobyć na światło dzienne paniczny lęk mieszkańców Manham. Makabryczne wydarzenia stają się przyczyną wzajemnych oskarżeń, wewnętrznych podziałów i wrogości. Wyraźnie zaczyna się rysować podział na „swoich” i „obcych”. W końcu każdy może być zwyrodniałym mordercą...
„Chemia śmierci” to naprawdę przyzwoita lektura, choć momentami tempo akcji trochę się wlecze. Co prawda słowa z okładki, które zostały zacytowane na początku tej recenzji wydają się nieco przesadzone, to jednak jest to pozycja godna uwagi. Gdyby powieści tej towarzyszył może nieco lepszy warsztat językowy i bardziej plastyczne opisy, to bez wahania można by nazwać dzieło Simona Becketta fenomenalnym. Na uznanie zasługuje samo wydanie książki. Ciekawa okładka oraz solidna, twarda oprawa powinny zadowolić nawet najbardziej wybrednych czytelników.