Choć za powieściami pisanymi w listach szczerze przepadam, nie sięgam po nie często, gdyż rzadko kiedy jakaś wpadnie mi w oko i zainteresuje opisem. Największym problemem jest jednak to, iż nie spotykam na swojej drodze zbyt wiele lektur pisanych w ten sposób, jednak gdy już coś znajdę, zwykle chętnie się do niej zabieram. „Charlie” wpadł mi w oko jeszcze przed polską premierą i mogę przyznać, że duży wpływ na to miały zagraniczne recenzje i opinie czytelników, gdyż ukryć nie można, że powieść ta spotkała się z bardzo ciepłym przyjęciem. Czasami jednak trzeba oderwać się chociaż na chwilę od fantastycznego świata i sięgnąć po bardziej realistyczną książkę, dlatego „Charlie” wydawał mi się idealną pozycją, aby powrócić na ziemię.
Głównym bohaterem tej książki jest tytułowy Charlie, zwykły nastolatek, piszący listy do nieznanego przyjaciela, w których opowiada o swoim życiu i sytuacjach, które go spotkały. Pisze o swojej rodzinie, o przyjaźni, szkole, narkotykach, miłości, a także o wielu innych ciekawych kwestiach. Z pozoru normalne życie niczym niewyróżniającego się nastolatka, jednak posiada w sobie coś, przez co nie sposób uznać tę książkę za nużącą lub nieciekawą.
Ciekawa jestem, ile osób w trakcie czytania tej książki uznało Charliego za dziwaka, który ma – kolokwialnie rzecz ujmując – nierówno pod sufitem? Ile osób podczas tej lektury kiwało z politowaniem głową, uznając niektóre z jego zachowań za absurdalne lub zdecydowanie zbyt dziecinne jak na jego wiek? Bo nie trzeba się temu dziwić, według mnie takie myśli to coś naturalnego, gdyż i ja sama często dziwiłam się niektórym reakcjom głównego bohatera i zadawałam sobie pytanie, czy to może niekonsekwencja autora podczas tworzenia charakteru tej postaci, jednak po chwili dotarło do mnie, że właśnie w tym tkwi urok głównego bohatera. Jego charakter, stworzony z doskonałą precyzją, tym bardziej, iż narracja prowadzona w pierwszej osobie daje bardzo dobry wzgląd w jego osobowość.
„A ten Mark (...) pojawił się nie wiadomo skąd, spojrzał w niebo i powiedział, żebym popatrzył w gwiazdy. Popatrzyłem w górę i miałem wrażenie, że znajdujemy się pod kopułą podobną do szklanej kuli śnieżnej, a Mark powiedział, że te cudowne gwiazdy to są dziury w czarnej szklanej kopule i kiedy idziesz do nieba, szkło pęka i tam jest gwiezdna biała przestrzeń, która jest bielsza niż cokolwiek, ale nie razi oczu”.
Wiele razy czytałam wypowiedzi różnych osób, które swój dystans do książek obyczajowych tłumaczą tym, iż są one zbyt realne, że ludzie ci nie chcą sięgać po książki opowiadające o zwykłym życiu innych, kiedy mają swoje własne, czasami zbyt prawdziwe i bolesne. Z tego miejsca sama przyznaję, że przez kilka pierwszych stron naszła mnie myśl, iż „Charlie” będzie jedną z gorszych książek, jakie przeczytałam, choć wiem, że nie powinnam wyrabiać sobie opinii zaledwie na samym początku tej powieści. Jednak nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że lektura ta jest zbyt zwykła i nieco nużąca, co sprawiło, że pierwsze kartki czytało mi się topornie. Musiałam zacisnąć zęby i brnąć dalej, żeby dopiero nieco później odkryć piękno tej książki i zrozumieć, skąd tyle osób się nią zachwyca. Bo choć ja nie padłam przed nią na kolana, nie poczułam się wybitnie urzeczona, to jednak „Charlie” spodobał mi się na tyle bardzo, że z pewnością będę tę książkę mile wspominać przez długi czas.
Bo co tak naprawdę może być w niej urzekającego? Co może się tak spodobać, żeby o niej natychmiast nie zapomnieć po odłożeniu na półkę? Choć książka ta jest boleśnie prawdziwa, gdyż zapewne znajdą się osoby, które po jej przeczytaniu mogłyby się postawić w wielu kwestiach na miejscu Charliego, bo jest życie nie jest niczym wybitnie wyróżniającym się, to jego historia posiada w sobie pewne piękno, które nie tak trudno dostrzec. Może ma na to wpływ sposób, w jaki opowiada główny bohater, a może po prostu fakt, że przeplatające się na zmianę momenty pełne wzruszenia, radości i łez posiadają w sobie pewną magię, która sprawia, że jego życie w pewien sposób wydaje się być niecodzienne. Takie, jakie spotkać można tylko w książkach lub filmach. Gdzie bohater cieszy się każdym, najmniejszym szczegółem, gdzie czasami najbanalniejsza rzecz wydaje mu się być niezwykle piękna.
Książkę tę mogę polecić każdemu, bez względu na wiek, gdyż jestem pewna, że potrafi ona umilić każdą chwilę. Nie sposób nie poczuć sympatii do głównego bohatera, którego sposób relacjonowania wydarzeń sprawia, że wydaje się on być kimś bardzo bliskim. Charlie opowiada swoją historię swobodnie, jednak w bardzo otwarty sposób, łatwo się w nią wciągnąć i pokochać. Warto wspomnieć także o filmie, w którym – pod oryginalnym tytułem „The Perks of Being a Wallflower” głównego bohatera gra Logan Lerman, a jego przyjaciółkę Emma Watson.