Problemy okresu dorastania były już wielokrotnie poruszane przez twórców. Wydaje się jednak, że jest to temat rzeka. Dzieje się tak pewnie dlatego, że zagadnienia te są stale aktualne. Stephen Chbosky także postanowił poruszyć ten temat i trzeba przyznać, że wyszło mu to naprawdę genialnie.
Charlie nie jest taki, jak jego koledzy. To cichy, wrażliwy, ale też lekko naiwny chłopak. Świetnie wszystko obserwuje i pozwala ludziom się wygadać. Problemy z przeszłości uniemożliwiają mu jednak całkowite "angażowanie się" w różne wydarzenia. Kiedy ma rozpocząć naukę w liceum, postanawia pisać listy do Przyjaciela, o którym słyszał, że potrafi słuchać i nie jest, jak inni. Opowiada mu w nich o swoim życiu, nowych przyjaciołach, używkach i wszystkich innych problemach. Te listy mogą stanowić dla nas piękne źródło do rozmyślań i wyciągania wniosków.
Na przeolbrzymi plus w tej książce wpływa sposób stworzenia głównego bohatera. Wielokrotnie czytaliśmy już o "problemowych" postaciach, ale wykreowanie Charlie'ego w taki sposób wymaga wielkiej pochwały. Jego charakter został chyba przeanalizowany w najdrobniejszych szczegółach z każdej strony. Tego chłopaka nie da się nie polubić, nie można mu nie współczuć i go nie podziwiać. Narracja z jego punktu widzenia jeszcze bardziej nas do niego przybliża i sprawia, że utożsamiamy się z jego życiem. Na uwagę zasługują także inni bohaterowie. Chociażby Sam, grana w filmie przez Emmę Watson. Naprawdę bardzo polubiłam tę dziewczynę. Był także Patrick i siostra głównego bohatera - oczywiście równie genialni. Każdy z nich coś wniósł, poruszył jakiś problem i czarował swoją osobowością. Trzeba przyznać, że bohaterów autor stworzył naprawdę świetnych.
W fabule Charlie'ego nie ma wielkiej polityki. Książka pisana jest w formie listów i opowiada o codziennym życiu pewnego, wkraczającego w okres dojrzewania, chłopaka. Życie, jak każde inne. Problemy, które dotyczą lub mogłyby dotyczyć każdego z nas. Dlaczego więc tak wiele ludzi wychwala tę historię? Dlaczego uważana jest za tak wyjątkową? Prawdę mówiąc, długo się nad tym zastanawiałam, bowiem w tej powieści nie ma nic odkrywczego. Nie ma tu tematu, który nie zostałby już poruszony, opisany i przetrawiony przez rzesze odbiorców. Gdzie więc leży sukces tej książki? Tak jak już napisałam we wstępie, myślę, że problemy dojrzewania są stale aktualne i my stale chcemy o nich czytać, aby utwierdzić się w przekonaniu, że nasze życie nie jest jeszcze takie najgorsze, a ktoś przed nami już to wszystko przeżywał. To nie tak, że pozycja Stephena Chbosky'ego jest przereklamowana. Autor stworzył dzieło o bardzo głębokim wydźwięku. Mimo wszechobecnego bólu, zawarł w niej też piękno i swego rodzaju pocieszenie. Skonstruował swą opowieść tak, aby dać nam materiał do myślenia i aby w lekki sposób oddać to, co ważne, a fakt, że była pisana już kilkanaście lat temu sprawia, że nie mogę za długo narzekać na powtarzalność. Książka napisana jest w bardzo przystępny sposób, a umiejętne językowe manewry autora powodują, że dostrzegamy w tej opowieści to co trzeba, aby nie tracić czasu na banały.
Bardzo ciężko mi pisać o Charlie'm. Z jednej strony to piękna książka, która dostarczyła mi wielu okazji do przemyśleń i koniec końców, zrozumiałam jej fenomen. Listów Charlie'ego nie można nie docenić i nie można nie pokochać jego życia. Ale choć książka mi się podobała, to muszę przyznać, że nie powaliła mnie na kolana. Była dobra, nawet bardzo, ale jakoś szczególnie nie zmieniła mojego spojrzenia na świat, na co skrycie liczyłam. Lubię powieści obyczajowe, a ta w tym gatunku naprawdę wybija się dosyć wysoko, dlatego myślę, że warto ją przeczytać. Ja będę ją z pewnością miło wspominać.