Współpraca reklamowa @editiored i @wydawnictwo.beya
Czy książki, które były publikowane na platformie wattpad, w ogóle powinny być wydawane?
Myślę, że przy okazji premiery takich książek, każdy z nas przynajmniej raz zadał sobie to pytanie. Jedni są zwolennikami, drudzy przeciwnikami, a jeszcze innym jest to zupełnie obojętne. Osobiście nie zwracam na to uwagi, skupiam się bowiem na finalnym produkcie, który otrzymałam, a nie na tym, czy autor zdecydował się pokazać swoją pracę światu przed jej wydaniem.
Moje pytanie nie było oczywiście przypadkowe, ponieważ książka "Before destiny teaches us to lie" autorstwa Karoliny Szafrańskiej to debiut literacki, który swój początek miał właśnie na wattpadzie.
Główną bohaterką historii jest Destiny Joyce, dwudziestosześcioletnia kobieta, którą na dzień przed walentynkami porzuca wieloletni partner, zrywając z nią przez smsa. Chociaż ich związek nie był kryształowy, Joyce nie może pogodzić się z rozstaniem. Pragnie zemścić się na Davidzie, dlatego będąc w stanie upojenia alkoholowego, decyduje się złożyć swoją aplikację na stanowisko asystentki Oscara Prestona — szefa firmy, który jest największym wrogiem, jej byłego partnera.
Problem polega jednak na tym, że dziewczyna nie ma jednak pojęcia, jak wygląda jej nowy potencjalny szef, dlatego zupełnie nie spodziewa się tego, jak faktycznie potoczy się rozmowa kwalifikacyjna. Czy Destiny dostanie pracę u Oscara? Czy uda jej się zemścić na byłym partnerze? A może przeznaczenie przyszykowało dla niej zupełnie inny scenariusz? Po odpowiedzi na te pytania odsyłam Was do lektury.
Muszę przyznać, że opis tej historii zupełnie nie przygotował mnie na to, co kryło się we wnętrzu pierwszej części pierwszego tomu "Before destiny teaches us to lie". Właściwie to nie do końca wiem, co mam na jej temat napisać, ponieważ mam w głowie pewien rodzaj chaosu. A tym chaosem bez wątpienia jest sama główna bohaterka — Destiny Joyce.
Karolina Szafrańska stworzyła postać, której imię i nazwisko na stałe powinno zastąpić definicję słowa chaos we wszelkich słownikach, w których ten wyraz występuje. I chociaż mogłoby wydawać się inaczej — jest to zdecydowanie komplement. Nie przypominam sobie, abym kiedykolwiek, a książki czytam nie od dziś, poznała bohaterkę, która, choć w maleńkim stopniu było do niej podobna. I chociaż jestem przekonana, że wiele osób będzie miało zastrzeżenia co do jej kreacji, bo przyznaje, że miejscami zachowywała się, jakby była niezrównoważona psychicznie, mnie osobiście bardzo się to podobało, ponieważ niejednokrotnie jej teksty rozbawiały mnie do łez.
Jeżeli chodzi natomiast o to, co mi się nie podobało, zdecydowanie było to nadużywanie sformułowania "Nienawidzę cię", które po pewnym czasie zrobiło się dla mnie zwyczajnie nudne. W pewnym momencie miałam wrażenie, że autorce zabrakło pomysłu na to, jak ripostować teksty głównych bohaterów, więc aby zakończyć ich kłótnie, za każdym razem przytaczała tekst o wzajemnej nienawiści.
Jeśli mam natomiast spojrzeć na książkę, jako całość to trochę żałuję, że została ona podzielona na dwie części, ponieważ odczuwam niedosyt po jej przeczytaniu. Mieliśmy tutaj bardzo długi wstęp, który skupiał się na utarczkach słownych między głównymi bohaterami i tym, jak nieświadomie zakochują się w sobie. Natomiast, kiedy wreszcie romans miał szansę ruszyć z kopyta, nastąpił koniec, który dodatkowo zasiał we mnie nutkę niepewności i sprawił, że w mojej głowie pozostało bardzo wiele pytań bez odpowiedzi.
Nie da się ukryć, że "Before destiny teaches us to lie" jest dość specyficznym dziełem, dlatego zapewne nie wszystkim czytelnikom przypadnie ona do gustu. Mnie jednak się podobała. Uważam, że był to jeden z ciekawszych debiutów, które czytałam w przeciągu ostatniego roku, dlatego będę z niecierpliwością czekać na kontynuację losów Destiny i Oscara, ponieważ jestem przekonana, że autorka nie pokazała jeszcze stu procent swoich możliwości.