„Kochanka, matka, morderczyni. Pierwsza kobieta, która samodzielnie władała Rosją.”
„Caryca” to powieść historyczna autorstwa Ellen Alpsten, wydana przez Wydawnictwo Marginesy.
Marta to piękna, młoda i ambitna dziewczyna, której nie oszczędza los. W momencie, kiedy zostaje ona sprzedana na służbę, jej świat wywraca się do góry nogami. Codziennie doświadcza okropności, jest świadkiem sytuacji, które nie powinny mieć miejsca. W akcie desperacji popełnia zbrodnię i musi dalej uciekać. Jak dalej potoczyła się droga Marty do zostania carycą Katarzyną? Tego dowiecie się właśnie z „Carycy”.
Na wstępie powiem, że niejednokrotnie wmawiałam sobie, że tematy historyczne nie są dla mnie jakkolwiek fascynujące. Suche fakty, które miały miejsce gdzieś tam w odległej przeszłości, zero angażującej czytelnika akcji i postaci przemaglowane już wielokrotnie… A gdyby tak stworzyć coś, co wciąga, angażuje, przybliża esencję dawnych czasów, a do tego sprawia, że nie możemy oderwać się od lektury? Ano właśnie! Już kilkukrotnie przekonałam się, że powieści historyczne nie muszą być złe. Tak też było i w tym przypadku.
„Caryca” od początku wciąga, ale w takim dość tradycyjnym stopniu. To, co dzieje się jednak później, to istny miszmasz wszystkiego, co sprawia, że czytamy z wypiekami na twarzy. W książce opisane są szokujące sceny, z których aż wylewa się brutalność. Zachowania społeczne w obliczu wojny i zagrożenia, niesprawiedliwość, pogarda, choroby, śmierć, upokorzenie, molestowanie, gwałty, nędza, poronienia, które były zupełną normalnością… Codzienność, w której trzeba było się odnaleźć, aby nie ściągnąć na siebie jakiegoś większego zła.
Marta od początku nie miała łatwo. Wstyd, którego musiała doświadczać. Cierpienie, na które musiała zezwalać. Nieposłuszeństwo wobec pana, jego najgorszy wymiar w postaci zabójstwa, na które musiała się zdobyć, choć mogła sama na siebie wydać wyrok… To wszystko sprawiało, że kibicowałam Marcie z całego serca. Za każdym razem, gdy los nie był dla Marty łaskawy, było mi przykro, ale też przepełniała mnie nadzieja, bo wiedziałam, że Marta ze swoją ambicją i dzięki sprytowi i odwadze, wyjdzie w końcu na prostą.
Nie do pomyślenia aktualnie jest to, że kobiety mogłyby być traktowane znowu w tak odrażający sposób. Mężczyzna mógł mieć wszystko. Czy to za sprawą swojej pozycji, majątku, czy siły fizycznej. Prawa nie były respektowane w jakimkolwiek stopniu. To, że Marta miała momentami lepiej, zawdzięczała jedynie chwilowym napływom szczęścia i kilku osobom, dzięki którym zupełnie nie stoczyła się na dno. Swoją drogą, Marta, mimo tak paskudnych przeżyć, zawsze trafiała na jakieś bardziej porządne osoby w otoczeniu, czy na ten mały szczęścia łut, który wiele razy jej się trzymał. Inaczej ta historia mogłaby się zakończyć tragicznie zbyt szybko.
Bardzo uderzyło mnie jedno zdanie z książki. Nie przytoczę go dokładnie, ponieważ nie zapisałam cytatu, ale była tam mowa o tym, że często urodzenie się jako kobieta jest już karą. Wszystko to, co spotyka kobietę, jest wynikiem tego, że zwyczajnie nie jest mężczyzną. To się w głowie nie mieści. I nie mieści się w głowie to, co jest opisane w książce.
Oczywiście w książce są opisane również zachowania arystokracji, rozpusta, biesiady, kontrowersyjne preferencje seksualne, sposoby brutalnego karania za byle co, tortury… Więc uprzedzam osoby bardziej wrażliwe – książka jest dość mocna i momentami obrzydliwa. Mimo to, naprawdę ciekawie się płynie przez życie Marty, wraz z nią, ramię w ramię. Siła Marty jest tak motywująca i udzielająca się, a jej funkcjonowanie przy każdej roli, jaką musiała przybierać tak fascynujące i intrygujące, że dla samego tego fakty warto książkę przeczytać.
Same rządy Piotra Wielkiego były dla mnie mniej angażujące niż wszystko to, co przytrafiało się Marcie, ale dla fanów powieści historycznych znajdzie się też ciekawe społeczno-wojenno-rosyjskie tło i ciekawie oddany duch czasów. Plusem, jak dla mnie, jest to, że książka nie ma wydźwięku typowo historycznego i nastawienia na zbędne, dłużące się opisy. Oczywiście znajdziemy obraz sytuacji, ale również wymagania, jakim musiała sprostać Marta/Katarzyna, jej obawy, nadzieje i codzienność na każdym etapie życia.
Nie do pomyślenia aktualnie jest to, że kobiety mogłyby być traktowane znowu w tak odrażający sposób. Mężczyzna mógł mieć wszystko. Czy to za sprawą swojej pozycji, majątku, czy siły fizycznej. Prawa nie były respektowane w jakimkolwiek stopniu. To, że Marta miała momentami lepiej, zawdzięczała jedynie chwilowym napływom szczęścia i kilku osobom, dzięki którym zupełnie nie stoczyła się na dno. Swoją drogą, Marta, mimo tak paskudnych przeżyć, zawsze trafiała na jakieś bardziej porządne osoby w otoczeniu, czy na ten mały szczęścia łut, który wiele razy jej się trzymał. Inaczej ta historia mogłaby się zakończyć tragicznie zbyt szybko.
Bardzo uderzyło mnie jedno zdanie z książki. Nie przytoczę go dokładnie, ponieważ nie zapisałam cytatu, ale była tam mowa o tym, że często urodzenie się jako kobieta jest już karą. Wszystko to, co spotyka kobietę, jest wynikiem tego, że zwyczajnie nie jest mężczyzną. To się w głowie nie mieści. I nie mieści się w głowie to, co jest opisane w książce.
Oczywiście w książce są opisane również zachowania arystokracji, rozpusta, biesiady, kontrowersyjne preferencje seksualne, sposoby brutalnego karania za byle co, tortury… Więc uprzedzam osoby bardziej wrażliwe – książka jest dość mocna i momentami obrzydliwa. Mimo to, naprawdę ciekawie się płynie przez życie Marty, wraz z nią, ramię w ramię. Siła Marty jest tak motywująca i udzielająca się, a jej funkcjonowanie przy każdej roli, jaką musiała przybierać tak fascynujące i intrygujące, że dla samego tego fakty warto książkę przeczytać.
Same rządy Piotra Wielkiego były dla mnie mniej angażujące niż wszystko to, co przytrafiało się Marcie, ale dla fanów powieści historycznych znajdzie się też ciekawe społeczno-wojenno-rosyjskie tło i ciekawie oddany duch czasów. Plusem, jak dla mnie, jest to, że książka nie ma wydźwięku typowo historycznego i nastawienia na zbędne, dłużące się opisy. Oczywiście znajdziemy obraz sytuacji, ale również wymagania, jakim musiała sprostać Marta/Katarzyna, jej obawy, nadzieje i codzienność na każdym etapie życia.
Dodatkowo świetne jest to, że w książce rozpisane są postaci, dzięki czemu możemy sobie uporządkować wiedzę. Otrzymujemy więc nie tylko wartką akcję, namiętności, intrygi i ciekawostki, ale też i możliwość sprawnego ogarnięcia całości.
Jeśli macie ochotę na powieść historyczną, która wciągnie Was do granic możliwości, sięgnijcie po „Carycę”. Może Wam się wydawać, że to nie Wasz klimat, że będzie nieciekawie, ale gwarantuję Wam – WARTO.
Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu Marginesy.