Na pewno, pierwsze co rzuca się w oczy, to okładka. W przypadku tej książki, jest ona bardzo klimatyczna i zwracająca uwagę. Z pewnością jest to zaleta i wiele osób sięgnie po tę lekturę właśnie ze względu na nią. Ślady krwi wyraźnie odznaczające się od spokojnej infrastruktury oraz ciemna sylwetka mężczyzny idącego ulicą dają wielkie możliwości do przetestowania swojej wyobraźni.
„Polityka ma zawsze brudne ręce, lecz nie powinny one być okrwawione. Polityk może być przestępcą, jednak nie wolno mu zostać zbrodniarzem.”
Akcja powieści toczy się pod koniec XIX wieku, głównie w Warszawie. Moskwianin, Estar Pawłowicz Van Houten zostaje wysłany do stolicy Księstwa, aby złapać przestępcę, który w okrutny sposób zabija niewinne kobiety. Ich ciała są znajdowane w strasznym, makabrycznym stanie. Po pierwsze, przed śmiercią prawdopodobnie były gwałcone, ich wnętrzności były rozpruwane, a twarz palona przez kwasy. Tropów jest wiele, a sam urzędnik do zadań specjalnych jest co chwile prowadzony na fałszywe poszlaki. Tak naprawdę tutaj każdy może być wmieszany w zbrodnie, a sam Van Houten może liczyć tylko na siebie. Także w międzyczasie na głównego bohatera czyha wiele pułapek i wielkie niebezpieczeństwo.
Podczas czytania miałam wielki mętlik w głowie. Było to spowodowane oczywiście tym, że nie umiałam zapamiętać ogromu nazwisk i stanowisk postaci. Przez co także musiałam się niejednokrotnie wracać i przypominać, kto kim był. Niestety w niektóre wydarzenia nie umiałam się wczuć, może właśnie dlatego, że w tej książce jest wiele postaci, a może XIX wiek nie jest moim ulubionym w powieściach. Na pewno doszłam do wniosku, że wolę jednak kryminały, których akcja toczy się w czasach współczesnych. Po prostu lepiej mi się takie czyta. I tutaj nie mam żadnych zarzutów do autora, ponieważ Carska Roszada jest interesującą powieścią, gdzie dzieje się naprawdę wiele. Niektóre wątki mi się dłużyły, drugie trochę nudziły. Jest to jednak związane z moją wybrednością i oczekiwaniem większej akcji i napięcia, którego mi po prostu brakowało.
„Zawiść to najczęstsza z epidemicznych chorób wśród nieudaczników, karierowiczów, trutniów i złodziei”
Zaletą powieści z pewnością jest narracja. Jest ona trzecioosobowa, ale większość wydarzeń jest opisywana w oparciu o głównego bohatera. Czasami sposób pisania autora wydawał mi się nieco ironiczny i zdystansowany, co także przypadło mi do gustu. Może to tylko moje wrażenie, a może specyficzny styl pisarza? Na pewno Melchior Medard wiele poświęcił temu, aby język tej historii był jak najbardziej rzeczywisty i oddany epoce. Powiem szczerze, że książkę czytało mi się bardzo przyjemnie i wciągnęła mnie. Byłam bardzo ciekawa tego, kto stoi za tymi zbrodniami i w jaki sposób bystry umysł urzędnika do zadań specjalnych rozpozna sprawcę. Kolejnym plusem jest sam główny bohater. Spodziewałam się pysznego pana z nadwagą, który pozjadał wszystkie rozumy, a tutaj bardzo miła niespodzianka mnie spotkała. Estar Pawłowicz, to przystojny mężczyzna w średnim wieku, wysportowany i dbający o siebie. Dodatkowo jest on niesamowicie inteligentny i kulturalny. Jeszcze jedną, ogromną zaletą są cytaty przy kolejnych rozdziałach. Są to teksty znanych bardziej lub mniej osób, albo fragmenty wierszy. Zawsze lubiłam taką formę zaznaczania rozdziału [nie wiem jak to nazwać tak naprawdę]. Sprawą oscylującą na plus jest z pewnością opis morderstw. Jest on jak najbardziej minimalny i nie przesadzony. Odbiorca otrzymuje potrzebny mu zarys zmasakrowanego ciała, ale nie odczuwa żadnego zniesmaczenia. Wszystko skupia się na samych poszlakach i poszukiwaniu przestępców.
Reasumując wszystkie za i przeciw, mimo wszystko, więcej jest tych pozytywów. Każdy minus jest związany tylko i wyłącznie z moim gustem czytelniczym i wybrednością. Melchior Medard napisał naprawdę godną uwagi książkę, która umili niejednemu czytelnikowi czas. Carska Roszada z pewnością jest powieścią dla fanów historii, kryminałów i sensacji. Z mojej strony, mogę Wam polecić tę lekturę.