„Z każdym meczem jesteś o jeden mecz bliżej do zostania największą tenisistką, jaką widział świat. Nie urodziłaś się tą osobą. Urodziłaś się, by nią zostać.”
Carrie od najmłodszych lat była zarażana przez ojca pasją do tenisa, który w młodości sam był znanym zawodnikiem. Matka dziewczyny była sceptycznie nastawiona do tego pomysłu jednak jej ojciec widział w niej przyszłą gwiazdę tego sportu. I nie pomylił się!
Carrie już jako nastolatka przykładała się do treningów i całej strategii najlepiej jak mogła, dzięki czemu szybko zaczęła odnosić znaczące sukcesy. Niestety jej upór i chęć dążenia do celów za wszelką cenę zrobiły z niej nieczułą osobę, nastawioną tylko na wygraną. Nie liczyła się z uczuciami innych, niekiedy nawet ojca. Mimo wszystko kariera potoczyła się po jej myśli, wiele rekordów, najwięcej tytułów, można w spokoju przejść na emeryturę. Do czasu aż nie pojawi się zawodniczka, która nagle będzie chciała wyprzedzić we wszystkich rankingach Carrie, a tej da to kopa by w wieku prawie 40-lat wrócić na korty i raz na zawsze zapisać się w kartach tego sportu!
Ah cóż mogę powiedzieć…uwielbiam książki Taylor Jenkins Reid. Kocham w nich w nawiązania do innych jej historii, tak jak tutaj do „Malibu płonie” czy „Daisy Jones and the Six”. Wszystkie jej dzieła są o niesamowicie odważnych i dzielnych kobietach, które w życiu nie mają łatwo, jednak robią wszystko by na koniec móc sobie powiedzieć „zrobiłam wszystko by być kimś”.
Wracając już do tej historii..gdyby Carrie Soto żyła naprawdę byłabym jej ogromną fanką i z zapartym tchem śledziła jej życie i karierę! Ostatnio trochę więcej zaczęłam oglądać tenisa i mam wrażenie że czytałam biografię jakiejś wielkiej tenisistki naszych czasów, cudownie było śledzić wszystkie te mecze, turnieje i kolejne etapy przygotowań do nich.
Carrie..wow co to za uparta kobieta! Powiem Wam, że nawet podobało mi się to że nie była kolejna miłą i słodką dziewczyną tylko pewną siebie i bardzo kontrowersyjną SIEKIERĄ z ciętym językiem.
Ojciec Carrie..co tu dużo mówić, ich relacja to coś pięknego i na stopie rodzinnej i na linii zawodniczka-trener. To ile serca i pracy wkładał w nią jako sportowca, na prawdę widać było ile go to kosztowało tym bardziej że niekiedy ciężko było wyczuć granicę między rodzicem a mentorem.
Ta książka zostanie ze mną na pewno długo, nigdy się nie zawiodłam na tej autorce i oby tak dalej, a Wam z całego serducha polecam historię Carrie. Totalnie zatracicie się w świecie tego sportu, który jest naprawdę emocjonujący.
PS. Strona 330 rozerwała mi serce