Tę książkę wybrałam do recenzji świadomie. Wiele osób ją poleca, ma naprawdę świetne opinie i miałam się nieco przekonać do fantastyki, z której miałam wrażenie, że wyrosłam. Tu zdania wielu osób są podzielone, bo podobno można w tym gatunku się zatopić, ale w tych książkach bardziej dorosłych. Nie wiem, czy mi się to udało...
Już do sięgnięcia po tę książkę zachęca okładka. Jest prześliczna, a na żywo prezentuje się jeszcze lepiej.
Drugą rzeczą, a właściwie osobą, jest Autorka. Czy Wy wiecie, że to Polka? No ja się dowiedziałam dopiero, jak chciałam poczytać kim jest, jakie książki pisze i skąd pochodzi. Po znalezieniu na portalu społecznościowym Autorki byłam w lekkim szoku, ale z drugiej strony, ostatnio jest u nas taka moda, że wydawane są powieści pod pseudonimem.
Jak się okazało, jest to debiutancka powieść spod pióra Catherine Cachee. Jak dla mnie, całkiem udana.
Ale do celu, zanim się za bardzo rozpiszę (w końcu komu chce się czytać kilometrowe wypociny 😋).
Po opisie można spodziewać się wielu róznych scenariuszy, spójrzcie sami:
"Poruszająca historia o przyjaźni, która jest silniejsza niż śmierć
Paix to wiekowe miasteczko, starannie ukryte w głębi lasu rozpościerającego się na północ od Strasbourga, zamieszkane przez tajemnicze istoty, które pragną żyć poza ludzką cywilizacją. Panujący tu odwieczny spokój zostaje pewnego dnia zakłócony przez brutalną napaść. Ci, którzy ocaleli z masakry, trafiają do ludzkiego świata, znanego im dotychczas jedynie z opowieści. Mimo strachu i uprzedzeń starają się go poznać i zrozumieć. Ale czy to możliwe, by między tymi dwoma tak odległymi od siebie światami kiedykolwiek nawiązała się nić przyjaźni?"
Opis pochodzi od wydawcy, wydawnictwa Novae Res. Myślę, że dużo osób zaintryguje.
I bardzo słusznie, bo to coś innego, świeżego.
Dla mnie ogromnym plusem jest to, że w książce dużo się dzieje. Nie ma takich momentów, że opisy ciągną się na kilometrach papieru. Nie, tu więcej jest rozmów i to jest ciekawy zabieg. Łatwiej się "wgryźć" w bohatera i poczuć to, co on. Dla mnie to jest największy plus tej książki.
A minus, no cóż, mimo, że to fantasy, to naprawdę brak tej powieści realizmu. Czasami mi się aż śmiać chciało z takich pierdółek, jak bieganie po chaszczach krzaków w lesie niosąc osobę na rękach. Ale z drugiej strony, czemu nie? W końcu to czysta fantastyka i wszystko jest możliwe.
Nie chcę Wam za dużo zdradzać z fabuły, bo każdy, nawet mały szczegół może się okazać spojlerem. Niestety, powiązania są pomiędzy absolutnie wszystkim. Mogę za to powiedzieć śmiało i bez wyrzutów sumienia, że fani gatunku będą zachwyceni. Jak na debiut, to uważam, że to jest coś bardzo fajnego i wartego przeczytania.
Osobiście nie jestem zachwycona tą książką. Ale jak już wspominałam, chyba wyrosłam z takiego typowego fantasy, nie potrafię się wciągnąć w takie historie. Zdecydowanie bliżej mi do kryminałów, czy powieści psychologicznych, czy po prostu realnych opowieści. Ale wiem, że bardzo dużo osób uwielbia takie klimaty, jak w tej książce się przewijają i zapewne mnóstwo z tych osób tą powieścią będzie zauroczone. Nudziłoby nam się, gdybyśmy mieli jednakowe gusta. Dlatego ja wracam do moich książek, a fantasy maniacy, bierzcie ją i czytajcie. Myślę, że się nie zawiedziecie.
Obiektywnie podchodząc do tej książki, moja ocena to 7/10. Pewnie gdybym lubiła ten gatunek, to bym się nad nią zachwycała, ale lektura mnie nieco znużyła 😉
Za możliwość przeczytania i zrecenzowania tej książki dziękuję serdecznie portalowi Na Kanapie 💗