W szpilkach od Manolo (2013)
kategoria: literatura kobieca, piękna
liczba stron: 232
cena: 29,90 zł
wydawnictwo: NovaeRes
ocena: 7,5/10
“Imię: Liliana
Wiek: czy to istotne? Ech, dobra, dwadzieścia pięć… dziesięć lat temu.
Stan cywilny: panna (jakie to idiotyczne, panną dawno już nie jestem), niech będzie singielka.
Zawód: zawodów miałam wiele, ostatnio miał metr osiemdziesiąt wzrostu, niebieskie oczy i kłamliwy jęzor.
Zwierzaki: kocham, posiadam, pieszczę.
Plan na najbliższy rok: nie zabić jednej takiej, znaleźć inną pracę, może… zakochać się?[1]“
CAŁKIEM KOBIECO
„W szpilkach od Manolo” to powieść idealna na długie jesienne wieczory, które dzień po dniu pukają do naszych okien. Pozwala nam się na moment oderwać od szarej codzienności. Pokazuje portrety mężczyzn, które są nam zarazem bliskie, jak i dalekie. W książce znajdziemy nie tylko płomienny romans, ale i intrygi na miarę niejednej, rzekłabym, kobiety z krwi i kości. Dokąd te szpilki prowadzą? Przede wszystkim do autorki Agnieszki Lingas-Łoniewskiej, która wiedzie nas w dość zabawny świat Liliany. Trzydziestopięciolatka bez męża, dzieci i z mamą na głowie, która ciągle wypomina jej, że ta nie ułożyła sobie życia. Znajome? Dla niektórych aż za bardzo. Ale nie ma co się dziwić. Rodzice, a w szczególności matki już tak mają, że martwią się o swoje pociechy. O Lilianę jednak nie trzeba się martwić. Kobieta doskonale potrafi poradzić sobie w każdej sytuacji. Przez swój cięty język nieraz napytała sobie biedy. Ale taki już jest jej urok, przez co zdobywa sobie wielu czytelników.
O samej książce jest mi dość trudno pisać, bo to jest raptem ponad dwieście stron tekstu, które znikają w mgnieniu oka. Przeczytałam książkę w jeden wieczór i od tego jednego wieczoru, zastanawiam się, co napisać, by przekonać innych do sięgnięcia właśnie po tę lekturę. Powieść jest lekka i czyta się ją szybko. I tu wielki plus dla autorki, bo jednak dalej trzymam się swojego sceptycznego stanowiska, że Polacy nie potrafią dość dobrze pisać, by dość dobrze się sprzedać. A co za tym idzie, książki wciąż są tylko średnie i nie trafiają do większego grona. Tu jestem zaskoczona, bo wśród koleżanek-blogerek czytałam wiele pozytywnych opinii na temat twórczości Agnieszki Lingas-Łoniewskiej. A i ja po lekturze zostałam wprost kupiona przez autorkę. Oczywiście możemy się czepiać, że taki kryminał to nie kryminał. A postać wulgarnej Liliany sprawia, że nasze wewnętrzne ja czuje się oburzone, że takie słowa wychodzą z ust bohaterki. Ale spójrzmy prawdzie w oczy. Schody do kariery są długie i kręte w szczególności w korporacji. To ciągły stres, to ciągła „walka” o przetrwanie. Czasami trzeba rzucić mięsem. Po technikum załapałam się do pracy w takiej większej firmie odzieżowej. Byłam dosłownie świeżynką. Grzeczna, ułożona… spokojna. Po pół roku pracy w wyznaczonym tempie, ciągłych telefonach, dbaniu o to, by wszystko było zapięte na ostatni guzik człowiek odczuwa takie napięcie. Rzuca „ku**ami” na prawo i lewo, i nikt nie ma o to pretensji. I pod tym względem ta książka oddaje polską bizneswoman. I jestem zachwycona kreacją Liliany, bo jest po prostu prawdziwa. Poza tym sama książka nie miała na celu być powieścią subtelną i poważną. Jeśli tego oczekuje się po literaturze kobiecej, to nie ma sensu dalej prowadzić jakikolwiek dialog. Literatura kobieca to dosłownie takie szpilki, atrybut niejednej kobiety. Sprawiają, że odrywamy się od świata z „tu” na świat „tam”. Sama powieść jakby propaguje samodzielność kobiet. To, że kobieta sukcesu nie potrzebuje dużej widowni. Wiadomo, ktoś kto decyduje się na życie w pojedynkę, jest jakby narażony na wiele czynników zewnętrznych. Największym czynnikiem zewnętrznym w powieści Agnieszki Lingas-Łoniewskiej jest matka. Huragan niezadowolenia, że jej córka jeszcze nie znalazła sobie męża. Tak jakby mąż był wyznacznikiem, czy kobieta ma dobre, czy niedobre życie. Tak jakby kobieta rodziła się po to, by zajść w ciąże i wychowywać swoje dzieci.
Książka jest takim małym studium przypadków: takich jak matka niezadowolona z tego, że jeszcze nie jest babcią; jak bizneswoman, która poświęciła się pracy; jak Michał, który jest portretem mężczyzny męskiego, ale i opiekuńczego; jak przyjaciółki Liliany, które są szalone, ale sprawiają, że książka z nimi jest przyjemniejsza… Ale to tylko część tego, co można znaleźć „W szpilkach od Manolo”. Polecam książkę, tym, którzy potrzebują w życiu czegoś optymistycznego. Mnie książka pozytywnie zaskoczyła. Jest zabawnie, jest miłośnie, jest też trochę męsko… Czego chcieć więcej?
_______________________
[1] Agnieszki Lingas-Łoniewska: W szpilkach od Manolo, Wydawnictwo NovaeRes, Gdynia 2013, s. 9
_______________________
Katarzyna Sternalska
~ eyesOFsoul ©