Gdy sięgnąłem po Niesamowite przygody Kwakwaka, który nie potrafił skakać Lilii Myronenko, w pierwszej chwili zauroczyła mnie okładka i jej ilustracja. Na niej znajdowała się przesympatyczna żabka przygotowana przez ilustratora, grafika Krzysztofa Fabrowskiego. Kwakwak, bo tak nazywa się główny bohater opowiadania dla dzieci (bajki), jest bardzo zadowolony, co widać już po jego roześmianych oczach. Budzi od razu sympatię czytelnika. Jak już jestem przy ilustracjach, to dodam, że w środku książeczki znajdziecie inne podobne stylem, co na okładce książki. Dla mnie największy plus tej pozycji to właśnie obrazki, które przypominają mi te ze znanych bajek telewizyjnych. Może niektórzy uznają je za bardzo dopieszczone, ale mnie takie bardzo odpowiadają.
Jak zwykle, gdy piszę recenzję, poszukuję informacji o autorze danego tekstu. Nie inaczej było z autorką Kwakwaka. Moje poszukiwania okazały się próżne. Na stronie Wydawnictwa Agrafka... nic, wszechwiedzący wujek gogle prócz księgarń nie podał mi nic takiego, co mógłbym Wam przekazać. O okładce już nietypowo, napisałem we wstępie, a więc przyszedł czas na zawartość.
Jak już wcześniej pisałem przy recenzjach książek dla dzieci, każda powinna zawierać jakieś mądre, czy ważne przesłanie dla młodego odbiorcy, pewien morał, który powinien wypłynąć po przeczytanej lekturze. Czy taki można znaleźć w niniejszej opowiastce?
Przenieśmy się wcale tak niedaleko, bo na ogromne bagnisko, które zwane jest Źródlanym Grzęzawiskiem. To właśnie tam mieszka główny bohater, mały, zielony Ropuch, który został nazwany Kwakwakiem. Jak wspomniałem, żabka z okładki jest uśmiechnięta, zadowolona ze swojego żabiego życia, jednak gdy zaczniemy czytać bajkę, to okazuje się, że ropuszce nie za bardzo jest do śmiechu. Dlaczego? Ropuch ma nie lada problem, ponieważ, jak pewne zauważyliście po tytule, nie potrafi skakać. Było mu bardzo smutno, że inne żabki umiały skakać, a jeszcze bardziej było mu przykro, gdy inne ropuszki, widząc Kwakwaka, specjalnie przeskakiwały jedna drugą, by sprawić mu przykrość. W tej traumie Kwakwak marzył, by inne żaby straciły swoje umiejętności skakania, a on będzie je bił po brodawkowatych, zielonych grzbietach. Ten plan zemsty siedział głęboko w umyśle napiętnowanej żaby i dawał nadzieję na lepsze jutro, na zdecydowanie lepszą przyszłość.
Kwakwak zapatrzony był we władcę bagniska, w potężnego krokodyla, zwanego Filimonem. Ów gad w ogóle nie dbał o swoich mieszkańców, co wcale nie przeszkadzało Kwakwakowi, który zapatrzony był na bogactwo swego króla. Chciał być taki jak on! Pewnego razu, gdy siedział na dużym liściu przepięknej lilii, rozmarzony o władzy i bogactwie, przyleciała do niego niebieskoskrzydła ważka, Alvina. Jak to bywa z żabami, Kwakwak chciał od razu połknąć jego potencjalny obiad, jednak ważka zaproponowała mu coś, o czym marzył przez swoje całe, krótkie życie. Okazało się, że nie jest zwyczajną ważką (czytaj: pożywieniem dla żab), ale ważką-czarownicą, która może zrealizować jego najskrytsze marzenia.
Czy mała żabka przyjmie propozycję od Alviny? Jak będzie się zachowywał, gdy będzie miał możliwość spełniania swoich marzeń i zachcianek? Jaki będzie dla innych? Czy dar bogactwa, przemocy wobec innych, zaspakajanie swoich żądzy jest właściwe?
Zapraszam do przeczytania książeczki razem z dziećmi, ponieważ temat jest bardzo trudny i nie jestem pewien, czy dzieci wyciągną z tekstu, to co najważniejsze. Dorośli muszą dziecku „po swojemu” zinterpretować to, co chciała przekazać autorka.
Recenzja powstała dzięki portalowi sztukater.pl, któremu dziękuję za egzemplarz książki.