Jeśli nie masz zamiaru i ochoty zabierać się za pełną biografię Steve’a Jobsa, to ta książka jest najlepszym możliwym wyborem. W formie skondensowanej otrzymujesz to, co najważniejsze w historii Apple i życiorysie tak wybitnej osoby, jaką był Steve Jobs. Bez zbędnego owijania w bawełnę, bez upiększania czy demonizowania. Jak rzetelny skrót biografii, tyle, ze pozbawiony cech charakterystycznych dla biografii.
Dywagować można nad tym jak autor podszedł do przedstawianej postaci. Książka została napisana oryginalnie w 2008, czyli jeszcze za życia Jobsa. Nie dotyczyło go zatem niepisane założenie, że o zmarłych mówi się dobrze albo wcale (tudzież względnie obiektywnie), a tylko mógł się obawiać gniewu samego zainteresowanego. Po przeczytaniu już ok. 50 stron mogłem jednak ze spokojem stwierdzić, że lektura pozbawiona jest takich przypadłości. Co prawda otrzymujemy prezesa Apple’a w wersji skompresowanej, ale nie zostały pominięte żadne informacje, które mogłyby spłycić wyobrażenie o jego osobie. Z jednej strony mamy geniusza i perfekcjonistę, z drugiej natomiast – despotę i człowieka rozchwianego emocjonalnie. Nie ideał, ale prawdziwego człowieka z krwi i kości, mającego zarówno swoje zalety jak i wady. Jedyny problem autora, to ustawiczna chęć obracania Jobsowych wad w niezbędny czynnik sukcesu.
Zdziwi się jednak czytelnik, który oczekuje po tej książce recepty na stanie się drugim Jobsem. Jest to raczej analiza człowieka przez pryzmat jego firmy i niebywałego sukcesu, jaki udało się mu osiągnąć. Mamy więc pewną ocenę psychologiczną prezesa Apple, co ciekawsze epizody z jego młodości determinujące poniekąd osobowość, a dalej obszerne opisy powstawania najważniejszych produktów Apple i sylwetki najważniejszych współpracowników Jobsa. Mamy okazję dowiedzieć się, jak konkretnie doszło do postania iPoda i iPhone’a, oraz poznać m.in. Jonathana Ive – głównego projektanta w Apple.
Książka należy do kategorii lektur lekkich i przyjemnych. Mimo, że traktuje w większości o tematach technicznych, to nie zanudzi czytelnika po kilkunastu minutach. Stara się w sposób prosty i przejrzysty przedstawiać zawiłe wydarzenia z historii Apple i nie uraczyć przy okazji wycinkiem z encyklopedii. W kilku przypadkach jednak nie udało się uniknąć wpadek i czytelnik całkowicie pozbawiony wiedzy o firmie z jabłuszkiem może mieć mały problem z łączeniem faktów czy zauważeniem różnic między pewnymi produktami. Poniekąd wadą, ale i zaletą jest również epizodyczna/przedmiotowy podział całej książki. Nie uświadczymy tutaj jednej spójnej i nadrzędnej chronologii – autor postanowił każdy rozdział skupić wokół konkretnego produktu lub osoby/firmy, opisując go od A do Z. Skutkiem tego czytelnik dostaje spójny przekaz odnośnie interesującego go ‘epizodu’ z historii firmy, ale przy okazji może się zgubić wykonując skoki w czasie i przestrzeni pomiędzy kolejnymi rozdziałami. Chronologia chyba nie jest mocną stroną pana Kahney’a.
Książka spodoba się wszystkim, którzy chcą poznać trochę dogłębniej sukces firmy Apple i jej prezesa, ale nie zamierzają czytać grubego tomiska z opisem całego życia Jobsa. Określiłbym pozycję „Być jak Steve Jobs”, jako taką biografię w wersji light. Dla większości zainteresowanych, przypuszczam, będzie to pozycja przynajmniej wystarczająca. Pomimo kilku przypadłości autora jest to książka bardzo dobra i zdecydowanie warta przeczytania.
Niech za potwierdzenie posłuży fakt, że czytałem ją przed lekturą „Steve Jobs” Waltera Isaacsona, i teraz, w porównaniu nadal wypada dobrze :)
[Recenzja pierwotnie opublikowana na blogu
www.zakladnik-ksiazek.pl]