Sagi rodzinne to książki, które są niczym dobry serial. Na początku poznajesz bohaterów, powoli zaczynasz się z nimi zżywać, aż wreszcie nie możesz doczekać się poznania ich kolejnych losów. Czy „Jesienne liście” są właśnie tego typu książką?
Historia dotyczy trójki przyjaciół i ich rodzin, których bieg wydarzeń na zawsze ze sobą splata. Zosia, Janek i Łukasz urodzili się w tym samym roku, mieszkają w jednej wsi Karkoszce, razem chodzą do szkoły. Z biegiem czasu zaprzyjaźniają się ze sobą, ale dorastanie i burza hormonów psuje ich dotychczasową dziecięcą idyllę.
Zosia marzy o wyjściu za mąż za Łukasza, jednak ten nie mogąc poradzić sobie z targającymi nim emocjami, postanawia zostać księdzem. Tymczasem Janek również nie radząc sobie z rodzącym się w nim uczuciu postanawia związać swoją przyszłość z Zosią. Jakie będą konsekwencje podjętych przez nich decyzji?
Historia trójki przyjaciół rozpoczyna się dla nas, czytelników, w latach 60-tych XX wieku i trwa aż do początku lat dwutysięcznych. Z każdym kolejnym rozdziałem poznajemy dalsze losy Zosi, Janka i Łukasza oraz ich rodzin. Losy te rozgrywają się na tle niektórych wydarzeń historycznych, które mają znaczenie także dla bohaterów.
Przyznaję, że to jedna z bardziej nostalgicznych i smutnych książek, jakie przyszło mi czytać. Przekazuje informacje na temat dawnych obyczajów, które zahaczały niekiedy o zabobony i nie pozostawiały wiele do myślenia. Ktoś umierał i trzeba było po prostu przejść nad tym do porządku dziennego. Ktoś zachorował, ale krążyły opowieści, że w ze szpitala już się nie wraca, więc nie podejmowano odpowiedniego leczenia. Do tego wszechobecne twierdzenie, że kobieta nie ma za wiele do powiedzenia i nadaje się tylko do pracy w domu i rodzenia dzieci. A w kwestii dzieci, ich bicie i wymuszanie na nich bezwzględnego posłuszeństwa jest na porządku dziennym i nikt nie widzi w tym nic złego. Daje to obraz tego, jak bardzo świat zmienił się od tamtych czasów.
To bezwzględne posłuszeństwo dzieci i bezkrytyczne przyjmowanie panujących obyczajów doprowadzają w tej historii do niejednej tragedii. I to nie tylko do tragedii natury fizycznej, ale też w kwestii emocjonalnej i duchowej. Ta powieść daje do zrozumienia, że współczesne problemy psychologiczne i osobowościowe istniały już dawno, ale nikt nie zajmował się nimi w odpowiedni sposób, czego efektem były przerażające wydarzenia. Autor porusza między innymi temat homoseksualizmu, pedofilii, a w ogólnym kontekście nieumiejętności radzenia sobie z emocjami i uczuciami. Wszak jeszcze niedawno nikt specjalnie się nimi nie przejmował...
„Jesienne liście” to opowieść, która wywarła na mnie niemałe wrażenie. To prawdziwa saga rodzinna, która wciąga od pierwszych stron. Nie określiłabym jej książką odkrywczą, bo sytuacje w niej opisane nie są żadną nowością, ale z pewnością jest warta uwagi. Porusza tematy i problemy, o których trzeba mówić głośno. Ukazuje, co może się wydarzyć, jeśli będziemy bagatelizować kwestie związane z ludzką psychiką. Uczy, aby nie skończyć, jak bohaterowie tej historii. Nie skończyć jak jesienne liście... Polecam.
Współpraca recenzencka z WasPos