Warszawa, 1940 rok; codzienność wydawała się wtedy jeszcze bezpieczna. Co prawda chodziły słuchy o atakach Niemców, jednak uważano to w dużej mierze za plotki. Do czasu.
Gdy wrodzy żołnierze zgodnie z rozkazami dzielą miasto, przesiedlając Żydów do nowo utworzonego getta, na mieszkańców padł blady strach. Już wcześniej na ludność żydowską nakładano coraz to nowsze obostrzenia, a ich majątki często rozkradano. Ludzie znikali bez śladu. A jednak dopiero tak jawne wyselekcjonowanie ich spośród tłumu warszawiaków sprawił, że wszyscy zaczęli drżeć o swoje życie. Jej znajomi także znikali, jeden po drugim- część wywieziona do obozów poza miastem, reszta zamordowana na progu własnych domów. Mimo tego Irena nie odpuściła, z jeszcze większą zawziętością niosąc pomoc tym, którzy jej potrzebowali. A wśród nich był Adam...Adam, któremu oddała serce.
Może to źle zabrzmi, lecz mam nadzieję, że zrozumiecie mnie właściwie- literatura wojenna/powojenna nie jest do końca moją tematyką. I to nie tak, że mam daleko w tyle historię naszego kraju; po prostu większość faktów czy dat nie trzyma się mojej głowy, dlatego uciekam w fantastykę. Tym razem jednak postanowiłam dać książce szansę, jako że nazwisko głównej bohaterki prześlizgiwało się już gdzieś wcześniej. Poniekąd też chciałam zaserwować sobie przyjemniejszą lekcję historii niż te za czasów szkolnych.
Bez zastanowienia można rzec, iż większość kobiet chciałaby być taka jak Irena Sendlerowa- odważna, sprytna, inteligentna, a do tego jednocześnie z gołębim sercem i twardym charakterem, gdy wymagała tego sytuacja. Daleko jej jednak do herosek znanych nam z fikcyjnych opowieści, bowiem jak każdy normalny człowiek bała się o bezpieczeństwo swoje i bliskich. Mimo tego nie poddała się, codziennie ratując czyjeś życie. Naprawdę podziwiam ją za to, co uczyniła; te wszystkie istnienia, które ocaliła przed straszną śmiercią! I wszystko to wiedząc, że sama nie jest nieśmiertelna. Wiadomo, że kiełkujące uczucie między nią a Adamem również stanowiło dla niej swoistą motywację, lecz nie przesłaniało jej świata. Była tam, by nieść pomoc. Nic dziwnego, że wielu do tej pory określa ją "Aniołem"- jak sama autorka zresztą.
Cieszę się, że Polska może chwalić się takimi ludźmi. Mam nadzieję, że w przypadku wojny (odpukać w niemalowane!) i współcześnie znaleźliby się ludzie, którzy nieśliby bezwarunkową pomoc, z narażeniem własnego życia bądź zdrowia. Wciąż w nas wierzę.
Anioł z Warszawy to zdecydowany must read dla każdego z nas. Nie jest to pozycja ukierunkowana na konkretnego czytelnika- mogą się w niej zaczytywać zarówno panie, jak i panowie, bowiem wątek miłosny między Ireną a Adamem jest tu zdecydowanie marginalny, tak więc nikt nie zostanie przytłoczony "nadmiarem" uczuciowości. Dzięki takim książkom mamy możliwość dokładniejszego poznania bohaterów wojennych czasów i nawet z tego powodu wydawanie takich lektur jest niezwykle ważne. Jak już wspomniałam, do historii czasów szkolnych zraziłam się już dawno, tak więc nie w smak jest mi czytanie książek typowo historycznych, gdzie autorzy przedstawiają suche fakty. A książki takie jak Anioł z Warszawy pozwalają mi chociaż trochę poznać wydarzenia sprzed lat. A przede wszystkim pozwalają nam poznać i pamiętać tych cichych bohaterów, którzy nie pojawiają się na kartach podręczników, acz jak najbardziej są tej pamięci warci.
Książkę znajdziecie u wydawnictwa Znak Literanova :)