Studiowałam w Katowicach kilkanaście lat temu, mieszkałam w akademiku w centrum miasta 4 lata (na ósmym piętrze o zgrozo!) i marzyłam o pracy w korporacji, ale życie potoczyło mi się inaczej. Dziś patrzę na to bez żalu, ale wcześniej była to dla mnie… porażka. Powieść Ady Kussowskiej „O, Ida” była dla mnie sentymentalną podróżą do czasów moich studiów i stawiania przeze mnie pierwszych zawodowych kroków. Ada, brawo, to było… bombowe!
Praca w korporacji to dla wielu młodych ludzi spełnienie marzeń. Ogrom możliwości nauki, szkoleń (polskich i zagranicznych) a przy tym i zwiedzania i poznawania nowych ludzi… Czy aby na pewno? Praca w korporacji to też nienormowany czas pracy, godziny nadliczbowe, praca pod presją czasu i stresu. Ciągły pośpiech. Ciągle za mało dajesz od siebie: energii i czasu dla firmy. Już czuję się zmęczona. A gdzie work-life balance? W tym wszystkim cudowna przyjaźń Idy, Bernadetty i Natalii – aż miło było mi je poznać i z ciekawością małego dziecka wręcz śledziłam ich perypetie służbowe i prywatne.
Pandemia i zamknięcie pracowników w ich domach, z korposzczurów zrobiła z ludzi korpożuli: „podsumowując definicję korpożula – korpoSZCZUR przynajmniej potrafił się ubrać. KorpoŻUL ani się specjalnie nie szanował, ani specjalnie nie wyglądał”. Ada Kussowska zdecydowanie, odważnie i bezkompromisowo pokazuje świat korporacji szczelnie zamknięty i zasłonięty mitami i przekonaniami. W powieści „O, Ida” Ada Kussowska oprowadza czytelnika po Katowicach, które mało kto zna i raczy czytelnika różnymi ciekawostkami. Snuje opowieść o tęsknocie za prawdziwą miłością i obnaża codzienne lęki każdego z nas i dryfuje po meandrach zakamarków ludzkich umysłów, emocji i uczuć. Konfrontuje nasze wyobrażenia o świecie i o nas samych z brutalną rzeczywistością. A praca, to tylko praca, ale czy bez pieniędzy da się żyć? „Być czy mieć”?
Bohaterki – kobiety, brawo Ada! Ida - „ z kwadratowym, płaskim kuprem. (…) Nogi pokryte cellulitem przy moich stu siedemdziesięciu siedmiu centymetrach prezentowały się jako długie i całkiem zgrabne. Kwadratowy tyłek zwieńczony był niezłym wcięciem w talii. Piersi, co prawda już nie te idealne, na których wzór stworzono kieliszki do szampana (te z XVII wieku, poczytajcie sobie!), ale cały czas przypominające bardziej skocznię narciarską niż zdechłą skarpetę, przy dobrym staniku ciągle wyglądały seksi”, Bernadetta - „sztunia bez grama cellulitu”, Natalia – szczupła, niska, w rozmiarze 38.
Nareszcie powieść, która nie romantyzuje miłości, związków, przyjaźni a wręcz brutalnie pokazuje, że znalezienie odpowiedniego, zdrowego psychicznie partnera (w okolicach trzydziestki i później), to droga przez mękę a randkowanie to swoista gra w kasynie, na początku trochę wygrywasz, by później wszystko przegrać. Ada mistrzowsko pokazała to na przykladzie Idy i Otto w Portugalii ;) Zawsze wsparcie kręgu kobiet jest najważniejszym elementem do zachowania psychicznej równowagi. Opowieści o seksie i masturbacji kobiecej w wykonaniu Ady Kussowskiej no chapeau bas! To ważny głos w sprawie seksualności kobiet! Chciałabym, żeby to tak wyglądało, bez żadnego tabu na co dzień.
Akcja powieści „O, Ida” jak w korporacji, pędzi na łeb, na szyję, ani się obejrzysz a jesteś wciągnięty w oko cyklonu korporacji i już tym żyjesz. A przy ostatniej kropce czujesz żal, że musisz się na chwilę pożegnać z Idą, Bernadettą i Natalią ale, ale! Drugi tom ich przygód już w sierpniu i nie mogę się doczekać :)
Bardzo przypadł mi do gustu bezkompromisowy styl i cięty język Ady Kussowskiej a użycie dialektyzacji i stylizacji środowiskowej przy pierwszoosobowej narracji, nadało powieści „O, Ida” wyjątkowego charakteru. Przekonajcie się sami!
Za egzemplarz do recenzji dziękuję Autorce Adzie Kussowskiej i Wydawnictwu Zysk i Ska.