Syreny recenzja

Wakacyjna książka na jesienny wieczór? A czemu nie ;) trzeba sobie jakoś ocieplić nadchodzące dni :)

Wakacyjna książka tylko w wakacje, a świąteczną książka tylko w święta? Czy jest Wam to bez różnicy?

--------------------------------------------------------------------------------------------------

Wiejska truskaweczka Majka na co dzień mieszka w Warszawie. Na wakacje wyjeżdża do nadmorskiego Burzewa, gdzie spędza miło czas z rodziną i pomaga wujkowi sprzedawać lody. Odwiedza też swoje przyjaciółki, które o dziwo – stały się sławne! A to za sprawą artykułu, w którym przedstawione są jako Syreny – kobiety, w których towarzystwie każdy spędzi wspaniały czas i niezapomnianą przygodę, Jako, że dziewczyny stały się główną atrakcją Burzewa, Majka postanawia napisać w tajemnicy artykuł, w którym przyjaciółki odegrają główną rolę. Wszystko byłoby o wiele prostsze, gdyby nie pewien przystojny dupek, który będzie chciał uprzykrzyć jej życie ;)

Ale się przy tej książce naśmiałam! Lekka, zabawna i momentami mocno pikantna! Potrzebowałam takiej przyjemnej lektury. I powtórzę to już po raz n-ty – nie chciałam jej kończyć! Każdy z bohaterów był tak pozytywny, że nie dało się ich nie polubić. A w szczególności Majka i Damian, których wymiana zdań była czasami przekomiczna. To co było między nimi wręcz elektryzowało, a i mocno rozgrzewało, jeśli wiecie o co mi chodzi :P Pierwszy raz nie przeszkadzały mi zdrobnienia w książce – wręcz przeciwnie, gdyby nie one to na pewno sporo by ta książka straciła. Wiejska dziewuszka, wiejska truskaweczka i przystojny dupek – no po prostu uwielbiam to! Tajemnice, zakłady, rywalizacja – wszystko to skutecznie podkręcało temperaturę podczas czytania, a do tego niekiedy powodowało niekontrolowane wybuchy śmiechu :p nic tak bardziej nie bawi jak uczenie się przez chłopaków robienia loda… ;) w sensie w budce, bo ja już przeczuwam co sobie myślicie :P Książkę jak najbardziej polecam, ja spędziłam z nią wspaniały czas i z miłą chęcią jeszcze kiedyś ponownie ją przeczytam :)