Erin Hunter powraca z kolejną częścią historii Ognistego Serca i Klanu Pioruna! Tym razem w „Ciszy przed burzą” obserwujemy odważnego kocura w jego nowej roli. Nie ma on łatwo – gorące lato daje kotom popalić, jego uczeń, Obłoczna Łapa, nie chce się go słuchać, a przywódczyni nadal nie otrząsnęła się po ostatniej traumie. W dodatku dawny wróg wciąż nie powiedział jeszcze ostatniego słowa...
Zdążyłam się już przyzwyczaić do luźnego stylu autorki – uodporniłam się odrobinę na powtarzające się imiona, a na ich spis na początku nie zwracam już większej uwagi (chociaż wciąż, dla zasady, go czytam). Dzięki temu łatwiej mi skupić się na fabule, a ta, trzeba przyznać, ruszyła w „Lesie tajemnic” do przodu i najwyraźniej nie ma zamiaru zwolnić! Dzieje się naprawdę dużo; Erin Hunter świetnie opisała, z jakimi konsekwencjami wiążą się odpowiedzialne funkcje i jakie przynoszą korzyści. Podoba mi się zachowanie Błękitnej Gwiazdy – jej mieszanki nastrojów i niezdolność do poradzenia sobie ze zdradą zaufanego kota. Ciągła nieufność, obojętność czy agresywna postawa idealnie pokazują, że nie trzeba zębów i pazurów, aby zranić, a rany te nie leczą się szybko...
Tempa nabiera też jeden z wątków miłosnych, aczkolwiek mam wrażenie, że stało się to dzięki sugestii osoby trzeciej. Uwielbiam kreację Obłocznej Łapy – z jednej strony dobry członek klanu, dbający o starszych, z drugiej – zbuntowany uczeń, który nie rozumie, co robi źle i dlaczego to źle. Poza tym smaczku lekturze nadają zwroty akcji i coraz to nowsze problemy, z jakimi kotom przyjdzie się zmierzyć w czasie wielkiej suszy. Ukazana tęsknota za rodzinnymi stronami czy przejmująca rozmowa Żółtego Kła i Ognistego Serca wynagradzają mi brak większego skupiania się na emocjach bohaterów (przy tej drugiej scenie aż miałam łzy w oczach; i tak zniosłam ją lepiej niż za pierwszym razem). Opisy otoczenia i tego, co się dzieje dookoła, wciąż są bardzo ładne.
Mimo to dopatrzyłam się paru rzeczy, które jakoś się ze sobą nie kleją, jakby autorka nie do końca wiedziała, co się w fabule zadziało. Tym, co najbardziej rzuciło mi się w oczy, to wyznanie długo skrywanej prawdy przez Żółtego Kła – narracja sugeruje, że Ogniste Serce o niczym nie miał pojęcia, chociaż kocica powiedziała mu to już jakiś czas temu. A gdy jeden kot zwichnął łapę, to wspomniane to zostało raz, góra dwa, a potem już bez żadnych trudności czy krzywienia się wspinał się i chodził, a sama łapa – jakby magicznie uzdrowiona.
Przedstawienie zakończenia zachęca do sięgnięcia po kolejne części – następuje zaskakujący zwrot akcji, a tu książka się kończy! Sama w takich momentach zazwyczaj się denerwuję, ale uważam to za bardzo dobry ruch, który, odpowiednio wykonany, rozpala ciekawość czytelnika do białości i zachęca go do dalszej lektury. Zwłaszcza jeśli historia obraca się o sto osiemdziesiąt stopni i nabiera zupełnie innych kolorów!
Pochłonięcie czwartego tomu „Wojowników” zajęło mi tylko jeden dzień – i naprawdę niczego nie żałuję. Polecam i młodszym, i tym trochę starszym – wykreowany przez Erin Hunter świat ma w sobie to coś, że przyjemnie się do niego wchodzi i potem jeszcze przyjemniej wraca po czasie.