„Pan Taro w Krainie Śpiących Talentów” Jolanty i Małgorzaty Berezowskiej to kolejna magiczna, ciepła i pouczająca pozycja na naszym dziecięcym, czytelniczym koncie. Choć opis wydawcy na okładce trochę mnie zmylił, to mimo wszystko książka okazała się na tyle tajemnicza i baśniowa, że wzbudziła nasz zachwyt – mój i moich małych czytelników.
Książka przeznaczona jest dla dzieci w wieku 6 - 12 lat. Opowiada o Panu Taro – nauczycielu muzyki, który musi odnaleźć talent swojego małego ucznia Kaito. Wyrusza więc w podróż, by poradzić się innych sławnych nauczycieli, w jaki sposób mógłby obudzić talent chłopca. Otrzymane rady nie są przekonywujące, aż Pan Taro trafia do magicznej Krainy Śpiących Talentów, strzeżonej przez Ospalca, który nie pozwala talentom połączyć się ze swoimi właścicielami. Z pomocą małego szarego ptaszka i Strachu, Pan Taro odkrywa historię Ospalca, pomaga mu zrozumieć, że nie powinien usypiać talentów, tylko uwalniać je zawsze wtedy, kiedy przyjdzie ich pora.
Morał płynący z tej opowieści nie jest dla mnie tak zupełnie jasny. Na pewno prowadzi do wniosku, że w każdym z nas drzemie jakiś talent, który tylko czeka, aby go obudzić. Aby do tego doszło, nie możemy jednak czekać i siedzieć z założonymi rękami, ale aktywnie go poszukiwać, przy czym kluczowa okazuje się rola nauczyciela – zaangażowanego i cierpliwego, potrafiącego, mimo zniechęcenia, walczyć o wytrwałość ucznia. I ćwiczyć, ćwiczyć.
Wątki Ospalca i płaczącej Ondyny dodatkowo pokazują, że warto czasami spojrzeć na świat inaczej, przełamać się i dostrzec jego piękno. Zbyt często żyjemy zgodnie z raz wczytanymi schematami, które zaciemniają nam obraz rzeczywistości i nie pozwalają cieszyć się życiem – pełnym przecież barw i możliwości.
Czytając, zwróciłam uwagę na piękny język tej opowieści. Jest melodyjny, kojący, przepełniony łagodnością. Takie same są ilustracje wykonane przez Dorotę Rewerendę-Młynarczyk – w pełni oddają baśniowy nastrój w opowieści. Wspominałam o mylącym opisie wydawcy, mówiącym o tym, że książka będzie prowadziła śladami mistrzów muzyki, z którego wywnioskowałam, iż opiera się na spotkaniach z wielkimi kompozytorami i przekazuje informacje o nich. Nic bardziej mylnego. Choć w tekście pojawia się Mozart i Szopen, nie dowiadujemy się wiele o ich dokonaniach.
Polecam tę lekturę czytelnikom, którzy może odrobinę nie wierzą w siebie, nie dostrzegają swojej wyjątkowości lub zniechęcają się łatwo na drodze do mistrzostwa w dowolnej dziedzinie. By talent mógł się rozwinąć, potrzebna jest wytrwałość i wsparcie. Wtedy dzieją się cuda.