Zoe wraca do domu z córeczką i chłopakiem Kyle’em. Nie było jej kilka lat. Jednak pogrzeb jej ukochanej babci sprowadził ją z powrotem w rodzinne strony. Babcia zostawiła jej w spadku brzoskwiniowy sad. Zoe jest tym bardzo zaskoczona, tym bardziej, że nie ma pojęcia o prowadzeniu sadu. Jednak postanawia podjąć wyzwanie, zrealizować życzenie babci i zająć się uprawą brzoskwiń. Jej chłopakowi pomysł się nie podoba, żąda natychmiastowego powrotu do ich domu. Jaką decyzję podejmie Zoe? Czy sprawi babci – zerkającej na nią z góry – przyjemność i przyjmie na barki prowadzenie sadu czy też się przestraszy i powróci do dawnego życia u boku Kyle’a? A może coś innego lub ktoś jest ją w stanie zatrzymać? Tym bardziej, że opuszczając kilka lat temu dom pozostawiła tutaj swoją wielką miłość Cruza Huntleya.
Powieść Denise Hunter Brzoskwiniowy świt jest oczywiście o miłości. To motyw przewodni wokół którego dzieje się cała akcja. Miłość do ukochanego, do bliskich, ale również do otaczającego świata. Czy warto mieć marzenia? Oczywiście, trzeba mieć świadomość tego co się chce osiągnąć, zrealizować w swoim życiu. Wystarczy odrobina odwagi, szczypta przebojowości, koszyk wytrwałości i mnóstwo cierpliwości. Kompilacja tych cech jest wystarczający do pełni szczęścia.
Zoe – pomimo wielkich obaw – podejmuje „męską” decyzję i postanawia prowadzić sad. Pomoc przyjaciół i rodziny oraz szacunek do pracy pomagają jej przetrwać trudne chwile zwątpienia i nieuzasadnione obawy o przyszłość plantacji. Trudna i ciężka praca przynosi niespodziewane efekty.
Denise Hunter – pod płaszczykiem łatwej i prostej opowieści o miłości – przemyca nam tematy trudne i dotykające wielu z nas. Trudna przeszłość, ucieczka od rodziny, ku - wydawać by się mogło ku lepszemu i prostszemu życiu, utrata zaufania bliskich i próby jego odzyskania czy też chęć naprawienia błędów młodości. Nie jest łatwo to wszystko odzyskać i naprawić, ale warto próbować. Trzeba mieć wielką odwagę, aby się przyznać do swoich błędów. Ale nasi bohaterowie tacy są. Błądzą, krzywdzą innych, być może czasem nieświadomie, ale mają odwagę pierwsi wyciągnąć dłoń.
W powieści Denise Hunter nie brakuje niespodziewanych zwrotów akcji i zaskakującego przyśpieszenia tempa w momentach napięcia czy chwilach grozy. Autorka serwuje nam podniebną podróż do zakamarków ludzkich dusz. Emocje i napięcie towarzyszą nam do ostatniej strony, do ostatniej wspólnej chwili z bohaterami.
Czy powieść ma pozytywne zakończenie? Nie liczcie na to, że ode mnie się tego dowiecie. Liczę, że powieść Was zainteresuje i sami będziecie chcieli poznać jej zakończenie. Uwierzcie mi, naprawdę warto. Czas spędzony przy lekturze nie jest stracony, przeciwnie, nie dość, że odbędziemy niesamowitą i ekscytującą podróż, to jeszcze dostaniemy od bohaterów darmową lekcję radzenia sobie w trudnych sytuacjach.
Powieść chwytająca za serce. Umiejętności pisarskie Denise Hunter, znakomity kunszt posługiwania się barwnym językiem, umiejętność zaciekawienia czytelnika oraz zasiania w nim ziarna niepewności i ciekawości potrafią zaskarbić sobie nie jedną duszę. Bo pisać pięknie, a zarazem ciekawie o sprawach trudnych i wzruszających nie jest łatwo. Tylko najlepsi to potrafią. A jak mieliśmy okazję się przekonać przy wcześniejszej twórczości, autorka do tego zacnego grona należy.
Jest to kolejna powieść Denise Hunter, którą miałam okazję przeczytać i mogę śmiało stwierdzić, że każda kolejna jest jeszcze lepsza od poprzedniej. Aż strach myśleć, co będzie dalej!
Polecam na jesienne, chłodne wieczory. Ciepły kocyk, kubek gorącej kawy i zastanie Was brzoskwiniowy świt!