“Ten wolny taniec z przeznaczeniem, cóż to za cudowny romans.”
Przełamujecie swoje czytelnicze granice, sięgacie po gatunki, które do tej pory omijaliście? Praktycznie za każdym razem omijałam thrillery szerokim łukiem, lecz tym razem doszłam do wniosku, że może nadszedł czas, by się przełamać i sięgnąć po książkę, która nie jest z gatunku fantasy. Cory Anderson napisała książkę o tajemniczym tytule “What beauty there is”, okładka przyciąga oko swoją prostotą, lecz po dokładniejszym przyjrzeniu się, możemy odnaleźć ukryte szczegóły, które są ważne dla książki. Motywy z okładki ciągną się przez całą książkę, każdy z rozdziałów jest udekorowany takimi samymi elementami, jakimi jest ozdobiona okładka. Książka przyciągnęła moje oko, a skąpy opis z tyłu książki tylko wzbudził moje zainteresowanie. Myślę, że trafiłam na kolejną książkę, która znajdzie się w mojej Topce na koniec roku.
“Dziwne, jak czasami nie rozpoznajemy chwil, które odmienią całe nasze życie. Uświadamiamy to sobie dopiero z perspektywy czasu.”
Historia Jacka Dahla rozpoczyna się w chwili, w której znajduję matkę, która popełniła samobójstwo. Swoim samolubnym czynem pozostawiła nastolatka i jego młodszego braciszka Mattiego w ciężkiej sytuacji. Ojciec chłopców siedzi w więzieniu, brak pieniędzy oraz widmo bezdomności pchają Jacka do wielu rzeczy, które mogą się skończyć tragicznie, nie tylko dla niego. Na jego drodze staje dziewczyna, Ava, która za wszelką cenę próbuje pomóc chłopakowi, nie tylko pomaga mu w trudnych chwilach, ale również pomaga odnaleźć pieniądze, które lata temu ukrył jego ojciec.
“Mawiają, że nie należy oglądać się za siebie. Ja jednak patrzę i cieszy mnie to.”
Spotykaliście się kiedyś, z tym że autor specjalnie bawi się numeracją rozdziałów? W “What beauty there is” Cory Anderson, podczas początkowego przeglądania książki, zauważyłam, że rozdziały się cofają w połowie książki. Od początku numeracja była w porządku od 1 do 33 rozdziału, aż nagle zauważyłam, że od 33 rozdziału zaczęły być odliczane w dół aż do pierwszego. Niezmiernie mnie ciekawił ten zabieg, ponieważ przyznaję się, że obawiałam się jakiejś pomyłki czy błędu drukarskiego, ale wydaje mi się, że rozgryzłam autorkę. Według mnie momentem kluczowym fabuły jest chwila, w której główny bohater otrzymuje wskazówkę, gdzie ukryte są pieniądze, które ukrył jego ojciec. Moment, który miał być zbawieniem dla Jacka, a tak naprawdę okazał się chwilą, w której po raz kolejny wpadł w niezłe bagno.
Przez całą książkę autorka potrafiła utrzymywać czytelnika w napięciu, a bohaterowie, których wykreowała, rozbudzali we mnie różne uczucia, oczywiście Jackowi i Mattiemu kibicowałam najbardziej, a wszystkich tych, którzy chcieli ich skrzywdzić, a przyznajmy, było ich sporo, chciałam udusić gołymi rękoma. Autorka potrafiła tak przelać uczucia w słowa, że sama nie potrafiłam nikomu dorosłemu zaufać w tej książce, wczuwałam się w sytuację Jacka i czułam się, jakbym sama uczestniczyła we wszystkich wydarzeniach z książki.
W chwili, gdy książka mnie wciąga, nie mam głowy, by zaznaczać cytaty, bądź bardziej wartościowe fragmenty w książce, przy lekturze tego tytułu, miałam ochotę jednocześnie całą powieść, okleić znacznikami, oraz nie odrywać się od niej nawet na chwilę. Książka jest pełna cytatów, które zapadają w pamięci, do tego jest napisana w naprawdę świetnym stylu. Książka jest brutalna, w taki prawdziwy sposób, przez co raz po raz odczuwałam realność tej historii.
Ava na początku każdego rozdziału wtrąca coraz to nowsze przemyślenia czy wspomnienia o Jacku, że praktycznie od samego początku można się domyślić, jaki będzie koniec, lecz to, co się wydarzyło, zaskoczyło mnie.
Historia Jacka, Mattiego i Avy zapadnie mi na długo w pamięci i będę na każdym kroku ją polecać. Dziękuję bardzo za egzemplarz do recenzji w ramach współpracy barterowej wydawnictwu You And Ya.