Zawsze, gdy mam dostęp do nazwiska Autora, które nie jest mi znane, czuję dreszczyk ekscytacji. Co mnie czeka? Autor urzeknie mnie stylem pisania oraz swoją historią i będę szukała lub czekała na inne książki? Czy raczej mnie zirytuje i z niecierpliwością będę czekała, ale na ostatnią stronę książki, po czym szybko zapomnę o opisywanej historii, a jeszcze szybciej wyrzucę z pamięci nazwisko Autora? Dlatego też w momencie, w którym dostałam ebooka z powieścią Wiktorii Wawrzyniak poczułam zew przygody i nutkę niepewności, czy mi się spodoba…
Pewnej listopadowej nocy na A1 doszło do wypadku samochodowego. W wyniku zderzenia ciężarówki z samochodem osobowym śmierć poniosła Anna. Jan, jej mąż siedział za kierownicą, ale, mimo iż to nie on spowodował katastrofę, tylko pijany kierowca TIRa nie umiał sobie wybaczyć. Nie potrafił też dotrzeć do córki Marii, która również załamała się na wieść o śmierci matki. W końcu za namową przyjaciela i jednocześnie lekarza psychiatry Jan decyduje się oddać córkę do szpitala psychiatrycznego, licząc, że to wyciągnie ja z marazmu i lekarze pomogą jej zapanować nad napadami agresji, podczas których stawała się nieobliczalna i stanowiła zagrożenie zarówno dla otoczenia, jak i samej siebie. Jan odczuwa ogromny dyskomfort w związku z podjęciem decyzji o oddaniu córki do szpitala psychiatrycznego. Targa nim nieokreślony niepokój, bo jest przekonany, że kiedyś już miał możliwość zapoznać się z obsługą szpitala. Tymczasem Maria zapada w śpiączkę i żaden z lekarzy nie jest w stanie jej z niej obudzić… Co się dzieje na terenie szpitala? Czy Jan podjął słuszną decyzję o pozostawieniu córki w obiekcie w tak trudnym momencie dla ich pomniejszonej rodziny? Niby mieli się nią zaopiekować specjaliści, ale czy to odpowiednia chwila, by zostawić ją samą w zupełnie obcym miejscu? Skąd nagle się wzięło u niego potęgujące uczucie niepokoju?
Autorka była mi wcześniej nieznana, ale już po pierwszych słowach odetchnęłam z ulgą: „Cisza. Fascynujące, w jaki sposób wtapia się w nią Ciemność”. Te zdania bardzo mnie zachęcały do zagłębienia się w lekturze. Rozdziały są podzielone na dni tygodnia. Ten zabieg bardzo mi się spodobał. Miałam wrażenie, że wraz z bohaterami wyrywam kolejne kartki z kalendarza. Historia głównie była przedstawiona oczami Jana, ale Maria również miała w powieści swój głos. Głos ów był dziwny, smutny, niepokojący i w pewnym stopniu bolał jak jątrząca się rana.
O czym właściwe jest Przebudzenie? Autorka prostymi słowami i w przyjemnym stylu poprowadziła mnie krętą ścieżką, ukazując meandry ludzkiej psychiki. Traumatyczne przeżycie, czy choroby takie jak depresja potrafią zamienić życie w koszmar. Podczas lektury nie sposób było nie pomyśleć o kondycji naszej ochrony zdrowia. Psychiatra leży i głośno kwiczy a leczenie dzieci i młodzieży jest prawie niemożliwe. Dokąd to wszystko zmierza? Nikt nic nie robi, liczba osób w różnym wieku cierpiących, chociażby na depresję z dnia na dzień dramatycznie wzrasta, tak samo, jak liczba samobójstw, bo ludzie nie mogą znaleźć profesjonalnej pomocy.
Nie za bardzo potrafię przypisać książkę do konkretnego gatunku, ale to według mnie zaliczyć można na in plus. Jest to dobra, przewrotna historia z bardzo zaskakującym zakończeniem. Krótka, płynna, mroczna, melancholijna, ale dająca do myślenia. Autorka w nietypowy sposób uzmysławia, jak ważna jest rozmowa z drugim człowiekiem. Poczucie obecności i wsparcia. Może to pomóc w pokonaniu bólu po śmierci najbliższej osoby. Polecam, ponieważ uważam, że ten debiut zasługuje na uwagę.
Za możliwość zapoznania się z treścią książki dziękuję Redakcji Sztukater.pl