Amy to młoda dziewczyna, która przeżyła ogromną tragedię. W wypadku straciła ukochaną mamę oraz wzrok. Od tego momentu jest skazana jedynie na siebie i nadopiekuńczego ojca, który zabrania jej wielu rzeczy. Oczywiście wszystko owiane jest chęcią zapewnienia bezpieczeństwa, jednak dziewczyna nie chce użalać się nad sobą i swoim losem. Ponownie odnalazła się w świecie i jak na osobę niewidomą świetnie sobie radzi. Samodzielnie uczęszcza na uczelnię, robi zakupy i wiele innych rzeczy. Na imprezy wychodzi po kryjomu ze swoim przyjacielem. To właśnie na jednej z nich poznaje mężczyznę, który zaintrygował ją swoim zapachem i głosem. Tym kimś był nie kto inny, tylko sam Trevor Owens.
Trevor to chłopak, który w młodości popełnił ogromny błąd, za który płaci cały czas. Aby spłacić dług walczy w nielegalnych walkach w klatce. Gdy w końcu udaje mu się zerwać z tym światem rozpoczyna swoją przygodę z boksem. Decyzję taką podjął ze względu na gniew, który w nim siedzi. Trevor nie radzi sobie z agresją i często ponoszą go nerwy. To dla niego szansa na to by pozbyć się negatywnej energii. Gdy zgadza się na trening w klubie McCoy’a nie spodziewa się, że spotka tam blondynkę z imprezy, która tak bardzo siedzi mu w głowie.
"..na moim ciele już na zawsze pozostaną blizny, które będą znakiem tego, co przeżyłem."
“Kiedy cię ujrzałem” to zdecydowanie romans, po który warto sięgnąć. Lekka historia, ciekawi bohaterowie, kilka sekretów i niewyjaśnionych spraw. To wszystko sprawia, że od historii nie można się oderwać. Autorka ma bardzo przyjemne pióro, co sprawia, że książkę czyta się bardzo szybko. Dodatkowo temat jaki został poruszony w książce z pewnością jest niecodzienny i przykuwa uwagę czytelnika.
Amy jest osobą niewidomą, jednak potrafi sobie świetnie radzić w życiu. Mi osobiście bardzo zaimponowała ta postać. Była silna w swojej kruchości. Nie wiem czy mnie zrozumiecie, ale chodzi mi o to, że mimo, iż nie wszystko było dla niej proste to każdego dnia starała się być lepszą wersją siebie. Nie chciała nikogo prosić o pomoc i robiła to tylko w wyjątkowych sytuacjach. Była pełna determinacji w swoich działaniach, przez co od samego początku czułam do niej ogromny szacunek. Z wielką przyjemnością mogłabym się z nią zaprzyjaźnić, uwielbiam takie realistyczne postacie, które sprawiają, że przywiązujemy się do bohaterów. Trevor również przypadł mi do gustu. No dobra, może nie od samego początku, ponieważ uważałam go za bufona. A wszystko przez swoje głupie docinki. Jednak później udowodnić, że jest naprawdę szczerym i opiekuńczym mężczyzną. Całkowicie ujął mnie swoją dobrocią w stosunku do Amy.
Jednak nie może być tak miło i przyjemnie przez cały czas. Niestety będę się czepiać pewnej rzeczy. A mianowicie zabrakło mi w książce jakiegoś boom. Wydaje mi się, że dla mnie ta historia jest za spokojna. Oczywiście tak mamy kilka bójek, lekki skok adrenaliny, jednak mi osobiście zabrakło czegoś co sprawiłoby, że nie mogłabym usiedzieć na tyłku w oczekiwaniu na kolejną część. I tak wiem, jest to pierwsza część, która ma za zadanie wprowadzić nas w całą historię, jednak będąc szczerą było tutaj tak wiele wątków, które nie zostały wykorzystane, że z lekka czuje się pod tym względem rozczarowana. Liczyłam na coś więcej jeżeli chodzi o przeszłość Trevora i wypadek Amy. Brakowało mi tego i uważam, że to jedyny minus tej historii.
Poza tym spędziłam miło czas podczas czytania. Najbardziej przypadły mi do gustu przepychani słowne pomiędzy bohaterami. Gdybyście widzieli mojego banana na twarzy podczas czytania to pewnie śmialiście się z mojej mimiki. (W sumie ciekawe co myśleli ludzie, którzy jechali ze mną w pociągu i widzieli jak szczerzę się do telefonu. Hmm.. zabawne.) Jestem ciekawa dalszych losów bohaterów, chętnie poznam ich dalszą historię i z pewnością sięgnę po kolejną część.
"Nie odejdę. Nie odpuszczę. Zapewnię jej bezpieczeństwo. Zrobię wszystko, by ją chronić."