“ (...) tak naprawdę człowiek jest wart tyle, ile jego słowo.”
“Amethyst. Yes, please” to kontynuacja losów Veriny i Zeny. Pary, która przeszła już niejedno, a samo zakończenie poprzedniej części mocno namieszało w ich relacji. Teraz przed tą dwójką najtrudniejszy test. Verina musi zmierzyć się z faktem, że kolejna osoba ją zawiodła, a wszystko w co wierzyła było kłamstwem. Droga do odzyskania zaufania będzie wyboista i niekoniecznie łaskawa, jednak Zena nie podda się tak łatwo.
Tym tytułem autorka udowadnia, iż potrafi zaskoczyć czytelnika i utrzymać go w niepewności. Fabuła tej części spodobała mi się znacznie bardziej niż “Of, course sir”. Choć z początku drażniły mnie te ciągłe powtórzenia “mój były szef” i sama akcja, która dosłownie bardzo powoli się toczyła, tak gdy tylko później lawina ruszyła, cała historia otrzymała potrzebną dynamikę i akcję. Akcję, od której nie można było się oderwać. Starzy wrogowie, nowe postacie i niespodzianki, które wyskakują nam raz za razem.
Zdecydowanie ten tom jest o wiele bardziej emocjonalny niż poprzednia część. Tutaj dostajemy wielki wór uczuć i emocji, oraz przeszłość, która brutalnie niszczy nam pewne wyobrażenie. Zwierzenie Zeny z traumatycznych przeżyć jakie ukształtowały jego charakter totalnie roztrzaskały moje serce na milion kawałków. Wątek, który tutaj został poruszony, zawsze bardzo mnie dotyka i sprawia, że ciężko jest przejść obok niego obojętnie. Autorka rewelacyjnie odwzorowuje uczucia i emocje jakie mogły gości w bohaterach, więc nawet pomimo całego przepychu ja widziałam w nich realne postacie, które posiadają swoje demony z przeszłości.
Pozostając na moment przy postaciach, tym razem przepadłam całkowicie jeśli chodzi o kreację Zeny oraz o zgrozo Kellera. Ci panowie totalnie mnie rozbroili. Potrafili zarówno mnie rozśmieszyć do łez ( w szczególności czarny humor tego drugiego) jak i wzruszyć ( i tutaj całkowicie mówię o Zenie, który pokazał nam swoją prawdziwą twarz).
Jednym z moich ulubionych wątków jeśli chodzi o tą fabułę są "tortury" Veriny skierowane w kierunku Zeny. Były one zarówno hardkorowe jak i kreatywne - mi osobiście miło się na to patrzyło. Bardzo dobrze czułam się czytając te fragmenty, gdyż ten lekki klimat wprowadzony przez autorkę mega mnie przyciągał. Cieszę się, że ta chemia między nimi nie stopniała, a jeszcze bardziej się nasiliła. Czerpałam samą przyjemność zatracając się w tej lekturze.
Niech was nie zmylą jednak moje same ohy i ahy, w środku ponownie pojawia się niebezpieczeństwo i nutka dramaturgii. Tak jak wspomniałam pojawiają się starzy wrogowie, którzy tak łatwo nie odpuszczą. A co najistotniejsze nowe postacie, również porządnie namieszają. Zaufanie to waluta, którą nie szasta się na prawo i lewo. Czy nasi bohaterowie wybiorą dobrze i zaufają swojemu wrogowi? Jaką cenę będą musieli za to zapłacić?
Oczywiście tego Wam nie zdradzę. Jednak mam nadzieję, że troszkę zachęciłam Was do przeczytania. Ja, jak najbardziej polecam tą historię i gwarantuję, że z każdym kolejnym rozdziałem ta historia jest coraz lepsza. Sama, nie mogę doczekać się kolejnej historii z tej serii, gdyż czuję, że to tam będzie się dopiero działo.. 🔥