Gdy niedawno przeczytałam książkę „O włos” z nowym bohaterem, myślałam, że pani Katarzyna Bonda pozostawiła swego ulubionego profilera, ale były to moje mylne przypuszczenia, gdyż właśnie niedawno premierę miała najnowsza część, siódma z kolei, z Hubertem Meyerem pt.: „Zimna sprawa.” Od poznania jego przygód zaczęła się moje spotkanie z jej twórczością, ale dopiero od tomu czwartego "Nikt nie musi wiedzieć" i "Klatka dla niewinnych" Niestety, nie miałam okazji poznać "Balwierza i pierwszych trzech części serii, ale to nie ma szczególnego znaczenia, gdyż przedstawiane sprawy mają zawsze swoje zakończenie.
Od pierwszych stron autorka przyciąga naszą uwagę tworząc dreszczyk emocji i aurę tajemniczości. Pani Katarzyna Bonda po raz kolejny potargała dokładnie swego ulubionego bohatera i postawiła go w trudnym położeniu. Skutki swoich decyzji Meyer ponosi również w tej części, gdyż wydarzenia z „Balwierza” wstrząsnęły nim dogłębnie i cały czas nie może pogodzić się ze stratą. Meyer, z niezrozumiałych dla siebie i innych powodów otrzymuje nominację na stanowisko szefa pionierskiego, utrzymywanego w tajemnicy Wydziału Wsparcia Dochodzeń, gdzie jest wdrażany jego nowatorski system wprowadzania śladów behawioralnych nazwany WERA, czyli Weryfikacja, Eliminacja, Rozkład, Analiza.
Jednym z pomocników Huberta jest młody aspirant Grzegorz Kaczmarek, który z osobistych pobudek przygląda się sprawie z 2014 roku, która nie została doprowadzona do końca, ale uznana jest za zamkniętą, czyli inaczej zakwalifikowana, jako cold case. Wówczas zaginęła rodzina Garbarczyków, która mieszkała na poznańskim Sołaczu, a teraz, po siedmiu latach, w ich domu policja natrafia na ciała zakopane pod tarasem. Odkrycie to okazuje się makabryczne i wskazuje na jakiś rytualny mord, gdyż ofiary są ułożone na foliowych płachtach i owinięte w kołdry, folię i taśmy, przypominając w ten sposób monstrualne kokony. Każda z ofiar została ubrana odświętnie, a przy sobie ma przymocowany krzyżyk i obrazek z wizerunkiem świętego. Zagadką też pozostaje, co z tym mają koty, owinięte sznurem z karneoli i pochowane niedaleko ludzi. Zanim jednak podążymy za tą sprawą, poznajemy najpierw, w pierwszych akapitach, Klarę Haselhof, która mieszka w Berlinie i jest w trakcie rozwodu ze swoim mężem Izaakiem. Pewnego dnia, gdy wraca do domu, znajduje pomiędzy książkami odciętą rękę. Wkrótce po tym widzi przerażającą sytuację, gdy jej pies bawi się ludzką ręką…
To zaledwie początek zawiłej, dziwnej i koszmarnej sprawy, wokół której pojawiają się nowe fakty, ale trudno jest dotrzeć do prawdy, gdyż Meyer napotyka mur milczenia, a wkrótce pojawiają się nowe ofiary. Już w poprzednich moich recenzjach pisałam, że pani Katarzyna Bonda jest mistrzynią w kluczeniu pośród zagadkowych wątków i umiejętnie potrafi tworzyć sekrety, zwodzić czytelnika i wprowadzać w ślepe zaułki, budując złożone historie.
Tym razem także nie odpuszcza swemu ulubionemu profilerowi i stawia go przed kolejnym, trudnym wyzwaniem. Jej najnowszy kryminał jest pełen zagadek, napiętej atmosfery i wątków, które zamiast wyjaśniać sprawę, jeszcze bardziej ją gmatwają. Osobiście jestem usatysfakcjonowana lekturą „Zimnej sprawy”, gdyż autorka zgrabnie prowadzi nas przez kolejne strony, podsuwając wciąż nowe okoliczności, dając okazję do analizy wydarzeń i próby rozwiązania tajemniczego morderstwa. Częściowo udało się jej mnie zaskoczyć, gdyż tylko w niewielkim stopniu domyśliłam się, kto jest zamieszany w tę sprawę. W zdumienie wprowadziło mnie wyjaśnienie zagadek, sposób i motywy przestępstwa, ale też ciąg dalszy związany z Hubertem. Sprawa Garbarczyków została wyjaśniona do końca, natomiast ziarno niepewności zostało zasiane w końcowych akapitach, gdyż wraca sprawa wydarzeń z Narwi. To tylko świadczy o tym, że jeszcze spotkamy się z Meyerem i nową sprawą, która z pewnością dostarczy kolejną porcję emocji.
Książkę przeczytałam, dzięki wydawnictwu Muza
https://ezo-ksiazki.blogspot.com/2022/05/1097-zimna-sprawa.html