Boliwia. Kobieta na krańcu świata recenzja

Boliwia. Kobieta na krańcu świata

Autor: @alison2 ·4 minuty
2012-08-22
Skomentuj
Polub, jeżeli recenzja Ci się spodobała!
Znalezienie dobrej książki na temat Boliwii w polskiej księgarni to nie lada wyczyn. Do zwykłej księgarni pewnie nie ma nawet po co zaglądać. Boliwia jest krajem mało znanym, a co za tym idzie, zapotrzebowanie na nią jest dość znikome. W internecie można znaleźć kilka przewodników, pięknie wydanych ale i potwornie drogich, a przez to dla większości nieosiągalnych. Jakież było moje zaskoczenie, gdy pomiędzy nimi odnalazłam niewielką książkę, znanej podróżniczki, Martyny Wojciechowskiej, i to za bardzo przystępną cenę. Trudno byłoby nie skorzystać z takiej okazji, po prostu musiałam przeczytać tę książkę. Zajęło mi to niewiele więcej niż jedną godzinę. Godzinę, o której nie mogę przestać myśleć...

Sięgając po książkę, nie wiedziałam, że została ona napisana na podstawie programu, w którym to pani Martyna odwiedza najdalsze zakątki świata, by przyjrzeć się mieszkającym tam kobietom. Jako że programu nigdy nie widziałam, zupełnie nie byłam przygotowana na książkę, którą miałam przed sobą. Spodziewałam się dziennika z podróży, pełnego wskazówek, co należy zobaczyć, będąc w tym odległym miejscu i ciekawostek na temat tamtejszej kultury. Początkowo nic nie wskazywało na to, bym się myliła. Pierwsze strony książki nie różnią się od typowego przewodnika. Znajdziemy tu informacje o konsulatach, wizie, przelotach, walucie, hotelach, czyli to, czego może oczekiwać turysta przed podróżą. Wszystko przedstawione jest bardzo kompaktowo i przejrzyście i dość adekwatnie do mojego stanu wiedzy (zabrakło mi jedynie istotnej informacji na temat szczepienia przeciwko żółtej gorączce.

Dalej będzie nam dane podziwiać cudowne zdjęcia, przedstawiające najbardziej interesujące miejsca Boliwii, które po prostu trzeba odwiedzić. Zdjęcia tak piękne, jak tylko możemy się spodziewać, sięgając po książkę, na której okładce widnieje znak National Geographic. Nawet niewielki format nie ujmuje im uroku – rewelacyjna jakość, soczyste kolory, obrazy, którym nie sposób się oprzeć.
Gdy już na dobre rozmarzyłam się podziwiając przepiękne zdjęcia, na ziemie sprowadziły mnie suche i bardzo niepokojące statystyki na temat sytuacji boliwiańskich kobiet. Jedna niewielka strona książki, zdołała w jednej chwili zburzyć sielski obraz tego kraju. Jedna niewielka strona była dopiero zapowiedzią tego, co miało nastąpić...
Dalsza część książki to niesamowita historia 35-letniej kobiety, Carmen Rojas. Kobiety-wojowniczki, w podwójnym tego słowa znaczeniu.

Carmen miała być najzwyklejszą kobietą. Taką, której do szczęścia nie jest potrzebne wykształcenie ale mąż, o którego będzie mogła dbać, dzieci, które będzie mogła wychowywać i dom, o który sama bedzie musiała się troszczyć. Tak pewnie by się stało, gdyby jej mąż nie okazał się wyjątkowym sadystą. Przez lata znosiła przemoc, upokorzenia, zdrady, tłumacząc sobie, że tak właśnie wygląda los kobiety i nie ma innej drogi. Dopiero gdy zaczął zmuszać ją do usunięcia kolejnej ciąży, coś się w niej złamało. Uciekła z domu, zamieszkała na ulicy, po cichu wierząc, że to krótkie rozstanie coś jeszcze zmieni, coś poprawi. Mąż Carmen nie zabiegał jednak o drugą szansę, ostatni raz gdy go widziała, dzielił łóżko z inną kobietą...
Carmen, podobnie jak wiele innych boliwijskich kobiet, pewnie zapiłaby się na śmierć, gdyby nie marzenie, które tliło się w niej od lat – zostać cholitą, boliwiańską zapaśniczką.

Książka Martyny Wojciechowskiej to reportaż składający się z kilku dni życia tej doświadczonej losem kobiety. W tym, jakby nie spojrzeć bardzo krótkim czasie, poznamy nie tylko jej przeszłość, ale i radości i smutki dnia codziennego. Poznamy życie, w którym nawet ciepła woda jest luksusem dostępnym jedynie dla bardzo niewielu, gdzie ludzie zmuszeni są egzystować, pracując kilkanaście godzinn dziennie za grosze, podczas gdy zakup bardziej odświętnego stroju to wydatek, na który nie zdecyduje się niejeden bardziej zamożny Europejczyk. Carmen żyje na skraju nędzy, a mimo to jest szczęśliwa. Ma zdrowe dzieci, swój własny kąt i pracę, którą uwielbia i z której jest niesamowicie dumna. Jednak zapaśnictwo, jakim się trudni w niczym nie przypomina tego, co zwykle pod tym pojęciem rozumiemy. Brak tutaj sztywnych reguł, nowicjusz może walczyć z profesjonalistą, kobieta z mężczyzną, walka może być udawana, może również polać się najprawdziwsza krew... Wszystko tak naprawdę ustawiane jest poza ringiem tak, by dostarczyć widzom dużej dawki emocji. I nie da się ukryć, organizatorom walki Carmen z całą pewnością to się udało.

Ostatnia, niesamowicie poruszająca część książki stawia nas w sytuacji obserwatora czegoś, na co nie może pogodzić się nasz zdrowy rozsądek. Wiedząc, że wszystko dzieje się naprawdę, trudno przebrnąć przez kolejne strony a tym bardziej przejść nad nimi do porządku dziennego. Czy to możliwe, że tak wygląda kobiece marzenie...

Niewielka książeczka Martyny Wojciechowskiej na bardzo długo pozostanie w mojej pamięci. Nie tylko dlatego, że dotarła do miejsc i zdarzeń dla większości nieosiągalnych, nie tylko dlatego, że ukazuje tragedie kobiet, które być może jeszcze nie zrozumiały, że mogą walczyć o lepszy byt. Wątpię, by było to zamierzeniem autorki, ale najbardziej cenię sobie tę książkę za bardzo trudne pytanie. Do jakiego stopnia mogę decydować co dla drugiego człowieka jest dobre? Czy mogę odbierać komuś marzenie, tylko dlatego, że w moim pojęciu graniczy one ze skandalem? Do książki na pewno jeszcze wrócę i z dużym prawdopodobieństwem zajrzę również do innych książek z tej serii.

Na końcu mimo wszystko pozwolę sobie na małą krytykę. Co prawda bardzo cenię sobie przedstawione w książce obrazy, zarysowanie poważnego problemu społecznego, jednak to nie jest obraz całego kraju a pewnej konkretnej grupy ludzi, przez co całość jest dla Boliwii zdecydowanie krzywdząca. Podejrzewam, że na tej samej zasadzie budowane są wszystkie książki dlatego myślę, że warto to mieć na uwadze – doświadczamy jednego konkretnego, poruszającego punktu widzenia, podczas gdy każdy kraj oferuje cały ich wachlarz.

Moja ocena:

Data przeczytania: 2012-08-22
Polub, jeżeli recenzja Ci się spodobała!

Gdzie kupić

Księgarnie internetowe
Sprawdzam dostępność...
Ogłoszenia
Dodaj ogłoszenie
2 osoby szukają tej książki
Boliwia. Kobieta na krańcu świata
Boliwia. Kobieta na krańcu świata
Martyna Wojciechowska
8.6/10
Seria: Kobieta na Krańcu Świata

Carmen nie urodziła się po to, żeby walczyć. Jej droga życiowa miała być prosta - zakochać się, wyjść za mąż, urodzić dzieci i zająć się domem, jak każda szanująca się, porządna boliwijska kobieta. I ...

Komentarze
Boliwia. Kobieta na krańcu świata
Boliwia. Kobieta na krańcu świata
Martyna Wojciechowska
8.6/10
Seria: Kobieta na Krańcu Świata
Carmen nie urodziła się po to, żeby walczyć. Jej droga życiowa miała być prosta - zakochać się, wyjść za mąż, urodzić dzieci i zająć się domem, jak każda szanująca się, porządna boliwijska kobieta. I ...

Gdzie kupić

Księgarnie internetowe
Sprawdzam dostępność...
Ogłoszenia
Dodaj ogłoszenie
2 osoby szukają tej książki

Pozostałe recenzje @alison2

Córka kata
"Córka kata"

W ostatnich latach w Niemczech bardzo łatwo zaobserwować modę na powieści historyczne. Czytelnicy ze szczególnym zainteresowaniem sięgają po książki, których fabuła rozgr...

Recenzja książki Córka kata
Pochłaniacz
"Pochłaniacz"

Katarzyna Bonda to z całą pewnością pisarka doskonale znana wszystkim miłośnikom kryminałów. Na swoim koncie posiada już kilka znakomitych pozycji, nic więc dziwnego, że ...

Recenzja książki Pochłaniacz

Nowe recenzje

Tylko dobre wiadomości
Z optymizmem patrzeć w przyszłość
@Moncia_Pocz...:

Już dość dawno nie sięgałam po książki Agnieszki Krawczyk, choć kiedyś czytywałam je systematycznie. Postanowiłam nadro...

Recenzja książki Tylko dobre wiadomości
Pomiędzy wiarą a przekleństwem
Jestem oczarowana
@stos_ksiazek:

Ależ wyciągnęłam się w tę książkę. Po prostu przepadałam! Nie spodziewałam się, że „Pomiędzy wiarą a przekleństwem” Joa...

Recenzja książki Pomiędzy wiarą a przekleństwem
Wegetarianka
Od wegetarianizmu do choroby psychicznej
@sweet_emily...:

Miałam się zachwycić, a pozostał niesmak, rozdrażnienie i ścisk w żołądku. Podjęcie decyzji, aby zostać wegetarianką w...

Recenzja książki Wegetarianka