Książka "Waleczne z gór"to moja pierwsza książka Pani Agaty Puścikowskiej, nie czytałam wcześniejszych, ale myślę że warto to zrobić.
Czytałam ją niemal ciurkiem, wciągnęła mnie bardzo. Oczywiście trochę słyszałam o konspiracyjnej działalności w górach. Zwłaszcza o Marusarzach słyszeli niemal wszyscy, nazwisko to znane jest nie tylko z czasów wojny, ale i ze sportu.
Helenka pomagała w polu. Podobno przyjezdni, turyści się dziwili, że taka sława, mistrzyni ciężko pracuje fizycznie: gwiazda, a wywija grabiami jak zwykła góralka.
Bardzo mnie ucieszył fakt, że kilka kobiet zajmujących się działalnością konspiracyjną miało na imię tak jak ja, czyli Helena. Były one nie tylko piękne i mądre, ale również bardzo odważne i waleczne. Nie wiem czy ja bym tak potrafiła w podobnej sytuacji. Mam nadzieję, że nie będę musiała o tym się przekonywać.
Dziewczęta w domu Marusarzów traktowano na równi z chłopcami. Wolno było im szaleć w lesie, zjeżdżać zima po śniegu. Najpierw zresztą i one, i bracia używali do tego zjeżdżania... krzeseł.
Kto ratuje jedno życie, ratuje cały świat.
To zdanie przyświecało wszystkim, którzy nie zgadzali się okupacją niemiecką. Autorka przybliżyła nam życiorysy oprócz niesamowitej rodziny Marusarzów, ale również historię kilkunastu innych góralek, które zrobiły bardzo dużo, oddały nawet swoje życie aby pomóc bronić naszego kraju. Kobiety, nawet zamknięte w więzieniach i torturowane, nie zdradziły nigdy swoich towarzyszy ani osób, którym pomagały.
Modlitwę, wstrząsający wiersz, na ścianie katowni wyryła wybitym jej przez oprawców zębem.
W obecnych czasach tylko czytając o różnych sposobach na wyciągnięcie z uwięzionych jakichś informacji, nie wiem czy któraś z dzisiejszych kobiet dałaby rade przeżyć takie przesłuchanie. Z pewnością było o wiele więcej walczących i bohaterskich kobiet, ale pozostaną już tylko bezimienne, zbyt dużo lat minęło aby odnaleźć jakieś ślady w pamięci żyjących obecnie ludzi. Na takie bohaterstwo z pewnością duży wpływ miało wychowywanie dzieci w duchu głębokiej, prawdziwej wiary oraz nauka patriotyzmu, co obecnie jest bardzo spłycone.
Kto ratuje jedno życie, ratuje cały świat. Katarzyna wychowywała siedmioro ukochanych dzieci. Dumna matka miała dla kogo być ostrożną, miała dla kogo przetrwać wojnę. Mimo to zgodziła się ratować innych ludzi - bezbronnych i prześladowanych.
Uważam, że powinno się więcej wspominać w naszym kraju o tych bohaterskich kobietach, które mimo tego, że tak wiele zrobiły dla wolności Polski, są pomijane przy wszystkich okazjach. Tak jakby to, że kobiety walczyły, oraz miały czasem nawet większe zasługi było jakąś ujmą na honorze dla naszych rządzących mężczyzn. Można to zauważyć w wielu dziedzinach gdzie sporadycznie są chwalone kobiety lub ich zasługi. Mężczyźni próbują zepchnąć znów kobiety tylko do rodzenia dzieci i do roli typowej kury domowej a robienie kariery zawodowej i politycznej zostawić wyłącznie niby mądrzejszemu gatunkowi człowieka, czyli panom..., oczywiście zostawić kilka wyjątków, aby parytet pasował i nikt się nie czepiał.
Powinniśmy dziękować wszystkim bohaterkom i bohaterom i nawet pokłonić się nisko za to, że dla naszej wolnej obecnie Polski, poświęcili swoje życie.
Książka ta zrobiła na mnie bardzo duże wrażenie i wywołała emocje, że nie potrafiłam dzisiaj czytać już żadnej lżejszej literatury. Zostanie we mnie z pewnością na dłużej.
Bardzo dziękuje Wydawnictwu Znak za egzemplarz recenzencki tej książki.