Film ,,Oppenheimer" był hitem minionych wakacji i prawie wszędzie widziałam zapowiedzi, odniesienia czy komentarze na jego temat. Nawet miałam w planach sama też go zobaczyć ale ... no właśnie na planach się skończyło. Dlatego z ogromną ciekawością podeszłam do książki bo przyznaję, że o postaci J. Roberta Oppenheimera i jego roli w najbardziej tragicznym wynalazku dziejów, nic nie wiedziałam. Początkowo byłam lekko przerażona objętością książki - ponad 700 stron pokrytych bardzo drobnym tekstem. Gdy jednak zaczęłam czytać byłam zaskoczona jak bardzo wchłonęła mnie ta biografia.
Myślę, że nie ma sensu tłumaczyć kim był Oppenheimer. Jeśli ktoś, tak jak ja, nie znał tej postaci, to z pewnością szybko nadrobi zaległości dzięki wikipedii albo nominowanego do Oscara filmu. Praca napisana przez K.Birda i M.J.Sherwina to zdecydowanie coś więcej niż typowa biografia. To zarazem próba nakreślenia postaci, tła osobistego oraz ogromnego, skomplikowanego kontekstu społeczno-politycznego. Z jednej strony doskonale przedstawiony jest rozwój osobowości Oppenheimera, nabieranie doświadczenia, okres nauki, zdobywanie kolejnych laurów, cała droga w kierunku niewątpliwego triumfu nauki by później przyszło gorzkie rozczarowanie, wątpliwości moralne i porażka osobista. Jego losy są niczym sinusoida, w której przeplatają się sukcesy z porażkami by finalnie kierować się ku tragedii. Ale to też monumentalne dzieło nie tylko o człowieku ale także o epoce. O szaleństwie, które ogarnęło świat wraz z wybuchem II wojny światowej. O Stanach Zjednoczonych tuż po wojnie, które drżały ze strachu przed szpiegostwem i w każdym dopatrywały się zdrady. O podsłuchach, podejrzeniach i celowym niszczeniu karier, w imię podejrzeń i pogłosek.
,,Oppenheimer. Triumf i tragedia ojca bomby atomowej" nie jest lekturą łatwą ale bardzo satysfakcjonującą. Monumentalna praca, nasycona szczegółami ale nie przytłaczająca. Przepełnione wielkimi nazwiskami, doskonale oddająca klimat okresu gdy fizyka triumfowała i dokonywały się kolejne przełomy. Czuć entuzjazm tych czasów, porywa atmosfera kolejnych odkryć i doskonale widać gdzie w tym wszystkim było miejsce Oppenheimera. Na tle lepiej uwidaczniają się jego indywidualne cechy oraz wiedza. Obserwujemy nie tylko rozwój nauki ale także przemianę osobistą, dotarcie do momentu, w którym odczuwa się moralną odpowiedzialność za dzieło, które się stworzyło, oraz wyrzuty sumienia za to co było tego efektem. Oppenheimer przeszedł przez to wszystko dodatkowo stając się celem szalejącej polityki podejrzeń i poszukiwania komunistów. On też stał się ofiarą Zimnej Wojny. Podwójnie przegranym, przytłoczony własnym sumieniem oraz pozbawiony miejsca, które mu się słusznie należało.
Po lekturze książki lepiej rozumiem pewne elementy najnowszej historii świata. Bo to przede wszystkim fascynująca opowieść o jednostce na tle ogarniętego szaleństwem świata. To historia, która ma momenty, które mogą przytłoczyć, można zgubić się w nawale detali, nazwisk, skomplikowanych relacji ale cały czas w środku tego widać jedną postać, która nawet z kart książki powala charyzmą, której losy są bardziej zagmatwane niż w niejednej postaci, która przechodzi iście szekspirowską przemianę i wydaje się być jedyną, która widzi to co naprawdę stworzyła. To smutna, tragiczna opowieść o triumfie i porażce - i właśnie w takiej kolejności, co jest średnią motywujące. Mimo trudów, objętości i mnóstwa detali warto jednak po nią sięgnąć bo to lektura, której szybko się nie zapomni.