Z panią P.C. Cast miałam już styczność, niestety nie polubiłyśmy się. Niedawno w me ręce trafiły dwie części „Wybranki bogów”. Przepełniona miłosierdziem odrzuciłam nasze dawne niesnaski i postanowiłam dać autorce drugą szansę. Nie żałuję.
„Ta cała historia nie z tej ziemi, romantyczna aż do bólu, pełna mocnych przeżyć”.
Tak w skrócie można opisać dwutomową historię Shannon Parker – głównej bohaterki powieści. Ileż rozrywki może w swoim życiu zaznać nauczycielka angielskiego w szkole średniej? Za wyjątkiem tej dostarczanej jej przez uczniów – niewiele, jednak Shannon nie może doczekać się wakacji i odwiedzenia aukcji niezwykłych przedmiotów. Właśnie tam kupuje antyczną wazę, która diametralnie zmieni jej świat... Dosłownie. Nauczycielka przeniosła się do alternatywnej rzeczywistości, lecz jej świata z Partholonem nie łączy nic poza ludźmi, którzy są lustrzanym odbiciem tych, z którymi miała styczność na co dzień. Ze zwykłej nauczycielki musi przemienić się w kapłankę. Można pomyśleć, że zamiana niczego sobie, niestety jej poprzedniczka Rhiannon była pozbawioną jakichkolwiek odruchów ludzkich kreaturą z czym Shannon postanawia natychmiast skończyć... Czy zaaklimatyzuje się w nowym otoczeniu? W pierwszej części ma z tym mały problem, jednak z czasem zaczyna się przyzwyczajać i poruszanie się choćby po Świątyni Epony nie sprawia jej większego problemu.
Shannon Parker jest niezwykle barwną postacią i (co zdarza się dosyć rzadko) jako główna bohaterka nie wzbudza w czytelniku morderczych zamiarów. Naprawdę można ją polubić, zwłaszcza jej dość specyficzne poczucie humoru. Choć bohaterka spokojnie mogłaby być moją matką, to nie miałam żadnych problemów z utożsamieniem się z jej postacią i chyba właśnie o to autorce chodziło, żeby porwać czytelniczki do mitycznego Partholonu i pozwolić im rozpływać się niczym masełko na słońcu podczas wizualizowania sobie umięśnionych wojowników, którzy pokazywali dużo więcej niż klatki piersiowe.
Język w powieści jest dość specyficzny, P.C. Cast umiejętnie przedstawia świat, dba o opisy szczegółów, by każdy dokładnie mógł odtworzyć w umyśle piękno krainy. Niestety tak jak biedna Shannon jestem upośledzona jeśli chodzi o orientację w terenie, więc pozwoliłam sobie na małą ściągę znalezioną w internecie, tj mapę stworzoną przez fanów.
Wracając jednak do języka. Autorka przemieszała współczesne wyrażenia z tymi nieco starodawnymi i całe szczęście ten zabieg nie wywołuje chęci rzucania książką o ścianę, co zdarza mi się aż zbyt często. Jedyne co mi przeszkadzało to irytujące i momentami prymitywne porównania, których jest naprawdę dużo. Jednak i przez ten mały mankament można przebrnąć i nie tracić radości z kontemplowania męskiej urody (nawet jeśli tylko na papierze).
Książki z pewnością nie polecam przedstawicielom płci męskiej. Wybaczcie panowie, ale to dla własnego dobra, czytając to wynudzicie się jak mopsy. Za to mogę z całą odpowiedzialnością zachęcić do przeczytania panie w różnym wieku, żadnych ograniczeń. Jeśli ktoś obawia się zbyt wyuzdanych scen, to może przestać, autorka zgrabnie omija opisy, których nie zrezygnowałby z pewnością Guillaume Apollinaire.
Zanurzcie się w świecie Partholonu i oddajcie cześć Bogini Eponie.