Przeszłość, teraźniejszość, przyszłość. Nie bez powodu ustawione są pewne granice czasowe. Zależności między nimi są ogromne. Nie raz zastanawiamy się, co by było, gdybyśmy zmienili dane wydarzenie z przeszłości. Jednak nie wiemy, czy coś rzeczywiście da się zmienić. Czasami nasze działania w taki czy inny sposób mogłyby doprowadzić to takiego samego rezultatu. Czas jest dziwnym zjawiskiem i z pewnością nie da się nim sterować dla własnych korzyści. Może należy zatem nauczyć się żyć chwilą teraźniejszą, bowiem tylko ona jest prawdziwa.
Alexandra Monir jest debiutującą powieściopisarką, wokalistką i kompozytorką. Aktualnie mieszkanka Los Angeles, w Kalifornii. Muzykę z książki "Poza czasem", napisaną i wykonaną przez samą autorkę, można znaleźć na jej stronie internetowej -
http://alexandramonir.com/en/.
"Idź, goń za swym marzeniem, a nie pożałujesz. Wszystko się może zdarzyć, jeśli tylko spróbujesz." [s. 244]
Michele Windsor jest zwykłą, szczęśliwą nastolatką, żyjącą ze swoją matką w Los Angeles. I choć jej ojciec odszedł jeszcze przed jej narodzinami, a matka zerwała kontakt ze swoimi rodzicami, to dziewczynie zdaje się niczego nie brakować. Do czasu... Życie Michele zmienia się w jednej chwili - jej matka ginie w wypadku samochodowym, a nastolatka, zgodnie z wolą rodzicielki, musi przeprowadzić się do nieznanych jej dziadków, do Nowego Jorku. Zamieszkuje ona z ludźmi chłodnymi i wyobcowanymi, należącymi do bogatej i poważanej rodziny, której ona także jest częścią. Z dala od domu, znanych jej miejsc i przyjaciół nastolatka czuje się samotna. Jednak nie spodziewa się, jakich odkryć uda jej się dokonać, a wiele sekretów będzie czekać na ujawnienie...
Pewnego dnia, dziewczyna przeszukując rzeczy po swojej zmarłej matce, znajduje w nich staro wyglądający klucz. I zapewne nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że owy klucz już nie raz jej się śnił. Dzięki temu kluczowi znajduje także pamiętnik dawnej krewnej i niespodziewanie przenosi się w czasie o sto lat, a tam spotyka Philipa Walkera - chłopaka, którego zna także ze swoich snów. Tak rozpoczyna się miłosna historia dwóch osób na przestrzeni wieku; rozdzielonych przez Czas.
Autorka stworzyła piękną historię o miłości, choć niczym szczególnym się nie wyróżniającą. Bohaterowie zakochują się w sobie od pierwszego wejrzenia i od razu wiedzą, że ta druga osoba jest tą "jedyną". [Cóż, przypuszczam, że pani Monir postanowiła się streścić, aby książka nie wyszła za długa - udało się. A można to było trochę bardziej dopieścić.] Życie Michele zaczyna kręcić się głównie wokół przeszłości, przez co nastolatka w pewnym stopniu zaczyna ignorować teraźniejszość. Zakochani stale wzdychają do siebie i szukają ukojenia w muzyce - dziewczyna pisze teksy, a Philip komponuje do nich melodię. I choć oboje wiedzą, że nigdy tak naprawdę nie będą mogli być razem, to pragną czerpać z danych im chwil pełnymi garściami.
"Czemu tracimy tyle czasu na tęsknotę, zamiast po prostu być z naszymi ukochanymi?" [s. 263]
Alexandra Monir dała całej opowieści niezwykłą oprawę. Poznajemy bowiem Nowy Jork na przestrzeni stu lat, a opisy otoczenia, budynków i ludzi z łatwością pomagają ujrzeć to wszystko czytelnikowi oczami wyobraźni. Choć kreacja bohaterów nie jest idealna, a całość mogłaby być mniej przewidywalna, to nie zmienia to faktu, że powieść ta jest bardzo przyjemna w odbiorze i można miło spędzić przy niej czas.
W książce brakuje mi wyjaśnienia samej istoty podróży w czasie, a także rozwinięcia wątku dotyczącego ojca głównej bohaterki, który wzbudził moją ciekawość i, moim zdaniem, jest dość istotny dla całej historii. Sądzę jednak, że autorka może nadrobić to w kolejnym/kolejnych tomach, gdyż "Poza czasem" jest wprowadzeniem do serii o tym samym tytule.
Książkę tę polecam czytelnikom lubiącym podróże w czasie, historie dziejące się na przestrzeni kilkudziesięciu lat, opowieści miłosne i zawierające rodzinne tajemnice. Pozycja ta może i nie jest pozbawiona błędów i niedoskonałości, jednak stanowi przyjemny debiut pisarski, a jej zakończenie wywołuje ochotę na więcej. :)
"[...] Czas pomylił się umieszczając nas w różnych epokach [...]" [s. 167]