„Są rzeczy w życiu, które muszą się wydarzyć, są przykre chwile, przez które każdy musi przejść, aby stać się silniejszym”
Lubicie fantastykę? Czy raczej nie po drodze Wam z tym gatunkiem? Dla mnie fantastyka to zdecydowanie gatunek, który kojarzy mi się z nastoletnimi czasami. Pomaga mi się zrelaksować i często pokonuje mój zastój czytelniczy. Gdy więc dostałam propozycję od autora, aby zrecenzować książkę „Błękitne imperium” od razu się zgodziłam.
Setki lat temu Horda zaatakowała ludzi i zmusiła ich do ucieczki na Nowy Kontynent. Książę Niemir dzięki profesorowi Rouanowi poznaje dzieje nie tylko swego narodu, ale i innych ludzi. Aby podtrzymać sojusze polityczne, jego brat — król Maksymilian wysyła go do państwa elfów. Jednak podróż nie przebiega tak, jak sobie zaplanowali.
Od razu zacznę od tego, że początek był dla mnie ciężki. Ciężko mi było wejść w tę historię i zapamiętać całą historię świata. Potem było zdecydowanie lepiej, ale ostrzegam, że początek może być ciężki.
Z czasem ta historia zaczyna się rozkręcać. Historia zaczyna nabierać tempa i rumieńców. Otrzymujemy już więcej samej akcji. Bo początek to było raczej wprowadzenie do całej historii. Jedak, kiedy akcja zaczęła nabierać tempa, to czytanie stało się zdecydowanie przyjemniejsze.
Książka momentami zaczęła przypominać mi „Wiedźmina”. Ale czy to źle? Zdecydowanie nie. Miała w sobie ten klimat, który przyciąga ludzi do Wiedźmina. Pewien mag spotyka na swojej drodze barda. Mamy tutaj też ghule i inne potwory. Ten klimat zdecydowanie sprawił, że książkę czytało się przyjemniej. Oczywiście nie porównuje wielkości świata w obu książkach, ponieważ Wiedźmin to swego rodzaju klasyka. Ale widać tutaj podobieństwa, które są na plus, ale które nie są ani zbyt nachalne, ani nie są niepokojące.
Sami bohaterowie byli ciekawie zbudowani. Jak na debiut nawet bardzo ciekawie. Dało się wyczuć różnice między nimi. Nie byli zbudowani szablonowo, bo każdy z nich miał swój charakter, który zdecydowanie odróżniał poszczególne postacie.
Cala powieść była zdecydowanie przyjemnie napisana. Chociaż momentami było sporo opisów i bardzo dużo historii nie tylko świata, ale także poszczególnych rodów. To momentami nużyło. Jednak książka była napisana przystępnym językiem. Czytało się ją bardzo szybko i lekko. Jak na fantastykę nie dostajemy w niej zbyt dużo pokrętnych nazw i trudnych terminów.
Książka była dla mnie ciekawym doświadczeniem. Bo właściwie nic się w niej nie wyjaśniło, a zakończenie jest bardzo otwarte. Mam duże oczekiwania co do drugiej części, ponieważ końcówka zdecydowanie bardzo nastraja na sporo akcji i na rozwiązanie niektórych wątków.
Jeżeli macie ochotę na przyjemną i lekką książkę, to zdecydowanie jest to książka dla was. Nie jest to ambitna i bardzo rozbudowana fantastyka. Jednak to nie oznacza, że jest zła. Wręcz przeciwnie. Pozwala odpocząć i wsiąknąć w tę pozycję, w ten świat. I to jest zdecydowanie plus tej historii. Dlatego, jeżeli zamierzasz przeczytać tę książkę, to nie zrażaj się początkiem. Bo dalsza część historii jest bardziej wartka i historia się rozkręca.