Kiedy skończyłam czytać pierwszy tom cyklu "Black" byłam nieco zawiedziona zakończeniem. Nie chodzi o to, że mi się nie podobało... Po prostu byłam nieco rozżalona i czułam ogromny niedosyt, że autorka zostawiła czytelnika w takim, a nie innym miejscu. Dlatego z niecierpliwością wyczekiwałam dalszych losów historii Aubree Sullivan i Axela Murphy’ego. Czy teraz gdy jestem już po lekturze "Black Thorns" uważam, że warto było czekać? Zdecydowanie, ponieważ drugi tom podobał mi się jeszcze bardziej niż pierwszy! Dlatego, jeżeli nie znacie jeszcze książek Karoliny Żyndy, czym prędzej lećcie naprawić swój błąd.
W drugim tomie autorka jeszcze bardziej skupia się na relacjach między Aubree i Axelem. Chociaż niektórym osobom z ich świata mogłoby się wydawać, że są częściami zupełnie innych układanek, oni udowadniają, że razem tworzą naprawdę udany i zgrany duet. Ich romans kwitnie, oboje czują, że stali się dla siebie kimś więcej, dlatego nie boją się podejmować coraz śmielszych decyzji odnośnie swojej najbliższej przyszłości. Jednak czy ich sielanka będzie trwała w nieskończoność?
Jak to zawsze w takich powieściach bywa, zawsze na światło dzienne wyjdzie jakaś sprawa z przeszłości, która nieoczekiwanie zamiesza w życiu głównych bohaterów, dlatego chyba nikogo nie zdziwi, że również tak było w tym przypadku. Czy odkryte tajemnice były dla mnie zaskoczeniem? Muszę przyznać, że autorka naprawdę potrafi budować napięcie! I chociaż jednej z tajemnic domyśliłam się już wcześniej, drugiej w ogóle się nie spodziewałam. Dodatkowo akcja historii poszła w takim kierunku, że w zasadzie do samego końca nie było wiadomo, jakie będzie zakończenie. Czy było szczęśliwe? Tego musicie dowiedzieć się sami.
Muszę przyznać, że tę część pochłonęłam jeszcze szybciej niż pierwszą. Styl pisania autorki jest bardzo lekki i przyjemny, przez co w zasadzie przez tekst bardziej się płynie niż go czyta. Dlatego nikogo nie dziwi, że dosłownie wpadłam w czytelniczy wir, przewracając stronę za stroną, chcąc jak najszybciej otrzymać odpowiedzi na wszystkie nurtujące mnie pytania.
Jako wielka fanka Harry'ego Pottera byłam uradowana, iż kolejny z bohaterów okazał się równie zafascynowany tym światem. I muszę przyznać, że akurat po tej osobie się totalnie tego nie spodziewałam! Szczerze powiedziawszy, przeczytałam tę linijkę tekstu dwa razy, aby upewnić się, że niczego nie pomyliłam. Lubię, jak autorzy w swoich książkach przemycają jakieś elementy z własnego życia, które są powszechnie znane, takie jak ulubione miejsca, potrawy, filmy, seriale czy książki. Sprawia to, że czytelnik odczuwa swego rodzaju więź z autorem, a dodatkowo, kiedy sam te rzeczy zna i lubi, wszystko wydaje mu się bardziej prawdziwe. I tak też było w tym przypadku.
Uważam, że na uwagę zasługuje również to, że autorka postanowiła rozwinąć wątek Killiana. Było to bardzo dobre zagranie, zważywszy na to, że będzie głównym bohaterem kolejnej z książek. Podobało mi się, że autorka zdecydowała się pokazać, jak rozwinęła się jego przyjaźń z Aubree oraz to jak wielkim wsparciem wzajemnie się darzyli. Dzięki temu zabiegowi, jako czytelnicy mogliśmy go trochę lepiej poznać, co z pewnością zaowocuje tym, że z przyjemnością sięgniemy po "Black Hole", gdy tylko pojawi się na rynku wydawniczym.
Jeżeli z jakiegoś powodu w dalszym ciągu wahacie się, czy sięgnąć po tę serię mam nadzieję, że moja recenzja przekonała Was do tego, że warto się z nią zapoznać.