"To trochę taka gra w oszustwo. Udajemy, że jesteśmy zadowolone z życia i tryskamy radością. Dzielimy się nią i chcemy by świat był szczęśliwy i uśmiechnięty. Ludzie się na to nabierają i myślą, że tak właśnie jest".
Moją recenzję na temat tej książki rozpoczęłam ulubionym cytatem z Bigamisty. Oszustwo to jest dobre słowo określające tą książkę. Nie zrozumcie mnie źle, nie chodzi o rozczarowanie książką, ale o "mylące tropy" jakie podsuwała mi autorka, a ja dałam się nabrać nie raz i nie dwa. Zacznijmy od początku. Bigamista to trzecia część cyklu co dawało się odczuć na łamach czytanych stron. Nie jest to minusem, ponieważ to ja w takiej kolejności sięgnęłam po tą książkę, co absolutnie nie ujmowało opisywanej historii, a właściwie kilku historiom, które zobaczymy w Bigamiście.
- Po pierwsze mamy najciekawszą według mnie historię stowarzyszenia Babuszek, w którym spotykają się starsze kobiety chcące zapomnieć o problemach i mieć w swoim życiu jeszcze trochę radości. Niech to Was nie zwiedzie, są to całkiem obrotne kobiety w sile wieku, na miarę XXI wieku. Cytatem od jednej z nich rozpoczęłam dzisiejszą recenzję.
- Po drugie mamy historię Eleny i Bogusa z czasów II wojny światowej, która pozostawi swój ślad na losach ówcześnie żyjących.
- Po trzecie mamy historię śmierci Patryka Raweckiego- przystojnego, młodego wysportowanego lekkoducha, którego śmierć początkowo wydaje się przedawkowaniem odżywki dla sportowców, ale przecież w tego typu książkach nic nie jest takim jakim się zdaje, czyż nie?
- Po czwarte mamy historię charakternej Julii Bronickiej- wraz z, którą odkrywamy tajemnice jej rodziny i przyglądamy się jej związkowi
z podkomisarzem Tomaszem Mielczarkiem, (aż chciałoby się zaśpiewać wtór ze ś.p. Amy Winehouse "You know I'm not good"). Muszę przyznać, że tutaj najbardziej dało się wyczuć nieznajomość pozostałych dwóch części.
- Po piąte mamy Łódź- miasto, które zawsze kojarzyło mi się z depresją i ewentualnie z fabrykami, ale dzięki tej książce, zmieniłam nieco zdanie i być może kiedyś będzie mi dane przejść się ulicą Piotrkowską? Kto wie.
- Po szóste mamy relację Jakuba Karskiego z Izabelą "Ginger", których zachowanie mnie niesamowicie irytowało.
I tym sposobem przechodzimy do powodów, dlaczego książka została przeze mnie oceniona na bardzo dobrą, chociaż miała potencjał na rewelacyjną. Relacja Jakuba Karskiego z Ginger, aż kipiałam ze złości, gdy czytałam sceny z ich udziałem, po drugie żadna nowa przełożona policji tak bezczelnie nie wpycha swoich ludzi na stanowisko, jeśli to się dzieje to o wiele bardziej dyskretnie. Niestety momentami "podwórkowy język" , wtrącenia typu "yhy" i inne takie kwiatki. Po trzecie przyrodnia siostra Julii - Magda inaczej zwana "kobieta torpeda".
To co było początkowo zabawne, później już było tylko irytujące. Więcej grzechów nie pamiętam.
Podsumowując: Nie bójcie się, że streściłam Wam książkę, bo jest tam bardzo wiele "smaczków" o których nie wspomniałam. Książka nie jest idealna, ale adekwatnie do oceny bardzo dobra i warta polecenia. Myślę, że jeśli przeczytałabym ją we właściwej kolejności spodobałaby mi się jeszcze bardziej. Prawdopodobnie doczytam "Czarodziejkę" i "Ogrodnika".
„Książkę otrzymałam z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl".Za co bardzo serdecznie dziękuję.