Pewnego dnia dwudziestosiedmioletnia, owdowiała Elżbieta Woodville postanawia wziąć los swój i synów we własne ręce. Piękna potomkini boginki żywiołu wody, Meluzyny, staje na drodze Edwarda IV, aby poprosić go o pomoc. Młody król zakochuje się z wzajemnością w prześlicznej kobiecie, bierze z nią sekretny ślub, a następnie (wbrew obawom jej najbliższych) oficjalnie przedstawia ją jako królową Anglii. Przywiązana do rodziny, pełna namiętności, ale też ambicji Elżbieta wkracza w sam środek walk o tron pomiędzy Lancasterami i Yorkami. Dopiero z czasem przekona się, jak wiele będzie musiała poświęcić w imię miłości i pozycji…
Biała królowa rozpoczyna cykl Philippy Gregory „Wojna Dwu Róż”. Jest to w Anglii okres poprzedzający panowanie Tudorów, czyli epokę, którą autorka opisuje w swoim „Cyklu tudorowskim”. Akcja powieści rozgrywa się w latach 1464-1485 i jest przedstawiona z punktu widzenia Elżbiety, urozmaicona od czasu do czasu listami innych bohaterów książki. Z jednej strony pierwszoosobowa narracja bywa uciążliwa, ponieważ całą historię poznajemy oczami jednej bohaterki, ale z drugiej – Philippa Gregory podkreśla zdolności Elżbiety pochodzące od Meluzyny: czytanie przyszłości czy też niezwykłe połączenie z wodą. Podobał mi się mistyczny pierwiastek, który przejawiał się w tej, jakby nie było, opartej na faktach powieści historycznej.
Tutaj ponownie nawiążę do autorki. Podziwiam jej warsztat, a przede wszystkim przygotowanie merytoryczne. Chociaż tworzy fikcję literacką, to pisząc o postaciach historycznych Philippa Gregory w dużej części opiera się na faktach. Dodatkowo na końcu powieści umieszczone są jej komentarze (w których pokrótce pisze, co jest prawdą, a do czego użyła swojej wyobraźni) oraz bibliografia.
Nie mogę niestety napisać, że język przez nią używany jest lotny, a książkę szybko się czyta. Zdarzyło się kilka momentów, które po prostu się dłużyły. Moim zdaniem nie ujmuje to jednak nic całej historii – Elżbieta jest nieprzeciętną i silną kobietą, a wszystkie rozgrywające się wokół niej wydarzenia niezwykle intrygujące, ale też… tajemnicze. Autorka nie zdradza wszystkiego i pozostawia wiele niedopowiedzeń, które dodatkowo pobudzają ciekawość czytelnika.
Jak to mam w zwyczaju, odniosę się do okładki, która jest po prostu… królewska. Nie potrafię znaleźć tu lepszego określenia, ponieważ z jakiegoś powodu jest to moje pierwsze skojarzenie, kiedy na nią patrzę. Jest utrzymana w pomarańczowej kolorystyce, przypomina teksturę marmuru, na której znajduje się tajemnicza kobieta, z twarzą przysłoniętą srebrno-białym pnączem róż. Nie potrafiłabym przejść obok niej obojętnie. Powrócę jeszcze do występujących często w książce róż – każdy rozdział rozpoczyna motyw, który ma nawiązywać do dwóch rodów: biała róża symbolizuje Yorków, a czerwona przedstawia Lancasterów.
Biała królowa nie była moim pierwszym spotkaniem z twórczością Philippy Gregory, ponieważ wcześniej przeczytałam całą „Sagę rodu Laceyów”. Chociaż serie te bardzo się od siebie różnią, to obie niezwykle mi się podobały. Czekają już zresztą na mnie pozostałe tomy „Wojny Dwu Róż” i z pewnością sięgnę także po pozostałe książki autorstwa Gregory. Podsumowując – powieść serdecznie polecam. Jest wciągająca, cały czas się coś dzieje, nie brakuje intryg, walk o władzę, ani czarnych charakterów. Nie obyło się nawet bez pewnego rodzaju morałów – uważaj czego sobie życzysz, wyrządzone zło powraca, a zapoczątkowanie czegoś, nad czym się nie do końca panuje, trudno zatrzymać. I co najważniejsze – hierarchia wartości. Czy Elżbieta, stając przed wyborem władzy, a szczęściem własnych dzieci, zadecyduje dobrze?