,,Bezzmienna” jest drugą częścią serii ,,Protektorat Parasola” autorstwa Gail Carriger. Po ogromnym sukcesie części pierwszej, w ok. 3 miesiące została wydana następna część. Jaka to wielka radość gdy człowiek idzie sobie do księgarni, a tam ,,Bezzmienna” na półce. Jaki jest tego wynik? Sami możecie się tego domyśleć;)
Alexia Maccon, lady Woolsey, budzi się bladym zmierzchem i słyszy, że jej mąż, zamiast spać, jak na porządnego wilkołaka przystało, drze się w niebogłosy. A potem znika, pozostawiając jej na głowie pułk nadprzyrodzonych żołnierzy, tabun zaklętych duchów oraz wściekłą królową na dokładkę. Ale ona ma w zanadrzu turniurę i zaufaną parasolkę, o arsenale kąśliwej uprzejmości nie wspominając. I gdy śledztwo rzuca ją do Szkocji, barbarzyńskiej ojczyzny szpetnych kamizelek, po raz kolejny staje na wysokości zadania. Kto wie, może nawet wyśledzi zaginionego małżonka – jeśli przyjdzie jej na to ochota.
Klątwołamaczka Alexia znów ma kłopoty. I to nie małe. Przeniesienie akcji do Szkocji było bardzo dobrym pomysłem, ponieważ autorka przybliżyła nam życie Conalla Maccona, z czasów przed poznaniem przyszłej żony. Opuścił on swoją watahę, po tym co zrobili, zostawiając własną wnuczkę- człowieka- samą z bałaganem. Pomysł na poprowadzenie całej historii zasługuje na masę pochwał. Co takiego jest w tej książce, że aż tak przyciąga i nie pozwala się oderwać.
Humor. Odzywki Alexii są niepowtarzalne. Pomimo śmiesznych momentów są smutne (końcówka), ale wszystko się doskonale równoważy. Język jest nieco archaiczny, ale nie nudzący ani irytujący, doskonale pozwala na zagłębienie się w tej jakże interesującej historii. Narracja jest dobrze poprowadzona, co iście mnie zadowoliło, bo wreszcie to nie jest narracja pamiętnikarska tylko w 3 os. L.p. Przez całą książkę towarzyszy czytelnikowi aura tajemniczości, która nie pozwala odłożyć książki.
Mistrzowsko stworzona Alexia Tarabotti, a właściwie teraz Alexia Maccon w znacznym stopniu przyczyniła się do sukcesu tej powieści. Wzbudza we mnie masę emocji. Momentami przeraża, momentami imponuje, momentami zachwyca. Ale i tak najbardziej lubię jej ironiczne odzywki. Wśród bohaterów każdy znajdzie coś dla siebie- lorda Maccona, kochającego swoją żonę, trochę wybuchowego przywódcę watahy, ciapowatego (jak dla mnie) Tunstella, Ivy, która słynie z zamiłowania do kapeluszy, które przerażają każdego; Angelique, żmijkę; Madame Lefoux, chodzącą ubraną jak mężczyzna , znakomitą wynalażczynię. Grono jest bardzo, ale to bardzo zróżnicowane, ale daje się lubić
.
Najbardziej zakończyło mnie zakończenie, a raczej postawa Maccona wobec swojej ukochanej Alexii. Toż to szczyt chamstwa! Ale zakończenie jest takie, że powoduje, że czytelnik z biegu chce dobrać się do następnej części, na której premierę czekam z niecierpliwością.
Pani Gail Carriger po raz drugi udowodniła, że jest wspaniałą autorką, którą podziwiam za taką lekkość pisania. Jej książki bezapelacyjnie wciągają, przyczyniając się do zatracenia w świecie opisanym. Jak najbardziej wam polecam i jestem ciekawa waszych opinii.
Ocena: 6/6