Nigdy mnie nie znajdziecie.
A.
Bardzo mi przykro, ponieważ na chwilę obecną, była to moja ostatnia podróż do Rosewood. Muszę na jakiś czas rozstać się z książkowymi bohaterkami i cierpliwie poczekać na ich dalsze losy. Na szczęście jest też serial, więc mam nadzieję, że to oczekiwanie nie będzie takie straszne jakby się mogło wydawać ;)
Aria rozstaje się z Noelem. Ciężko jej się z tym pogodzić, nie rozumie dlaczego tak się stało. W chwili słabości pisze więc do Ezry, który niespodziewanie szybko pojawia się pod jej oknem. Spędzają ze sobą fantastyczne chwile i okazje się, że Ezra cały czas myślał o dziewczynie i pisał książkę na podstawie ich znajomości. Wszystko układa się po myśli Arii, dopóki na scenę nie wkracza Klaudia...
Emily po raz kolejny ma gorszy okres w swoim życiu i po raz kolejny z niczym sobie nie radzi. Przyjeżdża do niej w odwiedziny jej siostra Beth, która wyrywa ją z melancholii i wprowadza w jej życie odrobinę szaleństwa. Na jednej z imprez, Emily poznaje Kay, która staje się nowym obiektem westchnień dziewczyny. Znamy jednak szczęście Emily, co do wyboru partnerek...
Hanna przyznaje się ojcu do kradzieży pieniędzy, wyznaje mu wszystko, ponieważ obojgu zależy na poprawieniu stosunków. Dziewczyna pomaga w kampanii przedwyborczej i poznaje tam faceta swoich marzeń. Spędzają ze sobą fantastyczne chwile, pomimo tego, że powinni być dla siebie wrogami. Mimo, że Hanna powinna już dojrzeć i przestać być naiwna, takie zachowanie chyba weszło jej w krew...
Spencer również z niczym sobie nie radzi i przeszłość oraz wyrzuty sumienia zaczynają ją doganiać. Do jej domu wprowadza się Pan Pennythistle z córką. W dodatku dostaje z Princeton list, że będą musieli jeszcze raz przeprowadzić rekrutację, jeżeli chodzi o jej osobę, ponieważ zaszła pewna pomyłka. Gra Lady Makbet w przedstawieniu szkolnym, jednak nie może poradzić sobie z rolą. Pomaga jej w tym Bean, do którego Spencer robi coraz bardziej maślane oczy...
Ten tom nie różni się wiele od poprzedników. Jak już pisałam wiele razy, Pani Shepard nie obniża poziomu pisania i cały czas trzyma nas w niepewności, wprowadzając nowe tajemnice. Jako czytelnik za każdym razem zastanawiam się kim jest A., co ukrywa każdy z bohaterów, dlaczego niektórzy zachowują się tak czy inaczej i czy dziewczyny wreszcie zaczną prowadzić spokojne życie. Często nie rozumiem co kieruje danym bohaterem, jestem zła, że jedna z moich ulubionych postaci zachowała się tak, czy inaczej a na koniec okazuje się, że Ci źli są dobrymi, a Ci dobrzy złymi. Nieprawdopodobne!
Dlaczego nieprawdopodobne? To już dziesiąty tom, więc rozumiem gdybym przy pierwszym czy drugim się tak pomyliła, źle oceniła daną postać, ale łapię się na tym przy każdym tomie - również tym! Już miałam powiedzieć, że przestałam lubić jedną czy dwie osoby, gdy na sam koniec okazało się, że to Ci, którzy teoretycznie na moje pozytywne uczucia zasłużyli, zostali tymi nielubianymi :D Pani Shepard naprawdę nieźle gra zachowaniem bohaterów na naszych emocjach. W jednej chwili ich nienawidzimy a za chwilę są naszymi ulubionymi ;)
Serdecznie polecam ten tom tak jak wszystko pozostałe! Jest w nim może troszkę mniej akcji niż w IX, ale mimo wszystko przyjemnie się czyta i jak zwykle mam ochotę na więcej! Jestem ciekawa, co jeszcze spotka Arię, Emily, Hannę i Spencer i mam nadzieję, że Pani Shepard przygotowała dla nich coś ciekawego ;)