Joanna Kanicka ma już na swoim koncie jakiś dorobek literacki, co dla mnie było sporym zaskoczeniem, gdyż byłam święcie przekonana, że "Bezkost" jest jej debiutem. Cóż, w każdym razie to nasz pierwszy raz i kto wie, czy nie ostatni...
Kryminał i tym razem bardzo nietypowa para śledczych? Jeden z nich, Sylwester to klasyczny, zimny, wyrachowany policjant z ciętymi odzywkami. Ma na swoim sumieniu kilka grzeszków, bo mimo, że stara się działać zgodnie z prawem, to jednak dla niego świat ma wiele odcieni szarości, a nie tylko biel i czerń. Natomiast drugi z nich, tytułowy Bezkost, demon, który po prawdzie jest totalnym przeciwieństwem swojego partnera, a jednak pomaga mu w rozwikłaniu sprawy. Zachowuje się, delikatnie mówiąc, jak nastolatek i najchętniej by tylko grał. Czy tych dwóch może stworzyć świetny zespół i sprawić by zarówno ludziom, jak i demonom żyło się lepiej?
Bardzo ciekawy pomysł na fabułę, choć nie ukrywam, że od razu poczułam inspirację serialowym Lucyferem współpracującym z panią detektyw. Wiele momentów na to wskazywało, jak choćby pojawiające się inne stworzenia, mające znaczenie dla dalszych losów naszych dwóch głównych bohaterów, a także to, że mimo wszystko to Sonecki tutaj gra pierwsze skrzypce, a Bezkost potrafi się przez dłuższy czas nie pojawić. Kreacja bohaterów także jest niezwykle podobna do tych z serialu. Sonecki dość oschły, ale jednak w pełni profesjonalista z przeżyciami na koncie i działający w szarej strefie, a podążający tuż za nim Bezkost często podśmiewający się, niekoniecznie rozumiejący powagę sytuacji, a jednak piekielnie inteligentny i nieoceniony przy poszukiwaniu poszlak.
Co prawda nie czytałam opisu, więc nie do końca wiedziałam czego się spodziewać i co znajdę w książce poza tym, że to mieszanka kryminału z fantastyką, a raczej z jej elementami, postaciami. Jednak autorka faktycznie stworzyła coś, od czego trudno się oderwać, a jej styl pisania tylko przyciąga i poczułam się pod koniec jak bym obejrzała sezon dobrego serialu i najchętniej od razu zaczęłabym kolejny. Akcja nie jest powolna, a wręcz momentami chciałoby się zwolnić, bo tak szybko mknie do przodu, co dla mnie jest zaletą, ale wiem, że niektórzy czytelnicy chętnie by skupili się nieco bardziej na poszczególnych elementach i scenach.
Podsumowując, to naprawdę świetna książka i inspiracja niekoniecznie jest tutaj minusem, bo jednak autorka stworzyła coś swojego i za genialną okładką kryje się treść równie dobra. Zatem polecam, bo warto przepaść w świat, w którym pojawiają się niesamowite postacie, a przy tym stwierdzić, że chyba jednak bardziej lubi się demona, niż człowieka...
Recenzja powstała we współpracy z Wydawnictwem SQN Imaginatio.