Mamy do czynienia z dziełem okrzykniętym przebojem wśród thrillerów. I mimo, że opis jest idealny żeby trochę przerazić, a na pewno zachęcić, to podeszłam do tej książki podekscytowana, ale i zdystansowana.
"Odludzie. Śnieżyca.
Mała dziewczynka uwięziona w aucie.
Znikąd pomocy.
Co byś zrobiła?"
Ja na pewno pomogłabym dziewczynce.
Darby to studentka sztuki, która dzień przed Wigilią postanawia pojechać do domu. Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego gdyby nie fakt, że kontakty dziewczyny z matką są skomplikowane. Prawdziwym powodem wizyty w rodzinnych stronach jest choroba rodzicielki. Po drodze niestety, jak na prawdziwą zimę stulecia przystało, jest taka śnieżyca, że Darby musi zatrzymać się na najbliższym parkingu. Tam planuje poczekać aż zjawią się służby drogowe i przystosują autostrady do ponownego użytku. Okazuje się jednak, że nie jest tam sama. Są z nią jeszcze cztery inne osoby, które zatrzymały się tam z tego samego powodu. Na domiar złego, w okolicy nie ma zasięgu, a bateria jej telefonu jest na wyczerpaniu. Po zapoznaniu się ze współtowarzyszami niedoli, dowiaduje się, że na zewnątrz jest jedno miejsce, w którym można złapać kreskę zasięgu. Bez wahania rusza na zewnątrz w poszukiwaniu nadziei na kontakt z siostrą. Niestety próba kończy się porażką. Wracając do budynku stacji, przechodząc obok furgonetki należącej do jednej z osób znajdujących się wewnątrz pomieszczenia, Darby dostrzega małą rączkę przyłożoną do szyby. To właśnie ta "dziewczynka uwięziona w aucie"...
Muszę powiedzieć, że bardzo skrupulatnie starałam się zwrócić uwagę na wszystkie okoliczności i szczegóły związane z tą książką. Zacznę od tego, że czytanie jej zimą spowodowało we mnie zaglądanie ludziom do aut, czy to pod domem, czy na parkingach. Jak widzę auto ubrane całe na biało, to mam ochotę sięgnąć po szczotę leżącą w moim samochodzie i odśnieżyć ich szyby żeby zobaczyć czy przypadkiem ktoś lub coś nie kryje się w środku. Rozpoczynając książkę wyczekiwałam śniegu. W końcu mamy porę roku, w której białe płatki lecące z nieba nie powinny nikogo dziwić. Ja bardzo lubię zimę i mam ochotę z niej korzystać. Drugiego dnia mojej lektury spadło tyle puchu, że atmosfera wieczorów z thrillerem zdecydowanie się podgrzała.
Pisząc o tej pozycji trzeba koniecznie zwrócić uwagę na czas całej akcji. Autor na 365 stronach opisał kilka godzin. To według mnie zasługuje na duży szacunek. Muszę też przyznać, że nie mówimy tutaj o przysłowiowym laniu wody bądź maśle maślanym.
Wracając do lekcji języka polskiego muszę podzielić tę książkę na obowiązujące przy pisaniu rozprawki: wstęp, rozwinięcie i zakończenie. Wspominam o tym dlatego, że kończąc "wstęp" tej książki wydawało mi się, że to już koniec, że wiem jaki będzie finał, wiem co się wydarzy, a wielka zagadka została już rozwiązana. Mówiąc wstęp mam na myśli jedną czwartą książki.
Warto zwrócić uwagę na idealnie pasującą i przyciągającą wzrok okładkę oraz wygodną dla oczu, standardową czcionkę.
To, co według mnie owacji na stojąco nie dostanie, to komiczne zakończenie. Faktem jest, że było ono niespodziewane, zaskakujące i do ostatniego (w dokładnym tego słowa znaczeniu) zdania nieznane, ale było też zupełnie odjechane, trochę przerysowane, wymyślne. Jak dla mnie znowu trochę za dużo zamieszania, za duże chęci zrobienia tego efektu "wow". Na mnie w każdym razie takiego odczucia nie wywołało i nie jest to zakończenie, o którym będę myślała przez kolejne kilka miesięcy, i po którym nie można wyjść z podziwu, jak ten autor na to wpadł.
Uważam, że warto po nią sięgnąć. Naprawdę trzyma w napięciu. Momentami jest przerażająca. Mnie osobiście, dwa zdania wbiły w fotel. Jest bardzo klimatyczna. Dobrze się ją czyta