"Bez winy" to książka autorki, od której zaczęła się moja przygoda z thrillerami, kryminałami. Wyszło tak, że wybierając sobie w ramach prezentu w księgarni kilka pozycji, wzięłam Alex Kavę, Charlotte Link i coś jeszcze, już nie pamiętam co. Ale te dwie autorki sprawiły, że z większą chęcią zaangażowałam się w powieści... no cóż, niepokojące, powodujące gęsią skórkę na ciele, ale przede wszystkim takie, w których są zagadki, tajemnice, sekrety.
Wtedy to była książka "Nieproszony gość", a dzisiaj mam za sobą niemal wszystkie powieści autorki w tym "Bez winy", o której dzisiaj Wam opowiem, a jest to już trzecia część serii z Kate Linville. Czy nadal Link powoduje, że wypatruję na horyzoncie kolejnych zapowiedzi z jej nazwiskiem na okładce?
Tym razem Kate wsiada do pociągu do Scarborough, ponieważ przeprowadza się tam i ma zamiar tam rozpocząć pracę. Niestety, okazuje się, że nie jest to takie proste i oczywiste, bo w pociągu rozgrywa się nieprzyjemna sytuacja. Do sierżant dociera kobieta, spanikowana i prosząca o pomoc, bo śledzi ją jakiś mężczyzna. Padają strzały, nasza główna bohaterka zostaje postrzelona, jej szef zawieszony i generalnie wszystko się sypie. Na szczęście udaje się jej uratować kobietę, ale za moment pojawia się znów problem, bo do innej, jadącej na rowerze również ktoś strzela i to z takiej samej broni, jak z tej w pociągu.
Dwie kobiety, niedoszłe ofiary, strzały z tej samej broni i nic poza tym, pozornie, tych dwóch spraw nie łączy. Linville próbuje za wszelką cenę dowiedzieć się kto i dlaczego strzela, a na jej niekorzyść działa czas... czy sprawcy w końcu uda się kogoś zabić, czy to ma na celu?
Jakiś czas temu mówiłam, że z Charlotte Link jest tak, że się ją albo kocha, albo nienawidzi i nie można czytać kilku jej książek pod rząd, bo pojawia się dziwne odczucie, że to znów to samo. I faktycznie, podtrzymuję to, ponieważ jakiś czas temu, kiedy pochłaniałam jej powieści jedna za drugą, miałam wrażenie, że wiem co się za moment stanie. Ostatnio jednak miałam przerwę i całe szczęście, bo czytając "Bez winy" ponownie przepadłam w całości. To spowodowane jest tym, że Link ma specyficzny styl i generalnie, jeśli dostałabym tekst, bez podpisu, to wiedziałabym, że to ona go napisała.
Co mam na myśli mówiąc, że jest specyficznie? Otóż akcja wydaje się być powolna, niespieszna, ale tak w rzeczywistości, to od razu, od pierwszych stron jest narzucone dość duże tempo akcji i ono się utrzymuje, stąd poczucie, że powieść jest równa, a nie jest tak, że jest stopniowane, osiąga punkt kulminacyjnym, po czym opada i do końca niekoniecznie już się czyta z zapartym tchem.
Jeśli chodzi o fabułę, to autorka, jak zawsze, porusza różne problemy społeczne, zagłębia się w relacje między ludźmi przez co nieco odciąga czytelnika od zagadki, której elementy poznajemy jeden po drugim, ale dziwnym trafem ciężko je ze sobą skleić, bo sprawiają wrażenie jak by do siebie nie pasowały. Wynikiem tego zabiegu jest to, że na końcu pojawia się ogromne zaskoczenie.
Szukając thrillera polecam z chęcią tę właśnie autorkę, a ponieważ trzyma stały poziom, nie dzieje się tak, że co któraś książka wydaje się być pisana pod przymusem, bo deadline, to tym bardziej przyjemnością jest dzielenie się przemyśleniami i rozmowy o tym, co nas w kolejnych powieściach zaskoczyło!
Recenzja powstała we współpracy z Wydawnictwem Sonia Draga.