Lubicie góry? Ja nie... Zakopane (jeśli już!) to najlepiej w lecie; kwaśnica, oscypek, ciupaga w prezencie i szybciutko do domu.
Sześcioro w zasadzie obcych sobie ludzi ma spędzić razem najbliższy miesiąc, próbując wspiąć się na jedną z najwyższych i najbardziej niebezpiecznych gór na świecie. Każdy z nich ma powody i osobiste historie, które pchają go na szczyt. "Bez tchu" to historia dziennikarki Cecily Wong, która zostaje zaproszona do wspólnej wspinaczki na Manaslu. Przyjmuje zaproszenie, aby przeprowadzić wywiad z liderem zespołu i słynnym alpinistą, Charlesem McVeighem. To miał być przełom w jej karierze. Dla tego wyjazdu zaryzykowała właściwie wszystko, czy było warto? Niebawem się przekona. Zanim jednak osiągnie swój wymarzony szczyt w zawodzie, musi zdobyć najpierw ten górski. Przełyka strach i idzie, a ja wobec jej postawy mam mieszane uczucia. Cały czas się zastanawiam, czy bardziej imponuje mi jej wytrwałość, determinacja i odwaga czy wkurza jej lekkomyślność i brak odpowiedzialności? Bo żeby tak ryzykować życie dla artykułu? Dla mnie to za dużo. Mieli być drużyną, tymczasem szereg niezrozumiałych sytuacji sprawia, że ich wzajemne zaufanie zostaje wystawione na ciężka próbę, a liścik o treści: "Na górze jest morderca. Uciekaj", uświadamia członkom wyprawy, że to, co miało być pięknie, zaczyna
robić się śmiertelnie niebezpiecznie. Góry to dzika strefa, której nikt nie monitoruje. Idealne miejsce zbrodni, prawda? To historia o trudnej drodze na szczyt własnych marzeń, o pokonywaniu swoich ograniczeń i słabości, o ciągłym byciu pomiędzy niepokojem i strachem, a determinacją połączoną z niesamowitą odwagą. Taka wędrówka stanowi ogromne obciążenie zarówno fizyczne, jak i psychicznie, trwanie w ciągłym strachu o własne życie, ze świadomością, że wystarczy jedno potknięcie, jeden fałszywy ruch, by zginąć. Autorka z pewnością nie oszczędza swoich bohaterów. Chłonę tę atmosferę, zanurzam się w tej zimowej scenerii, oddycham tym mroźnym powietrzem i choć sama w to nie wierzę, muszę przyznać, że jest pięknie.
Dla kogoś, kto o górach wie naprawdę niewiele, ta lektura to fantastyczna przygoda i naprawdę ciekawe doświadczenie. Cóż mogę jeszcze powiedzieć?
Czy oczekiwałam czegoś innego? Tak.
Zdecydowanie więcej tu o wspinaczce niż o morderstwie, czego się nie spodziewałam i
miałam również nadzieję na bardziej dynamiczną fabułę i większy dreszczyk emocji, rozumiem jednak, że powolne tempo podczas wspinaczki górskiej jest absolutnie zalecane ;)
Czy czuję rozczarowanie? Nie.
Z pewnością na duże uznanie zasługuje klimat tej historii. Gęsta atmosfera, zewsząd czający się strach i zimno, które przenika człowieka do szpiku kości. Jestem zauroczona klimatem tej wyprawy, odczuwam targające bohaterami emocje. Czuję ich zmęczenie, boję się i marznę od tego czytania. Naprawdę! Opisując wspinaczkę, Autorka zadbała o każdy szczegół, dzięki czemu mogę zdobyć dużo ciekawych i zupełnie dla mnie nowych informacji, a to zawsze stanowi wartość dodaną każdej historii. Tu zdecydowanie należą się ukłony.
"Wyruszyło ich sześcioro... Ilu powróci?"
Z całą pewnością warto to sprawdzić!