„Świąteczny nieznajomy” to moje pierwsze spotkanie z twórczością Richarda Paula Evansa, bestsellerowego amerykańskiego pisarza. Jest to drugi tom dobrze przyjętej przez czytelników świątecznej serii „Noel”.
Maggie Walther poznajemy w momencie, kiedy jej życie rozpada się na drobne kawałeczki. Kobieta, która przez dziewięć lat żyła w pozornie szczęśliwym związku, dowiaduje się o długo skrywanym sekrecie męża. Jego bigamia to cios prosto w jej serce. Po bolesnym rozwodzie Maggie przechodzi załamanie. Zaszywa się w domu, nie wychodzi nawet do pracy. Nie cieszą jej spotkania z ludźmi, a tym bardziej przygotowania do Świąt. Kobieta ma jednak oddaną przyjaciółkę, której pewnego dnia udaje się namówić Maggie, aby wybrała się po świąteczne drzewko. Na miejscu kobieta poznaje tajemniczego Andrew i postanawia dać szczęściu jeszcze jedną szansę. Czy tym razem Maggie nie zostanie oszukana? Jaki sekret skrywa nowo poznany mężczyzna?
Przekonałam się, że nasze życie rujnują rzeczy, których nie dostrzegamy, bo przejmujemy się czymś innym.
Spodziewałam się po „Świątecznym nieznajomym” powieści lekkiej i sympatycznej i taką właśnie powieść otrzymałam. Liczyłam również na to, że odnajdę w niej sporo świątecznej atmosfery, jednak w tej materii trochę się zawiodłam, bo tej atmosfery nie ma prawie wcale. Owszem, opowiedziana historia dzieje się w okolicy Świąt i jakieś świąteczne akcenty oczywiście w niej są. Ale to nie jest taka magia Bożego Narodzenia, jakiej się w książce spodziewałam. Nie przeszkadzało mi to jednak w czerpaniu przyjemności z lektury. Jest to prosta opowieść, jest też dość przewidywalna, chociaż były momenty, kiedy autorowi udało się mnie zaskoczyć. Jest słodka, miejscami nieco odrealniona, ale przesympatyczna, przepełniona ciepłem, nadzieją i napełniająca optymizmem. To książka o miłości, ale nie tylko. Mówi przede wszystkim o przebaczeniu, bez którego nigdy nie będziemy prawdziwie wolni. Ale też o dawaniu drugiej szansy, o nadziei i wierze w lepsze jutro. Przywraca wiarę w ludzi i pokazuje, że nigdy nie jest za późno, aby odkupić swoje winy. Powieść jest wypełniona emocjami po brzegi i napisana tak, że chce się ją czytać. Autor ma fajny styl, który bardzo mi podpasował. Do tego rozdziały są krótkie i książkę można przeczytać w jeden wieczór. Każdy rozdział rozpoczyna się jakimś wpisem z dziennika Maggie, co jest nie tylko ciekawym urozmaiceniem, ale też skarbnicą cytatów, które skłaniają do przemyśleń.
Nasze pragnienie bycia zrozumianym jest silniejsze od lęku przed odkryciem się.
Jeśli chodzi o bohaterów, polubiliśmy się połowicznie. Odpowiada mi poczucie humoru Maggie i niektóre cechy jej charakteru. Jednak mocno irytuje mnie jej brak konsekwencji. Życie bardzo ją doświadczyło, nie wie, czy jeszcze kiedykolwiek będzie w stanie zaufać jakiemuś mężczyźnie i co robi? Trafia jej się pierwszy lepszy przystojniak i w mgnieniu oka obdarza nieznajomego przecież faceta zaufaniem i to takim, żeby wyjechać z nim w zagraniczną podróż. Serio? Ja tego nie kupuję. Chociaż z drugiej strony, patrząc na postać Maggie, można odnieść wrażenie, że robiła podobnie przez cały czas. Za swojego męża wyszła również bardzo szybko, chociaż miała za sobą traumatyczne przeżycia. Ta kobieta serio nie miała lekko. Matkę straciła jako nastolatka, w wieku, w którym najbardziej jej potrzebowała. O ojcu wolę nie pisać niczego, bo lepiej dla Maggie byłoby, gdyby został wykreślony z jej historii. Z tego powodu, że miała tak trudno, starałam się zrozumieć jej postępowanie i od razu jej nie skreślać. Udało mi się tylko częściowo. Andrew z kolei to mężczyzna przystojny, zaradny, pracowity i inteligentny. I oczywiście skrywający jakąś tajemnicę. Sama postać jest zbudowana poprawnie i nawet mnie przekonuje, chociaż jest to bohater raczej schematyczny. Ciekawie poprowadzony jest wątek dotyczący przeszłości i w ogóle tożsamości Andrew. Mężczyzna odkrywa swoje sekrety bardzo powoli i stopniowo, dzięki czemu podczas lektury odczuwamy zauważalne napięcie. I jest ono obecne nawet wtedy, kiedy akcja wyraźnie zwalnia. Akcja powieści nie jest zbyt dynamiczna, jednak nie odczuwa się tego za bardzo, bo błyskotliwe i zabawne dialogi skutecznie pchają ją do przodu.
Czasem miłość wymaga od nas, żebyśmy skoczyli, mając nadzieję, że ktoś nas złapie.
„Świąteczny nieznajomy” to bardzo przyjemna, nieco baśniowa historia dwojga ludzi z pokaźnym bagażem doświadczeń, których los stawia na swojej drodze. To urocza, pełna wzruszeń i wielu innych emocji opowieść o miłości i przebaczeniu. Będąca tylko i aż świetną rozrywką. Gdyby nie irytujące momentami zachowania głównej bohaterki i nieco odrealniona fabuła, byłaby to książka idealna. Mimo pewnych niedociągnięć, bawiłam się podczas lektury naprawdę dobrze, dlatego mogę Wam tę powieść polecić.
Recenzja pochodzi z bloga:
„Świąteczny nieznajomy” Richard Paul Evans – maitiri_books (wordpress.com)