Nie pamiętam, kiedy ostatnio jakaś książka wzbudziła we mnie tyle emocji, co „Bez przebaczenia”. I muszę tu wspomnieć, że u mnie to raczej z tym ciężko, bo nie ryczę jak bóbr czytając czy oglądając jakieś wielce wzruszające historie. Żebym się głośniej zaśmiała też trzeba czegoś więcej niż głupiego żarciku. Także byłam wręcz zdziwiona, kiedy po przeczytaniu kilku stron kipiałam z wściekłości na ojca Pauliny i miałam ochotę zdzielić go czymś ciężkim w głowę ;)
Ale po kolei.
Osiemnastoletnia Paulina Litwiak po śmierci ukochanej matki, braciszka i ojczyma trafia pod opiekę ojca, zawodowego żołnierza, którego nigdy nie widziała na oczy. I tak oto dziewczyna o duszy artystki zmuszona jest do życia w świecie zdominowanym przez surową dyscyplinę ojca. On zaś niczego jej nie ułatwia, traktuje ją jakby była mu tam zupełnie zbędna. A Paulina poza nieustanną ‘walką’ z ojcem o to, aby mogła pozostać sobą, musi walczyć też ze swoimi wewnętrznymi demonami. I jest z tym wszystkim zupełnie sama.
Do czasu.
Światełko w tunelu pojawia się, kiedy spotyka Piotra Sadowskiego – zielonookiego przystojniaka i, jak się później okazuje, podwładnego jej ojca. Oczywiście zakochują się w sobie bez pamięci, ale przecież nie może być tak od razu „długo i szczęśliwie”.
Najbardziej nie lubię tego, że kiedy przeczytam książkę, która naprawdę mnie pochłonęła i chcę zachęcić do niej innych, siadam do pisania, mam milion myśli w głowie, a nie mam bladego pojęcia, jak je ubrać w słowa.
Jest to książka od której nie sposób się oderwać. Kiedy musiałam wyjść z domu najchętniej wzięłabym ją ze sobą i czytała po drodze, ale jako, że z moim szczęściem najpewniej wlazłabym pod samochód, to jednak z ciężkim sercem musiałam zostawić książkę na biurku. Po powrocie czym prędzej pędziłam czytać dalej i przepadłam na dobre. Zapomniałam o paru rzeczach , które miałam zrobić i w ogóle o wszystkim zapomniałam. Opamiętałam się późną nocą i nie miałam pojęcia kiedy mi ten czas minął.
Jak już wspomniałam wyżej – historia wzbudza emocje.
Ile razy miałam ochotę potrząsnąć Pauliną albo Piotrem i nawrzeszczeć na nich, żeby się opamiętali. Potem sobie mówiłam „okej, uspokój się, to tylko książka”, ale przy następnej okazji znowu wychodziłam z siebie, że „no jak oni tak mogą” ;)
Już na początku widziałam, że Paulina ma bardzo podobny do mojego charakter - nieumiejętność trzymania języka za zębami i wybuchy wściekłości, do tego uparta jak osiołek – taaa, cała ja ;)
Tak się teraz zastanawiam, czy ludzie z mojego otoczenia też czasem mają ochotę mnie udusić. Pewnie tak ;]
Jeszcze jedną osobą, która mnie doprowadzała do agresji był ojciec Pauliny. No bo jak można traktować własne dziecko tak zimno i obojętnie, zmuszać je do tego, żeby zmieniło zarówno swój wygląd, jak i charakter. Uhhh, ale miałam nerwy. Bo moi rodzice na głowę sobie wejść nie dali, ale zawsze pozwalali mi być sobą, nawet jeśli było to trochę nie po ich myśli. Co prawda później mamy szansę spojrzeć na to wszystko z punktu widzenia ojca, ale to i tak moim zdaniem nie usprawiedliwia jego zachowania!
Myślę, że tu jest właśnie siła tej historii. Każdego z bohaterów możemy bardzo łatwo utożsamić z kimś ze swojego otoczenia, może nawet ze sobą. Tak samo ich przeżycia. Mimo, że na początku myślałam sobie, że to niemożliwe, żeby kogoś spotkało w życiu tyle złych rzeczy, to jednak nie jest wcale takie nieprawdopodobne. Przecież na każdego spadają w życiu jakieś tragedie, a na niektórych spada ich aż za dużo, dokładnie tak samo jak na Paulę i Piotra.
„Bez przebaczenia” to piękna historia o prawdziwej miłości, takiej na całe życie, która pokona każdą przeszkodę.
I tutaj pragnę dodać, że mi ciężko dogodzić jeśli chodzi o takie książki, a Pani Agnieszce się to udało ;)
Możemy sobie stojąc z boku poobserwować jak przez własną dumę i głupotę można unieszczęśliwić siebie i ludzi, których się kocha. Skłania do refleksji, muszę powiedzieć.
Jakieś minusy? Nawet jeśli takowe były to byłam tak pochłonięta lekturą, że zapomniałam je sobie wynotować ;)
Tak serio, to jedyne co mi przychodzi teraz do głowy, to powtórzenia typu częste wspominanie, że ona ma długie czarne włosy, a on zielone oczy itp. To akurat nie wiem czemu zawsze wyłapię. Nie tylko w tej książce, w każdej.
Jest to pierwsza książka Agnieszki Lingas-Łoniewskiej jaką przeczytałam i na pewno nie ostatnia ;)
Polecam gorąco!!!!