Do "Bez prawa do błędu" podchodziłam z wysokimi oczekiwaniami, bo o autorze słyszałam wiele pozytywnych opinii. I po przeczytaniu mogę powiedzieć, że emocji książka mi dostarczyła i to całkiem sporo. Ale czy tylko pozytywnych?
Życie Marka zmienia się całkowicie, kiedy Ziemia zostaje najechana a ludzkość przemieniona w potwory bądź zmuszona do walki z nimi. Odtąd nasza planeta to pole brutalnej bitwy, rodem z gier RPG, w której postacie mogą przechodzić na kolejne poziomy, zdobywać monety i wykonywać misje. Główny bohater bierze sobie za cel wyzwolenie swojej siostry, ale wraz z postępem rozgrywki dochodzi do coraz bardziej przerażającej prawdy o celu ataku. Czy gra kiedykolwiek dobiegnie końca?
Jest to historia idealna dla fanów dynamiki. Tutaj nie ma miejsca na nudę, bo od pierwszej strony zostajemy wrzuceni w sam środek akcji. Od tego momentu bohater będzie musiał poradzić sobie z wieloma przeciwnościami, w których będziemy mu towarzyszyć i było to ciekawe doświadczenie, Myślę, że gdybym tylko miała wolną dobę, połknęłabym książkę na raz! Autor pisze w taki sposób, że wciąga do swojego świata, a i sama koncepcja na fabułę wzbudziła mój podziw.
Niestety jak to często z książkami bywa, jest też "ale" a nawet kilka. Po pierwsze mam ogromny problem z głównym bohaterem. Mimo że historię śledzimy z jego perspektywy, nie polubiłam go, bo też nie ma cech charakteru, które nadawałyby mu sympatyczności. Od początku przyjmuje fakt grania w grę RPG na żywo ze spokojem i staje się prawdziwym mistrzem, zabijając po kilka tysięcy potworów na raz. Ta jego niezniszczalność i osiąganie kolejnych poziomów wypadały strasznie nierealistycznie. Do tego brakuje mu jakichkolwiek ludzkich emocji. Nad wszelkimi okropieństwami przechodził do porządku dziennego w kilka minut i ten jego pancerze skutecznie mnie odstraszał, bo przypominał bardziej robota, a nie człowieka.
Do tego postacie kobiece. To temat na osobną recenzję, ale w skrócie 99 procent kobiet zostaje albo inkubatorami, albo zostają wykorzystane w okropny sposób. Ten 1 procent zostawiam dla tych, które były od razu zabite lub przemienione w potwory, lub są siostrą głównego bohatera, która jednak przez większość książki w niej nie występuje. Opisy ich realiów budziły mój ogromny niesmak i żałuję, że autor nie wykreował choć jednej dziewczyny, która miałaby jakikolwiek charakter i służyła czemu innemu niż zaspokajaniu męskich/potworzych potrzeb.
Z czasem także bitwy z potworami stały się powtarzalne, szczególnie że bohater był praktycznie niezniszczalny i nie ponosił porażek, przez co nie baliśmy się nawet o jego stan.
Nie jest to jednak książka zła. Akcja zdecydowanie wciąga i jest naprawdę przemyślana. Uważam jednak, że dostaliśmy szkic historii, która wymaga lepszego rozbudowania i paru znaczących poprawek. Kto wie, może w kolejnych tomach autor trochę się rehabilituje? Myślę, że kiedyś z chęcią to sprawdzę.
Za egzemplarz dziękuję wydawnictwu Insignis.