W ostatnich latach coraz więcej mówi i pisze się na temat ekologii oraz ochrony środowiska. Zwiększa się również świadomość społeczeństwa na problemy związane ze zbliżającą się katastrofą ekologiczną - z czego okrutnie się cieszę. Kiedy moim oczom ukazał się tytuł Betonoza. Jak się niszczy polskie miasta, wiedziałam już, że jest to dla mnie lektura obowiązkowa. Jednak czy Jan Mencwel zdołał zaimponować mi swoim tworem? O tym w recenzji.
Nie da się ukryć, że w ostatnich latach w polskich miastach zdecydowanie zaczął królować beton i szarość. Kolejne zielone drzewa zaczęły znikać coraz częściej i można by się pokusić o stwierdzenie, że nasi rodacy nie cierpią zieleni. Jednak czy rzeczywiście tak jest? Otóż jest to sprawa dość skomplikowana, ponieważ w większości przypadków decyzje o wycince podejmowane są bez patrzenia na mieszkańców kolejnych miast, przez co nie mają oni za bardzo możliwości sprzeciwienia się. Autor Betonozy postanowił samodzielnie znaleźć odpowiedź na pytanie, gdzie do diaska podziały się drzewa w polskich miastach?
Zaczęłam lekturę tej pozycji z dość dużymi oczekiwaniami. Choć recenzje były różne, to bardzo chciałam wyrobić sobie własną ocenę na temat tej książki. Temat ekologii i licznych zmian klimatycznych, których doświadczamy z roku na rok coraz więcej, niezwykle mnie interesuje. Przeraża mnie również świadomość tego, że przez ludzką ignorancję oraz brak jakiejkolwiek refleksji Matka Ziemia po prostu cierpi. Obecnie jednak nie damy rady tego zatrzymać - możemy ten proces jedynie wydłużyć o te kilka lat.
Autor opowiada tutaj o tym, jak wszelką zieleń miejską traktuje się coraz mniej poważnie i po prostu ją likwiduje na poczet kolejnych parkingów, bloków mieszkalnych czy lokali usługowych. Tlen, który dają nam drzewa, przestał się liczyć, a pieniądze potrafią uciszyć każdego. Okrutnie cieszę się, że Jan Mencwel poruszył i tę kwestię, bo dzięki temu, tylko utwierdziłam się w przekonaniu, że jak nie wiadomo co chodzi – to na pewno o pieniądze. No ale nie o finanse się tu konkretnie rozchodzi, a o zieleń!
Pierwsze strony tego reportażu bardzo przypadły mi do gustu i sprawiły, że zaczęłam myśleć o tym, jak dobra będzie to książka. Niestety po przeczytaniu pierwszych stu stron, moja ekscytacja zaczęła gwałtownie maleć. Po części dlatego, że autor zaczął odwoływać się do kilkudziesięciu lat wstecz – co absolutnie nie jest czymś złym, a daje wręcz podstawę do późniejszych rozważań, jednak mnie zaczęło to nużyć. Może gdybym skupiła się na tej pozycji w innym czasie, wyglądałoby to inaczej? Kto wie. Drugą rzeczą, jaka zaczęła mi się nie podobać, były zdjęcia. Fotografie w takich książkach są niezwykle ważne, bo większość z nas to wzrokowcy, więc widząc coś na zdjęciu - łatwiej nam to przyswoić. Do fotografii samych w sobie nic nie mam, ale sposób ich rozmieszczenia mnie rozpraszał i wybijał z rytmu czytania. Dla przykładu: zdanie, które nie skończyło się na jednej stronie, kontynuowane było dopiero po kilku stronach zdjęć - w efekcie omijałam fotografie i musiałam później do nich wracać. Nie do końca mi to odpowiadało, ale jeżeli inni czytelnicy nie mają z tym problemu, to bardzo się cieszę.
Betonoza. Jak się niszczy polskie miasta to dobry reportaż, który z pewnością otwiera oczy na ten ważny problem. Uważam również, że ta pozycja powinna trafić w ręce wszystkich czytelników - być może ktoś dzięki niej zrozumie, jak drzewa są dla nas ważne i skończy je wycinać.