Do książki "Autobiografie" Thomasa Bernharda podchodziłam z mieszanymi uczuciami. Po pierwsze nie przepadam za biografiami, które niestety zwłaszcza ostatnio, z reguły są utworami hagiograficznymi. Tym bardziej przerażał mnie tytuł "Autobiografie", spodziewałam się tu bowiem zobaczyć peany autora na cześć własną i własnego kraju. Nic bardziej mylnego.
Ze sceptycyzmem ogromnym przeczytałam zamieszczone z tyłu książki informacje na jej temat, lecz to, co przeczytałam zachęciło mnie do lektury. Z okładkowej recenzji bowiem, wyczytać można, iż "Autobiografie" w sposób ostry i bardzo krytyczny oceniają zarówno Austrię, jak i Austriaków, oceny te zaś gorzkie i trudne do przełknięcia są wynikiem przykrych i porażających wręcz losów Bernharda.
Choć początkowo książka wydawać może się przyciężkawa, po chwili nie można się od niej wręcz oderwać. Jest fascynująca. Fascynuje w niej dosłownie wszystko. Czytając, chce się więcej i więcej. Jest gorzko, cierpko i smutno. Tu nie ma miejsca na słodkie słówka, pochlebstwa, przymilanie się do kogokolwiek. Jest za to miejsce na ostrą krytykę zachowań ludzkich, ludzkiej podłości, głupoty, zaślepienia. Czytając książkę ma się ochotę krzyczeć: "to niemożliwe", "nie zgadzam się", "nie wierzę", albo też przerwać czytanie i w milczeniu zadawać sobie pytanie: "dlaczego?", "jak można było do tego dopuścić?" A takich niemych pytań można sobie stawiać dziesiątki podczas lektury "Autobiografii". Bo Bernhard z niezwykłą skrupulatnością wymienia punkt po punkcie wszystkie świństwa i świństewka, jakie kryją się w człowieku, od hipokryzji zaczynając, po arogancję i bezduszność, na wspominanej już głupocie kończąc.
Nie jest to jednak lektura lekka. Do stylu pisania trzeba się przyzwyczajać - stykamy się tu ze zdaniami wielokrotnie złożonymi, co dodatkowo potęguje napięcie i specyfikę książki. Dzięki tak prowadzonemu pióru, lektura jeszcze bardziej przygnębia i jeszcze bardziej zmusza czytelnika do zastanawiania się nie tylko nad losem opisywanym w "Autobiografiach", ale i nad swoim własnym życiem, swoimi wyborami. Te 445 stron druku, to 445 stron które naprawdę warto przeczytać. I to od deski do deski. I jest tu wszystko - analiza życia każdego człowieka, każdego społeczeństwa, na wybranym przykładzie, przykładzie samego autora i Austrii. Podobnie jak kiedyś Gombrowicz demaskował różne gęby w "Ferdydurke", tak Thomas Bernhard demaskuje w swoich "Autobiografiach" mechanizmy rządzące światem i ludźmi, poczynając od demaskowania mechanizmów szkolnych przymusów, po demaskowanie doktryn zaślepiających ludzi. Książkę polecam każdemu, kto ma ochotę na przeczytanie lektury trudnej, lecz sprawiającej że o świecie zaczyna się myśleć inaczej. Polecam ją niezależnie od tego, czy znało się, czy też nie znało twórczości Thomasa Bernharda. Jedno co można dodać na koniec, to tylko, że warto, bo książka prowokuje. Zwłaszcza do myślenia.