Do zrecenzowania tej książki zbierałam się naprawdę długo. Ciągle wydawało mi się, że nie wiem jak ją Wam przedstawić. Jak ubrać w słowa jej treść i ładunek emocjonalny, który w sobie niesie. Do teraz tak naprawdę nie jestem pewna czy będę w stanie zaprezentować Wam Budzenie drzew Joanny Domańskiej w sposób, jaki na to ta książka absolutnie zasługuje. Spróbuję jednak, bo uważam, że jest to jedna z najlepszych publikacji, jakie czytałam w tym roku.
Tak naprawdę już od pierwszych stron czułam, że mam w rękach książkę, która wywoła we mnie lawinę wspomnień oraz wzruszeń. Nie pomyliłam się, często nie byłam w stanie przeczytać więcej niż jeden rozdział dziennie, ponieważ miałam w głowie mnóstwo myśli, z którymi musiałam się zmierzyć. O czym jest zatem Budzenie drzew zastanawiacie się pewnie. To opowieść o kobiecie, która wraca na wieś, do domu dziadków, w którym wychowywała się jako dziecko, po tym, jak jej matka wyjechała do Włoch. Zarówno dziadek, jak i babcia byli dla dziewczyny źródłem wielu przykrych gestów oraz słów. Znikome okazywanie czułości, szorstkość w obyciu i brak akceptacji dla słabości spowodowały, że bohaterka z wieloma rzeczami musiała zmagać się sama. Kobieta wspomina swoje dorastanie na wsi, które często było przesycone przemocą, brutalnością wobec zwierząt i specyficznie rozumowaną wiarą. Powrót do chaty babki, która z każdym dniem wypatruje śmierci, wywołuje fale wspomnień, żalu, ale też wzruszeń. Każdy rozdział to inna reminiscencja, obserwujemy również, jak bohaterka na nowo ściera się z babcią i próbuje odkryć, a tak naprawdę chyba zrozumieć kim była kiedyś, a kim jest dziś.
Autorka bez ostrzeżenia zabiera nas w podróż pełną wzruszeń oraz emocji. Do mnie Budzenie drzew przemówiło bardzo intensywnie. Joanna Domańska w prostych słowach ujęła to, z czym mierzy lub mierzyło się chyba wiele osób. Z pewnego rodzaju opuszczeniem, zagubieniem, czasami również nieporadnym i bezdusznym radzeniem sobie z chorobą w rodzinie. To, co kiedyś wydawało się normalne, z biegiem lat wywołuje gorycz i poczucie wstydu. Relacje bohaterki z dziadkami, otoczeniem, z samą sobą są pięknie opisane, nie znajdziecie tutaj wylewania żalów, płaczu, ale rodzącą się świadomość, że to, co było przeminęło, co było źle, już takie zostanie, co nie oznacza, że nasze dziś czy jutro musi być równie negatywne.
To zaskakujące, że tak relatywnie cienka książka zawiera w sobie tyle emocji i siły. Jestem pod wrażeniem, w jaki sposób autorka ujęła tyle ważnych tematów, z jakim niezmąconym spokojem snuła swoją opowieść, nadając jej tym samym bardzo mocny wydźwięk. Budzenie drzew to jedna z najlepszych, o ile nie najlepsza książka, jaką czytałam w tym roku. Serdecznie ją Wam polecam. To nie jest łatwa lektura, ale naprawdę warto dać jej szansę i pozwolić się porwać w tą emocjonalną podróż.