„Bez opamiętania” to romantyczna, pełna napięcia, emocji, intryg i piętrzących się problemów, niezwykle udana kontynuacja książki „Bez zobowiązań”. Jeśli jednak nie czytaliście pierwszej części, a macie ochotę na tę nowość, możecie ją czytać bez znajomości pierwszego tomu. Zachęcam oczywiście do poznania tej historii od początku, jednak nawet bez dokładnej znajomości tamtej książki, bez problemu odnajdziecie się w najnowszej powieści autorki. W prologu zostały przedstawione w pigułce wydarzenia, które miały miejsce w „Bez zobowiązań”. Bardzo mi się spodobał ten zabieg, bo chociaż czytałam pierwszą część, po takim czasie od jej premiery (minął już więcej niż rok), nie pamiętałam wszystkich szczegółów. I taki wstęp bardzo mi pomógł w odnalezieniu się w tej historii.
Związek z przypadkową osobą potrafi być ryzykowny. W dodatku nie ma w tym wszystkim czegoś, co jest niezbędne, co wszystko trzyma w kupie.
A historia, trzeba przyznać, jest skomplikowana. Nie chcę Wam zdradzać zbyt dużo z poprzedniczki, jednak kilka słów wyjaśnienia muszę zostawić. Maja i Kuba, główni bohaterowie powieści, poznali się w klubie, gdzie zawarli niestandardowy układ. Byli i nie byli parą. Spotykali się, aby na dziesiątej randce przespać się ze sobą. Coś ich potem połączyło, ale jak to w życiu bywa, wszystko się posypało. No bo życie pisze przecież własne scenariusze. Nie zawsze takie, jakie nam odpowiadają. Bohaterów spotykamy w „Bez opamiętania” w niezbyt ciekawym momencie ich życia. Minęły dwa lata. Maja powinna być szczęśliwa. Ma kochającego chłopaka, który długo o nią zabiegał, a wkrótce chce się oświadczyć. Czuje się przy nim bezpiecznie i rozsądek podpowiada jej, że Adam to dobry wybór. Co innego mówi serce. Dziewczyna nic jednak na te podszepty serca nie może poradzić, bo Kuba, o którym nigdy nie udało jej się zapomnieć, ma żonę i synka, którego kocha ponad życie. Kuba też powinien być szczęśliwy. Postąpił przecież zgodnie ze swoim sumieniem. Dał dziecku ojca, którego sam zawsze potrzebował, a którego zawsze mu go brakowało. Z biegiem czasu jednak miłość do synka przestaje wystarczać.
Bardzo dobrze czyta się tę książkę. Jest niezwykle emocjonalna, ponadto można odnieść wrażenie, że nie czytamy jakiejś fikcyjnej historii, a opowiada nam ją przyjaciółka, z którą spotkaliśmy się na kawie. Wszystko w tej powieści jest takie żywe, takie ludzkie! Książka pokazuje życie takim, jakie ono w rzeczywistości jest. Bez upiększania pokazuje codzienność wielu z nas, w takim samym stopniu wypełnioną upokorzeniami, smutkiem i cierpieniem, co pełną cudownych chwil, przepełnionych miłością, radością, nadzieją. Również bohaterowie książki i ich problemy wypadają autentycznie i przekonująco. Bez większego wysiłku wpływają na emocje czytelnika, raz wywołując na twarzy uśmiech, innym razem powodując zgrzytanie zębami. Każdy z nich ma w sobie coś charakterystycznego, dzięki czemu każda z postaci jest unikalna. I tyczy się to nie tylko głównych postaci, czyli Majki i Kuby, ale też postaci pobocznych, które mają duży wpływ na to, jak rozwija się ta opowieść. Co się zaś tyczy uczucia między Kubą a Mają, atmosfera między tą dwójką jest tak gęsta za każdym razem, kiedy się spotykają, że aż trudno uwierzyć, że oni nie są razem. Bije od nich prawdziwe uczucie, taka miłość, którą spotyka się raz w życiu, taka, która powinna być na zawsze. I od początku kibicuje się temu, żeby w końcu się połączyli, mimo że znamy ich historię i nie zawsze ich wybory przypadły nam do gustu. Od pierwszej części tak wiele razy zmieniałam zdanie na temat tej dwójki (i razem i osobno), że tego nie zliczę. Jednak od razu poczułam, że jest między nimi chemia, że są sobie przeznaczeni i zwyczajnie nie może być tak, żeby ich losy się nie splotły. Jak wyszło, przeczytacie w powieści. Ja tylko dodam, że także w tej części piętrzą się przed bohaterami problemy. Zaczyna się niewinnie, ale potem leci wszystko na łeb na szyję. I trzeba dodać, że historia Mai i Kuby, nie jest jedynym wątkiem powieści, który przykuwa uwagę. Jest na przykład też przyjaciółka i jednocześnie współlokatorka Majki – Magda, która żyje w przemocowym związku i nie do końca potrafi sobie ten fakt uświadomić. Z dnia na dzień stacza się coraz bardziej, aż zaczyna mieć naprawdę poważny problem. To nadal jednak nie wszystko.
Próbowałam odwzajemnić jego uczucia, ale jedyne, co udało mi się uzyskać, to blady substytut prawdziwej miłości. Brakuje w nim żaru, pożądania i tego dziwnego splątania zmysłów towarzyszącego każdemu dotykowi.