Barbara Radziwiłłówna z Jaworzna-Szczakowej " to kolejna po "Margot" książka Witkowskiego jaką przeczytałam.Autor prowokuje już w samym tytule - bo nazwisko polskiej królowej - koronowanej po wielu kontrowersjach i burzliwym sejmie ,ale jednak koronowanej - staje się ksywką ponad 40 - letniego mężczyzny, który z arystokracją nie ma nic wspólnego.Pseudonim zawdzięcza swojemu upodobaniu do noszenia pereł - jak kiedyś na portretach wdowa po Gasztołdzie .Postać tej władczyni fascynuje na tyle Huberta ,że nawet odwiedza miejsca związane z wojewodziną trocką i czyta jej biografię .A sam główny bohater - jest synem prostytutki pochodzącej z Poznania ,ma już ponad 40 lat i jest stanu wolnego.Dokuczają mu żylaki ,a niezdrowy tryb życia "doprawił " mu solidny brzuszek.Hubert vel Barbara prowadzi lombard ,miał też budkę z zapiekankami - ale iteresy zaczynają podupadać,stąd pomysł religijnego katolika,aby udać się na indywidualną pielgrzymkę do sanktuarium w Licheniu.
Książka z nutką satyry ,ale i z dużą dozą wprawnego oka pokazuje realia Polski z okresu transformacji polityczno - gospodarczej ,kiedy upadał socjalizm, a rodził się na wariackich papierach kapitalizm i wolny rynek .W życiu panował chaos i bałagan ,wszędzie panaoszyła się gigantyczna korupcja i układy .Cóż szalone czasy sprawiały ,że łatwo było stać się krezusem ,ale i niezmiernie szybko można było zbankrutować.Z jednej strony ceny towarów zmieniały się w mgnieniu oka - i tak na miedzi dorobił się Amal ,gdy ceny złomu podniosły się nieprzewidzianie o kilkaset procent .Cóż były to czasy ,gdy pierszy milion szło zarobić w kilka godzin ,walutą o słusznej wartości był jedynie dolar i marka,a gusta klientów były kiczowate - podróżujący Hubert nawet w przydrożnym barze napotyka na tak chwilowo modne plastiki - z plasitiku były zegary , kubki ,sztućce,tace ,cukiernice - obowiązkowo w kolorze czerwonym.Z głosników sączyło się disco polo ,a w charakterze "chłopców na posyłki " pracowali obywatele WNP - tak jak u Huberta Sasza pochodzący z Żytomierza.Modne wtedy też były tzw spotkania promujące wszelakie dobra z Zachodu sprzedawane w formie marketingu bezpośredniego - na takim spotkaniu Hubert spotkał koleżankę ze szkolnej ławy - ale cała ta "szopka " zniesmaczyła go i wyszedł w trakcie ,ale z paczką kawy gratis.Wtedy spotkał polonistkę ze szkoły do której uczęszczał i tu następuje między nimi ciekawy dialog - leciwa kobieta ubolewa ,że czasy to barbarzyńskie ,kiedy "o wyższości Herberta nad Miłoszem czy też moralnej przewadze Miłosza nad Herbertem ( i który zdradził ?) zastapiono sporami o wyższość chemicznego szamponu Elseve firmy Loreal nad ziołowym szamponem ......... Ultra Doux "
Oj ,były to czasy kiedy pieniądz zaczął się liczyć ponad wszystko i to bardzo trafnie udało uchwycić się Witkowskiemu właściwie w monologu skierowanym do Saszy przez jego pracodawcę .
Język książki jest prosty ,wręcz prostacki ,nie brak w nim wulgaryzmów ,ale tym bardziej pasuje on do opisanej rzeczywistości.Cóż czasy cinkciarzy ,bazarowych szczęk i popularności disco polo przeszły już do lamusa,kapitalizm wyewoluował w stronę bardziej cywilizowaną ,przepisy prawa się ustabilizowały ,III RP się skończyła ,ale powrót do tamtych czasów na kartach tej książki jest jak najbardziej warty .Dla mnie to ciekawa lektura z dużą dozą humoru i nutką nostalgi za latami gdy doroślałam.