W listopadzie zeszłego roku świat obiegł filmik przedstawiający orangutana próbującego powstrzymać buldożer niszczący las. Scena ta jest tak smutna i rozdzierająca, że do tej pory zastanawiam się, jakim cudem operator maszyny nie wyłączył jej, nie wysiadł i nie rzucił z miejsca swojej pracy.
Ciężko szukać lepszego dowodu na to, że zwierzęta myślą, czują i są świadome tego, co się dookoła nich dzieje.
A jednak ludzkość uparcie trzyma się antropocentrycznego punktu widzenia - to człowiek jest koroną stworzenia, miarą wszechrzeczy, kimś, kto ma ,,panować nad rybami morskimi, nad ptactwem powietrznym, nad bydłem, nad całą ziemią i nad wszelkim zwierzęciem naziemnym''. (Rdz. 1:26) Rozumiecie, ma panować, a nie współżyć, współistnieć, współdzielić.
Antropocentryczne, skupione na człowieku i jego potrzebach podejście do życia i rozwoju, podejście przestaje się sprawdzać - ludzie, których los zwierząt obchodzi, nie ustają w wysiłkach mających na celu uświadomić ogółowi jak okrutnym stworzeniem potrafi być człowiek. Wiemy już, jak wygląda hodowla przemysłowa zwierząt, wiemy w jakich warunkach krowy i świnie potrafią być transportowane do rzeźni, wiemy, co dzieje się z psami w Chinach i wiemy też, jak wygląda rzeczywistość kur niosek chowu klatkowego.
Wiemy też, że nie wszystkie kosmetyki i ich części składowe muszą być testowane na zwierzętach. Wiemy, że nie musimy nosić futer i dizajnerskich skórzanych akcesoriów.
Mahatma Gandhi powiedział kiedyś: ,,bądź zmianą, którą pragniesz ujrzeć w świecie''. Książka Marca Beckoffa traktuje właśnie o tym - o śladzie współczucia, który każdy z nas może po sobie zostawić sprawiając, że świat stanie się - jeśli nie lepszym - to trochę bardziej znośnym miejscem dla zwierząt i dla nas samych.
Nie musimy od razu dokonywać czynów wiekopomnych, szalonych i dramatycznych - nie musimy rzucać wszystkiego po to, żeby ratować afrykańskie Likaony albo orangutany w Borneo. Wystarczy, że przygarniemy psa albo kota ze schroniska, że damy mu miłość i opiekę. Że srogą zimą wydamy niecałe dziesięć złotych na nasiona i wyłożymy je w karmniku.
Wystarczy, że rozejrzymy się dookoła siebie i przestaniemy kupować batoniki w składzie których znajduje się olej palmowy - nie tylko podratujemy swoje zdrowie, ale też nie będziemy finansować rozbójniczych praktyk związanych z rosnącym zasięgiem plantacji olejowców gwinejskich. Wystarczy, że zaczniemy chodzić na zakupy z własną torbą - mniej plastiku w oceanach oznacza szczęśliwsze i dłużej żyjące żółwie i manty. Wystarczy, że przerzucimy się na szampony i kremy firm, które nie testują swoich produktów na zwierzętach.
To małe rzeczy, ale małymi krokami dochodzi się do celu.
,,Manifest zwierząt'' przypomina nam, że człowiek stoi w jednym szeregu ze zwierzętami. Ten świat dzielimy wspólnie i niestety tylko ludzie są gatunkiem, który wyewoluował na tyle, żeby zacząć go niszczyć.
Ale możemy zacząć to zmieniać. Możemy być bardziej uważni. Możemy być bardziej współczujący. Możemy być lepsi.